*jesień*
Kolejny dzień, w którym będzie na treningu. Ruszyła za ciotkami w stronę lasu. Prowadziła ich oczywiście Bylica, która zaplanowała dzisiejszy trening.- Dzisiaj będziesz próbowała wytropić samotnika, o którym nam mówiłaś – rzekła – Ostatnio Sroka pomogła nam znaleźć jego ślady. Będziesz mogła go dorwać – powiedziała staruszka.
Jeż skinęła głową. Czuła, że to było ważne zadanie. To nie był zwykły trening. Nie miała walczyć z ciotkami, ani z Bylicą, ani z siostrą.
Miała walczyć z innym samotnikiem, z obcym.
- Gdy już go znajdziesz, postaraj się wygrać z nim pojedynek. Będę cię śledziła.
Córka Krokus zgodziła się krótkim „mhm”. Miała nadzieję na sukces. Trenowała długo i bardzo się starała. Może teraz uda jej się złapać burego. Do trzech razy sztuka, prawda?
Gdy tylko dotarli do gęstwiny lasu, została wypuszczona samopas. Liderka ich grupy zatopiła się w mroku, by stamtąd obserwować swą wnuczkę.
Rozpoczęła poszukiwania. Przyglądała się każdemu drzewu. Każdemu skrawkowi kory, czy aby nie został użyty przez tygrysio pręgowanego do naostrzenia sobie pazurów.
Patrzyła także na ziemię szukając odcisków łap i węszyła w powietrzu.
Po dłuższym czasie kluczenia po lesie dało to nareszcie jakieś skutki.
Dostrzegła porysowaną korę, na której pozostał znajomy jej zapach. Do tego dostrzegła ledwie widoczne, ale mimo wszystko do znalezienia, kocie ślady. Jej wąsy zadrżały z ekscytacji, gdy ruszyła śladem kocura.
Dopiero po dłuższym czasie dostrzegła go. Siedział, zajadając się posiłkiem. Postanowiła dać mu skończyć jeść. Dzięki temu, gdy kopnie go w brzuch, bardziej mu to zaszkodzi.
Gdy tylko w pysku samotnika wylądował ostatni kęs, podkradła się bliżej.
Wyskoczyła, zatapiając pazury w jego grzbiecie. Zaskoczony wydał z siebie okrzyk, próbując ją z siebie strącić. Nie było mu na pewno łatwo utrzymać się na łapach – Jeż była już większa nawet od Bylicy, a że nie była taka chuda jak jej babka, to wagę miała nie małą w porównaniu z burym. Ten był jednak zdeterminowany. Udało mu się zrzucić ją z grzbietu po dłuższej szamotaninie. Spadła jednak typowo jak kot, na cztery łapy, po czym znów przypuściła atak. Przeciwnik zrobił unik, po czym zatopił kły… w jej futrze, bo nie dosięgnął skóry. Było ono bowiem aż tak gęste, poplątane i długie. Jednak ciągnięcie za nie było chyba nawet większym bólem, który dał Jeż mocnego kopa. Walnęła z całej siły samotnika w łeb, że aż coś plasnęło. Usłyszała ciche „uchucuchu, robi się jeszcze ciekawej”, wypowiedziane przez jej babcię z tyłu.
Samotnik najwyraźniej też to usłyszał, bo po odsunięciu się od kotki, wbił spojrzenie w staruszkę, która wyszła z krzewów.
- Bylica – warknął. – Powinnaś już dawno gryźć piach.
- Wiatr? A co owocniak tutaj robi? Czyżby cię wygnali, a może uciekłeś? – spytała – Nie ważne… Jeżyk, uważaj!
Kotka w samą porę ją ostrzegła, bo tygrysio pręgowany już chciał jej się rzucić na kark. Widząc jego plany postanowiła wykorzystać jego własną metodę przeciw niemu. Gdy najmniej się tego spodziewał, dysząca ze zmęczenia kotka chwyciła go za kark. Ten próbował się wyrwać, plując i prychając, ale miała za mocny chwyt, by mu się to mogło udać. Bylica podeszła do nich wolnym krokiem.
- Radziłabym nie kraść nam więcej zwierzyny – powiedziała. – Wypuść go. Dostał nauczkę.
Tak jak jej kazano, tak zrobiła.
- Stara raszpla – warknął jeszcze na pożegnanie, po czym czmychnął gdzieś w krzewy.
- Udało mi się! – miauknęła z dumą Jeż, pusząc się aż z zadowolenia.
- To prawda. Za niedługo… skończysz swój trening – stwierdziła Bylica.
- Naprawdę? – W jej oczach zaiskrzyło.
- Tak. Ale będziesz miała jeszcze jedno zadanie. O tym jednak później.
Z krzewów wyszły jej ciotki.
- Dobrze ci poszło, Jeż – pochwaliła ją Skowronek.
- T-t-tak – zgodziła się Deszcz.
- Bez was by się przecież nie udało – odparła Jeż – Ale faktycznie, dobrze mi poszło – powiedziała. Kotki zaśmiały się.
- Nim ukończymy trening, nauczymy się jeszcze pływać. Ale nie wiem czy zdążymy to zrobić przed nastaniem pory nagich drzew… Robi się coraz zimniej… - stwierdziła.
- Trudno – odparła Jeż. Chciała skończyć trening przed nastaniem mrozów, ale… Mogła przecież jeszcze trochę poczekać, prawda?
- Jeśli nie zdążymy, to zrobimy to, gdy się ociepli – powiedziała Skowronek. Deszcz skinęła jej głową, a kotki wyruszyły w drogę powrotną do domu.
Postaci NPC: Wiatr, Deszcz, Skowronek
[przyznano 25%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz