*dawno temu*
— Ty, Leśna Gwiazdo — Już mu się podobało. Nie żałował, że tu weszli. Pożar był tu taki... cudowny, władczy, potężny. Prawdziwy rudy, który mógłby zaprowadzić w klanie porządek. Niby to była tylko wyobraźnia, niby zwykła zabawa, ale dla niego kimś właśnie takim był. — Jesteś najwspanialszym lidełem. Wpłowadzisz porządek w klanie. Niełudych ukałasz za ich okłopne zachowanie. Każdy będzie cię wielbić, a ja w szczególności — zamruczał.
Widział jak rudemu podpadły do gustu jego słowa. A to, że obaj siedzieli w legowisku lidera sprawiało, że było tylko lepiej. Wojownik zbliżył się do niego, obejmując ogonem.
— Tak... Nie było lepszego lidera. Nikt nie zasługuje na tą pozycję bardziej niż ja. Na pewno nie Kamień, która bezprawnie przywłaszczyła sobie to stanowisko — miauczał, wpatrując się łapczywie w jego ślepia.
Tak. Zła i przebrzydła Kamień. Nikt jej nie lubił w klanie. Ukradła władzę i się rządziła... A gdyby Leśny Pożar został Gwiazdą to wtedy... wtedy żyłoby się im wszystkim znacznie lepiej.
— Tak. — Skinął łbem.— Tylko tobie się ono należy. Gdyby Zajęcza Gwiazda żył, na pewno wybłałby cię na swojego zastępcę, a po jego śmiełci, to ty byś nami przewodził. Chociaż... Już nim jesteś Leśna Gwiazdo.— zamruczał, przysuwając się bliżej rudego. — Spełnię każdy twój łozkaz, liderze. Czego sobie życzysz?
Nie dało się ukryć, że bardzo łechtał ego partnera tymi słowami, podsycając jego wyśmienity humor. Spoglądał w jego płomienne oczy, oczekując na słowa, widząc w nich podekscytowanie. Czego sobie zażyczy? Co mu chodziło po głowie?
— Ciebie — zamruczał w końcu zalotnie rudzielec, by po tym polizać z pasją po pyszczku.
Tego się nie spodziewał. Było to jednak miłe. Naprawdę. Polizał go również, wtulając się w jego futerko. Jak dobrze, że Kamień wyszła, bo gdyby ich teraz zobaczyła... Chyba zabiłaby ich na miejscu.
— Dobrze. Ten łozkaz spełnie z ładością, Leśna Gwiazdo.
Leśny Pożar zamruczał głośniej, mocniej przyciskając się do niego. Łapczywie składał buziaki na jego pyszczku, policzkach i szyi, ocierając się o niego raz po raz. Atmosfera, miejsce, słowa i ta nutka napięcia, że równie dobrze ktoś mógłby ich nakryć - to wszystko sprawiało, że naprawdę się im podobało.
— Wiesz Jeleń — miauknął po chwili partner, wciąż nie pozbywszy się piekących policzków. — Jesteś skarbem. Moim skarbem — podkreślił, liżąc go po czole, tym razem czulej, delikatniej.
To było takie cudowne. Rozpływał się pod jego dotykiem, tymi pocałunkami. Wszystko inne przestało istnieć. Liczył się tylko rudy. A te jego słowa... miód na jego uszy. Warto. Było warto się przemóc i zaproponować Leśnemu Pożarowi partnerstwo. Czuł się naprawdę kochany. Tak szczerze. Wtulił się w jego szyję, mrucząc i przymykając oczy.
— Ty łównież. Moim skałbem — westchnął zachwycony.
Aż mu się zrobiło gorąco, ale to było miłe. Mróz w końcu szczypał na zewnątrz, a w legowisku lidera, które należało teraz do nich, było bardzo przyjemnie.
Na pysk Leśnej Gwiazdy wpadł zadowolony, rozmarzony uśmiech. W przypływie śmiałości syn Rozżarzonego Płomienia, powalił go na mech pod nimi z zadziornym spojrzeniem, po czym zanurkował nosem w miękkiej jak puch sierści na jego piersi.
Zaśmiał się, obejmując go łapami, by był bliżej niego. Nie spodziewał się, że mu się to aż tak spodoba. Rozpływał się. On był... Taki idealny.
— Leśna Gwiazdo — zamruczał, ciągnąc go zadziornie za uszko. — Nie spodziewałem się, że z ciebie taki łomantyk — zachichotał.
I wtedy... wszystko runęło. Nagle do legowiska wparowała Kamienna Gwiazda, widząc to wszystko. Nie miał pojęcia ile słyszała, ale po jej minie wnioskował jedno - szykowały się kłopoty.
— Czy wasze matki nigdy nie uczyły was szacunku do przywódcy i klanowych obyczajów? — miauknęła neutralnym tonem, chociaż na pysk cisnęły jej się wszelkie rozmaite przekleństwa w każdej barwie tęczy.
Leśny Pożar prawie się opluł, słysząc skrzeczący mu nad uchem głos liderki. Zastygł nagle, wciąż nachylony nad nim, z nieco zdesperowanym pyskiem ukrytym przed wzrokiem Kamiennej Gwiazdy, próbując wymyślić sposób na wymiganie się z tego.
— Nauczyły. Nie robimy nic złego, Kamienna Gwiazdo, nawet jeśli nie wygląda to najlepiej. Pomagałem tylko Jeleniemu Puchowi wstać. Podwinęła mi się łapa jak przyszliśmy i na niego wpadłem — mruknął uspokoiwszy wyraz pyska, po czym z neutralnością spojrzał jej w zielone ślepia, nawet nie dając po sobie poznać, że wzięła go z zaskoczenia.
Za to on zadrżał cały, patrząc na stojącą w wejściu liderkę. Przełknął ślinę, a gardło ścisnęło mu się boleśnie. Na Klan Gwiazdy! Tak szybko wróciła?! No to mieli poważny problem! Już się bał jej gniewu, tego co im zrobi. Umrą! Słysząc tłumaczenie Pożaru, skinął łbem, podnosząc się na łapy
— T-tak... Przewłóciłem się. Leśny Pożał pomagał mi wstać. Nie łobiliśmy nic co mogłoby cię obłazić, Kamienna Gwiazdo — skłamał, mając nadzieję, że kotka im uwierzy
— Więc z jakiegoś powodu postanowiliście wejść w głąb legowiska lidera, gdzie już na samym progu można stwierdzić, czy przywódca jest w środku, czy go nie ma i potknęliście się akurat stojąc na moim posłaniu, spadając akurat w taką pozycję? — Jej wzrok utkwiony był głównie w Pożara. — Już nie mówiąc o tym, że Jeleni Puch nazwał cię Leśną Gwiazdą. Dość duży ten przypadek.
Cóż, z tego, szczególnie ostatniego, ciężko będzie się wytłumaczyć. Co oni narobili!
— Mieliśmy powód. Chcieliśmy poczekać na ciebie z raportem, jednak byłaś nieobecna. Sprawa jest dosyć ważna, więc chcieliśmy cię powiadomić jak najprędzej. Na dworze jest ziąb, więc, i tu przyznaje, być może niewłaściwie, postanowiliśmy wejść do środka. Wtedy potknąłem się i przewróciłem na Jelenia — wytłumaczył ze stoickim spokojem syn Rozżarzonego Płomienia, unosząc głowę. Na ostatnie zdanie zmarszczył tylko brwi, przybierając zdziwioną, zaskoczoną minę. — Leśną Gwiazdą? Cóż, schlebiałoby mi to bardzo, jednak nigdy nie słyszałem, by ktoś mnie tak nazwał. Z szacunkiem, może coś ci się przesłyszało?
Pokiwał głową, popierając wszystko co mówił partner. On wiedział jak ich z tego wszystkiego wykaraskać. Udowodnił mu już, że był mądry i potrafił wszystko zmienić na swoją korzyść.
— To pławda. To było bałdzo pilne. Przewłócił się i upadliśmy. Nie mówiłem nic o Leśnej Gwieździe. Nawet nie wpadłbym na to, by go tak nazwać, bo przecież to ty jesteś gwiazdą, Kamienna Gwiazdo. — Wtulił się w bok kocura, nie czując się komfortowo pod tym jej uważnym wzrokiem.
— Nic mi się nie przesłyszało i wiemy o tym wszyscy. Tak się składa, że słuch mam dobry. — odparła spokojnie liderka, po czym skierowała wzrok na niego. — A jednak nazwałeś. I trudno się dziwić, jeśli jesteście razem. Dla mnie Wilcza Zamieć jest taką gwiazdką... Grunt w tym, że próbujecie to zataić. Naruszyliście granice szacunku do przywódcy swojego klanu i pobłażnie potraktowaliście mnie i jakiekolwiek zasady kultury, które obowiązują was w klanie, zwłaszcza jako wojowników, którzy powinni być świadomi tego, co robią i brać za swoje czyny odpowiedzialność. — Zwróciła pysk ku Pożarowi. — Muszę przyznać, że jest mi przykro, że usłyszałam z twego pyska takie kłamstwa. Uchodziłeś za tak dobrego i grzecznego kota. Poprawiłeś się od czasu kary. A teraz... Mówisz mi prosto w pysk coś tak absurdalnego... Nie chcę być oczywiście nieuprzejma, jednak sami chyba przyznacie, że wasza próba wybrony nie była dość udana. Mówisz także, Leśny Pożarze, że sprawa była ważna. Czemu więc, tutaj weszłam, nie powiedziałeś od razu o raporcie, który uważasz za ważny? — miauknęła, kryjąc w sobie zawiść i satysfakcję, bo czuła, że to dość mocny argument. — Gdy sprawa jest ważna, to zwykle nie zwleka się z nią i odstawia pomniejsze dyskusje na bok, by szybko złożyć raport. Nie zrobiłeś tego jednak, więc widocznie nie był tak ważny, jak mówisz. Mogliście zaczekać w legowisku wojowników. Zimno nie powinno być uzasadnieniem dla dwóch dorosłych kotów. Koty w waszym wieku potrafią poradzić sobie w dużo gorszych warunkach. Dlatego też, moi drodzy, nie mogę pozostawić tej sytuacji bezkarnie i mam nadzieję, że zrozumiecie to i jak honorowi wojownicy, którymi nie wątpię, że każdy z nas chciałby być, i przyjmiecie na siebie odpowiedzialność za swoje czyny. Muszę to przemyśleć w samotności. Nie spodziewałam się jednak tego po was — miauknęła.
Leśny Pożar wypuścił nosem powietrze z cichym świstem.
— Jeleń, wyjdź na moment proszę. Chciałbym porozmawiać sam na sam z Kamienną Gwiazdą — mruknął w końcu, opuszczając łeb.
Spojrzał na kocura niepewnie, ale spełnił jego prośbę. Bał się, a łapy już go świerzbiły do ucieczki. Wyszedł, mijając czarną szerokim łukiem, co było ciężkie, bo stała w wejściu. Udało się jednak mu umknąć na zewnątrz, mając nadzieję, że to co Leśny chciał zrobić wypali i uda być może uda im się uniknąć kary. Co oni najlepszego zrobili! Oby Kamień ich nie zjadła. Chociaż... Może to Pożar da jej w kość? Zastraszy? Odbierze władzę? Pozostało mu czekać.
<Pożar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz