Promienie wpadające do legowiska obudziły rudego ucznia, który spał. Gdyby nie słońce, to pewnie cicha rozmowa dwóch kotów wyciągnęłaby kocura z pięknej krainy bez jego matki i mentora. Czy te dwa koty nie mogły rozmawiać w innym miejscu? Podniósł swoją głowę z łap i rozglądnął się, szukając źródła dźwięku. Po chwili znalazł je. Była to szylkretowa kocica i rudy kocur, którzy leżeli w legowisku uczniów, mimo iż byli zdecydowanie za starzy, by być uczniami. Według tego, co słyszał od starszych od siebie, Szczypiorkowa Łapa miała aż 103 księżyce, a Falująca Łapa miał ich aż 80. To zdecydowanie za dużo jak na uczniów.
- Możecie rozmawiać ciszej? Jakbyście nie zauważyli, nie jesteście tu sami. - Powiedział Hiacyntowa Łapa, próbując uciszyć dwójkę kotów. Od razu wzrok dwójki uczniów wylądował na nim.
- Najmłodszy kot w klanie i mnie poucza? Czy ty to widzisz Szczypiorkowa Łapo? - Odpowiedział rudy kocur z cichym śmiechem. - Jakiś szczyl mówi mi co mam robić, a co nie.
- Gdyby nie pewna kocica, która cudem dostała się do władzy, nie bylibyśmy uczniami i wrócilibyśmy do starej rangi wojownika. A ty nie narzekałbyś na naszą obecność. Wszystko wraca do początku. - Powiedziała szylkretowa kocica.
- Kamienna Gwiazda przywróciła was do roli uczniów, jak byliście wojownikami? - Zapytał ciekawy uczeń.
- Niestety, jest to prawda. - Przyznała kocica. - Gdyby ta istota już umarła ze starości, to z pewnością otrzymałabym swe prawdziwe imię przed własną śmiercią.
- Musieliście coś zrobić, aby na to zasłużyć. Nasza przywódczyni nie mogła tak po prostu nałożyć na was kary. - Powiedział Hiacynt.
- Ona po prostu nienawidzi nas, rudych! - Prawie od razu po słowach Hiacynta, odpowiedział starszy kocur. - Tylko o to chodzi. I najgorsze w tym jest to, że nikt tego nie zauważa i żyjemy, jakby nic się nie działo.
- Ta kocica nienawidzi wszystkich rudych, z wyjątkiem Tygrysiej Smugi, co też na Ciebie wpływa. - Powiedziała kocica. - Pamiętaj Hiacyntowa Łapo, że też jesteś jednym z nas i to również Ciebie dotyczy.
***********
Właśnie Hiacynt wrócił z małego spaceru z Kwiecistym Pocałunkiem. Kocica nie zabrała go daleko, a raczej kręcili się blisko obozu, spędzając ze sobą czas. Mimo iż dużo rzeczy w kocicy nie było zrozumiałe, to on to przemilczał. Wolał towarzystwo tej kocicy niż jego mentora. Z tą kotką, chociaż przez chwilę, mógł oderwać się od swych problemów.
- Oderwanie się na chwilę od obozowego szumu to był świetny pomysł, Kwiecisty Pocałunku. - Powiedział rudzielec, kładąc na ziemię kwiaty, które zerwał podczas spaceru. Oczywiście, nie były one dla niego, a dla jego brata. Postanowił udekorować mu jego legowisko, bo tak pusto i brzydko wyglądało. Tak nie mogło zostać.
- Wiedziałam, że Ci się spodoba. Mnie zawsze to poprawiało humor po złym dniu. - Powiedziała kocica. - A dla kogo te kwiaty przynosisz? Czyżby były dla Ciebie?
- Nie, nie są dla mnie. Dla brata. - Odpowiedział Hiacynt, aby tylko odciągnąć podejrzenia, że ten lubi kwiaty. Przecież on ich nienawidził, tak jak swego pierwszego członu! Nagle pojawił się biały kocur, którego ostatnio odgonił jego mentor jak rozmawiali. Miał nadzieje, że tak ponownie się nie stanie.
- Hiacyntowa Łapo, teraz naszej rozmowy nie przerwie pewien rudy kot, bo jest na polowaniu. - Powiedział Owcza Pierś, nawet nie witając się z dwójką kotów. Oba koty spojrzały na siebie, a później na nowo przybyłego kota.
- Witaj Owcza Pierś. Mnie też jest miło Cię widzieć. - Powiedział rudy uczeń, zaznaczając brak przywitania się wojownika.
- Witaj Hiacyntowa Łapo i Kwiecisty Pocałunku. - Przywitał się wreszcie wojownik. - Miło mi Cię zobaczyć wreszcie bez twojego mentora.
- Aż tak jest źle? - Zapytała niebieska kocica. - Przyznaj się, nie lubisz go.
- Nie to, że go nie lubię. Wydaje się tylko dziwny. Bardziej niż te rude koty. - Powiedział wojownik, po czym spojrzał na Hiacynta. - Oczywiście bez Ciebie Hiacyntowa Łapo.
- Dziękuje, że to zaznaczasz, bo po czułbym się w tej grupie kotów, którą właśnie obrażasz.
- Nie obrażam kotów. Ja tylko stwierdzam fakty. Myślisz, że czemu Falująca Łapa i Szczypiorkowa Łapa są uczniami? Przez ich okropne zachowanie, które nie da się już zmienić, niestety.
- Nie przejmuj się jego słowami Hiacyntowa Łapo. Jeszcze nie przyszedł czas, aby przejmować takimi sprawami. - Wtrąciła się kotka. - Jak na twoje pochodzenie, to jesteś świetny.
Jak na jego pochodzenie? Zdziwiło to go, jednak kocica zakończyła ten temat i przeszła na jakieś inne głupoty, zostawiając go bez odpowiedzi.
***********
Siedział on na brzegu obozu, wraz ze swoją liliową ciotką, obserwując koty będące w obozie. Zastanawiało go, już od kilku dni, słowa Kwiecistego Pocałunku krążyły mu po głowie. Próbował je rozgryźć, jednak nie potrafił tego zrobić. Musiałby zapytać o to kogoś, jednak nie chciał zdradzać swych podejrzeń innym.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - Dotarło nagle do jego uszu pytanie Zakrzywionej Ości. Wbił w nią swój wzrok. - No oczywiście, że nie. Mogłabym mówić Ci o planie twojego zabójstwa, a ty byś nie zareagował. Czarnowroni Lot nie uczył Cię, że trzeba zawsze być uważnym?
- On mnie niczego nie uczy! - Odpowiedział natychmiast kocur na pytanie kocicy.
- Nie podnoś na mnie głosu Hiacyntowa Łapo. - Wysyczała liliowa wojowniczka. - I znowu powracamy do tego samego tematu. Zwykłe tak lub nie, by wystarczyło. Masz to po swej matce.
- Nawet jej tu nie przywołuj! Nawet na to nie zasłużyła, ta kula brudnego futra. - Powiedział wściekły kocur. Każde słowo kocicy powodowało to, że ten coraz bardziej ten był zły. Zamiast się uspokajać i powrócić do spokojnej rozmowy to działo się coś odwrotnego.
- Uważaj na swoje słowa młodzieńcze. Nie zapominaj, kto był z tobą i Cię wychował, gdy Łasiczy Skowyt wychodziła poza obóz, zostawiając was samych.
- Malwinowa Łapa był ze mną i tylko on. On mi tylko został, a ty wraz z Czarnowronim Lotem chcecie go odsunąć go ode mnie.
- Nie tak Cię wychowałam. Powtarzam Ci to tysięczny raz. Czarnowroni Lot jest świetnym mentorem, jednak ty tego nie zauważasz. Na nikogo lepszego nie mogłeś trafić. Gdy ostatnio z nim rozmawiałam o tobie, to powiedział-.... - Nie dane było jej dokończyć, bo rudy kocur jej przerwał.
- Rozmawiałaś z tym potworem o mnie i jeszcze go wspierasz?! Jesteś tak samo okropna, jak on, a może nawet gorsza niż on!
- Hiacyntowa Łapo, uspokój się wreszcie! - Po słowach kocicy kocur wstał i ruszył w stronę swego legowiska. - Gdzie ty się wybierasz? I tak wrócisz, bo nie masz nikogo innego.
To były ostatnie słowa, jakie usłyszał kocur. Nie chciał teraz słuchać tej kocicy ani nikogo innego.
***********
Siedział właśnie w obozie, słuchając narzekań Długich Rzęs. Niestety musiał siedzieć z nim. Wolał słuchać jego narzekań niż błąkać się po obozie lub być na treningu z Czarnowronim Lotem. Ostatnio nawet Zakrzywiona Ość wprowadziła go w złość, co było dla niego czymś nowym. Zawsze wydawało mu się, że ta kocica była mu bliska i robiła wszystko, aby go uszczęśliwić, ale okazało się, że było zupełnie odwrotnie.
- Zaraz polowanie wraz z Diamentową Grotą i Czajkowym Zaćmieniem mnie czeka. - Wyrwał go ze swych myśli głos niebieskiego wojownika. - To będzie dopiero koszmar! Te dwie kotki razem ze mną.
- Niestety nie jestem w stanie Ci pomóc, więc mogę Ci tylko życzyć powodzenia. - Powiedział rudzielec.
- Ale możesz mi pomóc! Zamienić się ze mną. - Powiedział nagle wojownik. - Ty pójdziesz z nimi na polowanie, a ja zostanę w obozie.
- Nie wiem, czy to dobry plan. Czemu miałbym to robić? Przecież sam mówiłeś, że to będzie piekło. - Zapytał uczeń. - Jeśli to mogło być piekło, to czemu miałby się w to pakować?
- Czemu? Już Ci mówię. Ty możesz poćwiczyć polowanie i zrobić coś dobrego dla klanu, a ja zostanę i odpocznę i może wezmę Falującą Łapę na trening. Czy to nie brzmi Ci jak cudny plan?
- Nie. To brzmi dla mnie jak próba wrąbania mnie w polowanie, na które nie chcesz iść.
- Nie o to mi chodzi. Zależy mi tylko na twym treningu Hiacyntowa Łapo. - Powiedział kocur i dalej coś tam dalej mówił, jednak uczeń go nie słuchał. Jego wzrok wbity był w jego mentora, który zaczął iść w jego kierunku. Tylko go tu brakowało z tym jego treningiem, który zdaniem Zakrzywionej Ości, był idealny..
- Hiacyntowa Łapo, kończ tę konwersację, bo idziemy na trening. - Powiedział rudy wojownik, kiedy znalazł się blisko dwóch kotów. Przerwał on Długim Rzęsom, co skutkowało tym, że niebieski kocur nie był z tego powodu zadowolony.
- Nie mogę iść na trening teraz Czarnowroni Locie. - Słowa ucznia zdziwiły jego mentora. - Bo idę na polowanie z Diamentową Grotą i Czajkowym Zaćmieniem. Zamieniłem się już z Długimi Rzęsami. Prawda? - Wzrok kocura poleciał na nie rudego wojownika.
- Prawda. Prosiłem o Hiacyntową Łapę o zastąpienie mnie na polowaniu, bo muszę wyciągnąć mego ucznia na trening i zgodził się on. - Na całe szczęście, wojownik potwierdził jego słowa.
- Wybacz mi Czarnowroni Locie, ale muszę już iść. Nie mogę pozwolić, aby te dwie kocice na mnie czekały. - Powiedział Hiacynt, po czym ruszył w stronę dwóch kotek, które już czekały na niego. Czuł na sobie wzrok swego mentora, jednak nie odwrócił się. Czekało na niego polowanie, które mogło być piekłem, jak mówił Długie Rzęsy. Jednak z pewnością było lepsze niż jakiś trening z jego mentorem. Podszedł on do szylkretowych kocic i przywitał się z nimi, po czym wyjaśnił, czemu idzie on zamiast wojownika, na co kocice tylko przytaknęły.
***********
Wraz z dwoma wojowniczkami ruszył w stronę granicy z Owocowym Lasem, którą wyznaczała droga grzmotu. Blisko niej mieli polować, aby później zgromadzić się ze zdobyczami i wrócić do obozu.
- Widzę, że Długie Rzęsy wykorzystał Cię, aby uniknąć obowiązków. - Powiedziała nagle Czajkowe Zaćmienie. - Nie jest to nic nowego, ale nie sądziłam, że ty dasz się w to wrobić.
- Każdego uda mu zbajerować. - Wtrąciła się Diamentowa Grota, która wcześniej była zadziwiająco cicho. - Tym bardziej takiego jakiegoś ucznia.
- Wypraszam sobie! Nie jestem jakimś uczniem. - Powiedział Hiacynt, podkreślając to jedno słowo.
- Oh, popłacz się za to małe słówko. No dalej. - Powiedziała Diamentowa Grota, jednak rudy kocur nie miał na te słowa odpowiedzi, co skutkowało ciszą. - No tak myślałam.
Po swych słowach kocica przyspieszyła kroku, odchodząc od tej dwójki kotów.
- Nie przejmuj się nią Hiacyntowa Łapo. Ona dla wszystkich jest jak rzep na ogonie. - Próbowała go pocieszyć Czajkowe Zaćmienie. - Niech zapoluje i będziemy mieli na chwilę spokój.
Przeszli razem jeszcze kawałek, po czym się rozdzielili. Czajkowe Zaćmienie złapała swój trop, a rudy kocur ruszył dalej, szukając swojego. Dotarł do drogi grzmotu, o której tak dużo słyszał złych opowieści. Jednak zamiast odejść od niej i nie narażać się na potwory, które po niej jeździły, to został, bo zauważył kogoś po drugiej stronie. Podszedł do krawędzi drogi, próbując wyłapać zapach od kocura. Nagle ten go zauważył i zaczął przyglądać się dokładnie temu, co robił. Do Hiacynta dotarł zapach, który nosiły koty z Owocowego Lasu, zmieszany ze smrodem drogi grzmotu. Myśląc logicznie, nawet nie musiałby sprawdzać zapachu, aby upewnić się, że kot należy do Owocowego Lasu. Przecież siedział on po drugiej stronie drogi, która należała właśnie do owocniaków. Musiał być od nich lub być samotnikiem, jednak póki ten nie przekroczył granic, to Hiacynt nie musiał się nim przejmować. Kojarzył jednak to futro i oczy. Skądś go znał?
- Kojarzę Cię. - Wypalił w końcu ciemny kot. Rudzielec chwilę musiał zastanowić się, czy zdradzić nieznajomemu swe myśli, czy udawać głupca, który nie wie, o co mu chodzi.
- Huh? Ja Ciebie również. - Powiedział po chwili kocur, wybierając pierwszą opcję. Ciekawiło go, jak to się dalej rozwinie.
- Gęgawa. Pamiętasz zgromadzenie i dwóch całujących się uczniów, od których odeszliśmy? Tak, to ja. - Wyjaśnił nagle nieznajomy, a Hiacynt przypomniał sobie o tej sytuacji. Było coś takiego. I właśnie skąd go kojarzył!
- Pamiętam to bardzo dobrze. Tego nie da się zapomnieć. - Przyznał rudy uczeń. - Hiacyntowa Łapa, jeśli nie zdążyłeś poznać mojego imienia. Dużo się wtedy działo. - Przedstawił się, bo wcześniej zrobił to drugi kocur. Nie mógł pozwolić na nie zdradzenie swego imienia, gdy zrobił to już drugi kot. - Mam nadzieję wielką, że sytuacja ze zgromadzenia nie powtórzy się i ja nie będę musiał ratować mego brata przed twym bratem, a bardziej przed ich zakazanym romansem.
- Oczywiście, że nie. Bryza teraz-... - Zaczął Gęgawa, jednak przerwał mu przejeżdżający potwór, który znalazł się zdecydowanie za blisko rudego kocura, co dopiero teraz on zauważył. Odsunął się kilka kroków w tył, aby poczuć się bezpiecznie. Przynajmniej chwilowo. - A co ty tu robisz? Trening odnośnie drogi grzmotu lub granic? - Kontynuował Gęgawa, jakby przejeżdżający potwór wcale nie przerwał mu swej wypowiedzi.
- Czarnowroni Lot w życiu nie puściłby mnie samego przy drodze grzmotu. - Powiedział rudy kot, pomijając fakt, że jego mentor by się tego dopuścił, jeśli jego w planach miałby go zabić. - Polowanie zaprowadziło mnie w te strony, chociaż zapach tego miejsca powinien mnie odpędzić. Chociaż… To samo pytanie mógłbym zadać Ci Gęgawo. Co ty tu robisz? Nie sądzę, że sam, z własnej woli, byś tu przyszedłbyś obserwować przejeżdżające stwory. Czy mam racje?
< Gęgawo? >
Npc: Szczypiorkowa Łapa, Falująca Łapa, Kwiecisty Pocałunek, Owczy Pęd, Zakrzywiona Ość, Długie Rzęsy, Czarnowroni Lot, Czajkowe Zaćmienie, Diamentowa Grota
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz