Z każdym kolejnym dniem było coraz cieplej. Smolista sierść Gęgawy w świetle gorącego słońca wyglądała na ciemnorudą i wypłowiałą. Mrużył oczy od rażącego światła. Bez wątpienia Pora Zielonych Liści była już w drodze i to blisko.
Jabłonie kwitły w Owocowym Lasku, roztaczając wokół przyjemny zapach i widok. Gęgawa przepadał za kwiatami i nigdy nie potrafił zrozumieć dlaczego niektóre kocury miały z nimi zatargi. Że to tylko i wyłącznie dla bab, a każdy prawdziwy facet może ich dotknąć i je zebrać tylko w celu dania ich sympatii. Gęgawa uważał to za bezsensowne. Kwiaty były jedynie barwnymi pękami roślin, których celem było przemienienie się w owoc. Dlaczego ktokolwiek miałby im przypisywać taką rolę?
— Gęgawa, przestań filozofować, tylko tu chodź! — krzyknął do niego Bryza. Ano tak... zdążył już zapomnieć o tym, że nie był tu sam. Wychylił łeb i zerknął przez drzewa, by zobaczyć swojego brata, skaczącego we wszystkie strony świata i spokojnie leżące między rześkimi źdźbłami traw Świergot i Łuskę. Kotki ze sobą rozmawiały, natomiast Bryza kręcił wokół nich chaotyczne i szybkie kółka, zaburzając spokój łąki. — Gdzie się pałętasz? Wszyscy są tu!
— A co ty tak właściwie robisz? — Czarny podniósł jedną brew, zauważając w zachowaniu brata wskazówki na to, że nie biegał bez powodu.
— Gonię muchę! — odparł, powracając do skakania i biegania za owadem. Świergot westchnęła na ten widok, kontynuując rozmowę z Łuską. Gęgawa przysiadł się do uczennic, kładąc się przy niebieskiej. Jej łapa była nadal nieco zraniona, ale kotka zdawała się być nie tylko w lepszym stanie, ale też w lepszym humorze.
— Nie nudzi ci się tak ciągle od nas uciekać? — zapytała Łuska. — Co ty takiego interesującego widzisz w tych drzewach?
— Będąc szczerym, niewiele. Ale otoczenie natury pozwala mi się skupić na własnych myślach — wzruszył ramionami Gęgawa, obserwując pędzącego Bryzę. Kocur się nie poddawał i rzucał się za latającym owadem. Z tą różnicą, że był to teraz jakiś chrabąszcz. Czy Bryza to zauważył? Nie był przekonany.
— Będziesz się skupiał kiedy indziej. Teraz posiedzisz z nami — wymruczała Świergot, mierząc rodzeństwo wzrokiem. — Czy chcesz czy nie — dodała po chwili.
Gęgawa się cicho zaśmiał. Cóż... nie miał problemu. Przecież mógł znaleźć chwilę dla rodziny i przyjaciół, po to tu zresztą przyszedł.
— Zaczynam podejrzewać, że Śliwka ma poprzestawiane klepki w mózgu — miauknęła Łuska. — Przyszła po treningu wraz ze swoim mentorem do Witki, bo tylko ona tam wtedy była. Przyszła z jakimś cierniem w łapie czy czymś podobnym, ale Witka wyglądała na tak strapioną... wiecie jak ona trajkocze? O wszystkim i to takim zgrzytliwym, wysokim głosikiem. Brzmiała jak przerażona mysz i to wielkości kota. Tym piskiem mogłaby kamienie łamać.
— Ciekawie tam u ciebie — mruknął Gęgawa.
— Nieprawda. Same nudy. I wrzaski...
— Aaa! — krzyknął niespodziewanie Bryza, jak gdyby go zarzynano. Wierzgał na boki głową, przyciągając zainteresowanie i niepokój trójki uczniów. Wszyscy jednak rozluźnili się, gdy kocur ze swojego nosa ściągnął małego żuczka i odrzucił na ziemię. A po chwili już wszyscy zanieśli się śmiechem.
POSTACIE NPC: Świergot, Łuska, Śliwka
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz