*jeszcze Pora Nagich Drzew*
Spojrzał na Miodunkę, która gdzieś go ciągnęła. Nadal nie miał zbytnio ochoty, by wychodzić ze swojego legowiska, lecz zmuszony przez nieustanne prośby kotki, ugiął się i ruszył za nią, do pokrytego śniegiem lasu. Nie miał pojęcia czego od niego chciała. Zwierzyny w ogóle nie było, przez co wielu Owocniaków głodowało. To jednak nie dotyczyło jego. Miał mięso samotnika, który dzięki mrozom starczył mu na dłużej, zachowując świeżość. Jednak i ono było na wyczerpaniu. Tak samo jak jego chęci do życia.
- O co chodzi? - miauknął do liliowej, próbując dowiedzieć się od niej czegoś sensownego.
- Mam coś specjalnego dla ciebie - powiedziała, prowadząc go dalej do przodu.
Co niby mogła dla niego mieć? Przecież doszedł już do siebie. Nie musiała go niańczyć. Nadal miał jednak jej to za złe, bo pragnął przepaść i już więcej nie istnieć. A ona... uratowała go...
- Co takiego?
- Zobaczysz! - zaszczebiotała. - Już jesteśmy na miejscu! - Wskazała na swoje dzieło, którym było serduszko zrobione z kości na ziemi, które odkryła ze śniegu.
Spojrzał na to dzieło, przystając.
- Um... bardzo ładne. Sama je zrobiłaś? - zapytał, próbując ukryć speszenie tym prezentem.
W co on się wpakował?! Oczywiście pamiętał to, że kotka uznała ich za parę, lecz sądził, że były to tylko żarty. Teraz też podchodził do tego jak do zabawy, podobnej do tej, którą wymyślał jej brat.
- Tak! - przytaknęła, przysuwając się do niego. - Specjalnie dla ciebie... - dodała, liżąc go po policzku.
Lekko się spiął, ale zaraz się rozluźnił, by nie zepsuć tej ważnej dla niej chwili. Kto wie jakby zareagowała? Lukrecja pewnie od razu rzuciłby się na niego z falą wyzwisk. Oczywiście jego siostra była inna. Udowodniła mu to na wiele sposobów, jednak skoro kręciły ją takie randki... Musiała mieć coś z kremowym wspólnego.
- Pewnie są smaczne.
- Jeśli chcesz, możemy je zjeść - miauknęła, po czym wzięła pierwszą kostkę, usiadła i położyła między nimi tak, że jeden koniec znajdował się przy pyszczku Nikogo, a drugi przy tym jej.
Chwycił ją niepewnie, czekając na to co uczennica wymyśliła. Wyglądało to tak, jakby nie zamierzała jej puścić. Mieli jeść to razem? Chyba taki był zamysł. Rozłupali kostkę, po czym zaczęli wylizywać szpik. Kiedy dochodzili obydwoje do środka, ich nosy się spotkały, przez co Miodunka się zarumieniła i słodko do niego uśmiechnęła.
Speszony odwrócił wzrok, dalej liżąc to coś, przez co natrafił na język kotki. Wypuścił kość z pyska, czując jak palą go policzki.
- W-wybacz.
- To było...fajne - stwierdziła, przytulając się do niego.
- T-t-tak sądzisz? - wyjąkał, mentalnie krzywiąc się, że znów się do niego kleiła.
Ile można?! Był już tak przez nią wymiziany i wymemlany, że przesiąknął już całkowicie jej zapachem. Jednak nie odsunął się. Czemu? Może chciał tak jej się odwdzięczyć za to, że karmiła go resztkami, których bardziej potrzebowała? Gdyby tylko mentor go widział... Jak nic zrównałby go z ziemią.
Nagle Miodunka bez chwili namysłu, zetknęła się z nim noskami, mrucząc, po czym z powrotem wtuliła się w jego futerko.
Położył po sobie uszy, ale zaraz je uniósł, speszony tym jeszcze bardziej.
- A c-co to było?
- Pocałunek - odparła, dalej się do niego tuląc.
- J-j-ja inaczej się całowałem z twoim bratem... - przyznał niechętnie.
- Jak? - spytała.
- T-tak w policzek językiem... - wyjaśnił jej.
- W takim razie - Po czym go polizała. - Lepiej? - spytała.
Kiwnął powoli głową, czerwieniąc się pod futrem przez te czułości. A mógł się zamknąć...
<Miodunka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz