Obserwował przygarbioną, siedzącą w kącie żłobka kotkę, która patrzyła na wszystkich swoimi wielkimi oczami. Widział jak siorbała pod nosem, jakby wcale nie chciała tutaj być. Skąd ją wytrzasnęli? Zdawała się nie mieć mamy. Jedyne dorosłe w żłobku, które tutaj były, to jego matka i tej larwy Zając. Może została porwana?
Ciekawość sprawiła, że postanowił do niej podejść i się zapoznać. Nie wyglądała na groźną istotę, bardziej żałosną i słabą. Nie mogła go skrzywdzić tak jak liliowa vanka. Zresztą... Nie da się jej! Pokaże, że jest silnym kocięciem i ustawi tego nieznanego osobnika do pionu!
- Ej, ty. Jak ci na imię? - zapytał, ciekawsko wlepiając w nią swoje ślepia. - I czemu ryczysz?
Zaskoczona wbiła w niego wzrok. Z jej pyska zaczęły się wylewać krzyki i piski w jednym, po czym odskoczyła do tyłu.
Zdumiony wpatrywał się w nią chwilę. Dziwnie zareagowała. Tak... zabawnie. Co to były za dźwięki? Nie potrafiła mówić?
- Ej, co ci? - miauknął rozbawiony, ponownie podchodząc, by zobaczyć, czy znów to nieznane kocię zacznie odskakiwać.
Z powrotem zaczęła się drzeć, przy okazji mocząc się łzami. To było nieco irytujące, ale w jakiś sposób go rozśmieszyło. Widać było na pierwszy rzut oka, że mała ma jakieś problemy. Czy mu to przeszkadzało? Niezbyt. Dzięki temu czuł się pewniej.
- Ej, zamknij się. Robisz sceny - Usiadł, przekrzywiając główkę w bok. - No i co ryczysz? - prychnął dalej rozbawiony. - Nie zjem cię przecież. Jak ci na imię? Umiesz mówić?
Uciszyła się, pokornie zwieszając łeb.
- P-p-paskuda- pisnęła wysokim głosem.
Słysząc to, zaśmiał się. Paskuda? Zmierzył ją wzrokiem. No... w sumie wyglądała tak ble i fuj. Kotka zaczęła go bardziej intrygować. Ktoś o takim imieniu musiał mieć popaprane życie. Nie zamierzał jednak dawać jej przez to forów. On też chciał nieco się zabawić! Fajnie było mieć taką znajomą, którą można było wyzywać, bo przecież było to jej imię.
- Cześć, Paskudo - wybuchnął ponownie chichotem. - Ja jestem Nastroszony - przedstawił się, prostując się z dumą. - A to jest żłobek Klanu Nocy. Najlepszego klanu w lesie. Są tu sami odważni wojownicy, więc nie licz, że będziesz kimś super. Wyglądasz mi na beksę.
Skuliła się przytakując kocurowi.
- P-p-prze-przepraszam- wymamrotała cicho.- N-nie p-p-powinnam t-t-tu ch-chyba b-być.
- Prawda. Nie powinnaś. Jednak jesteś. Ciekawe kto się tobą zaopiekuję. Oby nie moja mama, ona nie lubi takich śmierdzących Paskud. - Skrzywił nosek. - Skąd dokładnie jesteś? Znaleziono cię w skunksiej norze? - zadrwił.
- N-nie w-wiem s-skąd j-jestem...- powiedziała cicho.- A-ale b-było t-tam d-dużo d-dwunożnych i-istot.
Słyszał o tych stworzeniach. Koty, które u nich mieszkały były uważane za gorszy sort. Wybierały życie niewolnika, by móc łatwiej przeżyć. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek spotka czyjegoś pupilka. Paskuda była nie kotem, a rzeczą... Odrażające... I Niezapominajkowa Gwiazda się zgodził, by do nich dołączyła? Fuj!
- Jesteś pieszczochem? - Skrzywił zdegustowany nos. - To wiele tłumaczy. Beksy zwykle stamtąd pochodzą. Ale imię to masz zarąbiste. Kto ci je nadał?
- M-m-mama, b-bo j-j-jestem p-paskudą i-i j-jestem o-od innych g-gorsza.
Zaskoczenie, to mało powiedziane co czuł. Więc uważała się za gorszą? Matka jej tak bardzo nie kochała? Przecież to było... cudowne! Poczuł coś dziwnego w piersi. Jakąś nieznaną siłę, powodującą że miał ochotę zrównać ją bardziej z ziemią. Te jej łzy, smutek były istną rozrywką, której pragnął. Dziwne myśli w takim małym ciałku, ale sam był zaskoczony, że to mu się podobało.
- Owszem. Pewnie tak jest. Nawet nie umiesz porządnie mówić, tylko się zacinasz - zauważył.
- P-przepraszam- miauknęła cicho z poczuciem winy.- N-nie umiem i-inaczej, p-prze-przepraszam.
- Mam pomysł! Nauczę cię mówić normalnie, co ty na to? - zaproponował, knując już szatański plan w głowie. - Poznamy się dzięki temu lepiej.
<Paskudo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz