W końcu kocica zdecydowała się ruszyć ze swojego bezpiecznego kącika. Wstała na łapy i niemal ocierając się bokiem o korzenną ścianę żłobka doszła do wyjścia. Świat na zewnątrz był szary i mokry. Nagie gałęzie wierzby zwisały smętnie, nadając temu miejscu dość upiornego wyglądu. Krople wody rytmicznie uderzały o powierzchnię kałuż, które z każdą chwilą były coraz większe i większe. Sroka owinęła ogon wokół łap i tępo patrzyła przed siebie. Brak obecności Arielki był dla niej dziwny. Mimo, że kocica nigdy nie spędzała ze swoimi córkami więcej czasu niż musiała, aby utrzymać je przy życiu, to jednak to właśnie ona przeważnie decydowała o tym co się z nimi działo. Teraz Sroczka była zupełnie sama. Znaczy, Paskuda dalej tutaj była, ale akurat jej obecność była Sroce najmniej potrzebna. Właściwie to gdyby nagle zniknęła to dla czarno-białej nie zrobiłoby to większej różnicy. Nagły pisk przerwał Sroce przemyślenia. Cała zjeżona odwróciła się za siebie, z resztą podobnie jak większość kotów przebywających w żłobku. Jednak gdy tylko namierzyła właścicielkę tego dźwięku, futro na jej grzbiecie opadło. Niemal niewidoczna na pierwszy rzut oka, brązowa postać, do złudzenia przypominająca nieduży kopczyk ziemi, kuliła się w rogu żłobka. Przed nią natomiast stała niewielka, liliowa koteczka o wyraźnie zmartwionym wyrazie pyszczka. Widać było, że nie ma pojęcia co się właściwie stało.
Sroka jednak wiedziała. Jej siostra była beznadziejna nie tylko pod względem wyglądu, ale również charakteru. Gdy tylko ktoś obcy się do niej zbliżał, wydawała z siebie wysoki, trudny do określenia krzyk. Tak samo było gdy zostały znalezione przez patrol Klanu Nocy. Wtedy Paskuda ze strachu była tak sparaliżowana, że skończyła będąc niesioną przez jednego z wojowników, bo w przeciwnym wypadku zostałaby tam na zawsze (co zdaniem łaciatej nie byłoby wcale takie złe). Sroka wywróciła oczami. Co za wstyd! Wszystkie obecne koty patrzyły teraz na Paskudę jak na wariatkę, a wzrok niektórych padł również na samą Srokę, zupełnie jakby zastanawiały się czy ta też zaraz zacznie piszczeć bez przyczyny. W wejściu do żłobka pojawiło się kilka zaciekawionych łbów, których uwagę zwrócił ten żałosny dźwięk. Sroka miała tego dość. Zdecydowanym krokiem podeszła do siostry, po czym bezceremonialnie złapała ją za kark i zaciągnęła po ziemi w najdalszy możliwy kąt legowiska. Przeciągnięcie czekoladowej nie było żadnym wyzwaniem, była lekka, chuda, a jej próby wyrwania się bezskuteczne. Po wypuszczeniu jej skóry z zębów wypluła z obrzydzeniem sierść czekoladowej i wydała z siebie cichy warkot. Wpatrywała się przez dłuższą chwilę w Paskudę, świdrując ją zielonymi oczami. Ta jednak nie raczyła nawet nawiązać z nią kontaktu wzrokowego. Siedziała skulona, próbując wydawać się jak najmniejsza. Czarno-biała uniosła wzrok z siostry i rozejrzała się po żłobku. Jedna z karmicielek zawołała do siebie kociczkę, która wcześniej najwyraźniej próbowała przywitać się z Paskudą. Pozostałe kocięta co jakiś czas rzucały im trudne do odczytania spojrzenia. Niektóre patrzyły na nie z konsternacją, inne z nieukrywanym zniesmaczeniem. Sroka im się zupełnie nie dziwiła. Też by tak patrzyła na wypłosza jakim była jej siostra. Jednak za jakie grzechy czarno-białej też się musi obrywać!
– Jesteś z siebie zadowolona? – zapytała chłodno Sroka.
<Paskuda?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz