Nie podobało mu się to, co działo się w obozie. Jak to wyruszali?! Już?! A ich żłobek? Co z nimi teraz będzie? To jedyne co dotąd znał. Nie żeby nie cieszył się na przygodę, ale tak nagle bez przygotowania, to było dla niego za wiele. Praktycznie obudził się ze słodkiego snu i już gdzieś mieli iść! Przysunął się bliżej siostrzyczki, czując niepokój w piersi. Nadal był zdezorientowany tym wszystkim.
- Mamo ja nie chcę iść za gwiazdkami. Czemu nie możemy tu zostać?
- Bo jest tu niebezpiecznie, Nastroszony. Czy wierzysz w Klan Gwiazdy czy nie, musimy opuścić nasz dom. - wyjaśniła z smutnym głosem. Matka chwyciła Mgiełke za fałd skórny, nawołując skinieniem łba wojownika stojącego nieopodal. Był to nikt inny jak Orzechowe Serce. - Weź go. - poleciła.
Kocur podbiegł do niej i wziął drugie z kociąt w pysk. Oboje ruszyli w stronę kotów, które powoli się zbierały w jedną zwartą grupę.
O nie! Ten bezoki pan go pochwycił i teraz niósł! Poczuł się z tego powodu źle, bo budził w nim nadal mieszane uczucia. Był... straszny. Rzucił siostrze spojrzenie zazdroszcząc, że szła w pysku mamy. Znów ją faworyzowała! Na dodatek to wiszenie było bardzo niekomfortowe! Nie podobało mu się, bo nie był w stanie się poruszyć! Czemu nie mogli iść inaczej w świat? I jak tu było niebezpiecznie? A tam gdzie te gwiazdki niby ich prowadziły, miało być lepiej? Skoro podążali za niebem, to naprawdę liderka miała nie pokolei we łbie. Już czekał na ogłoszenie przez nią faktu, że idąc za gwiazdką doszli donikąd.
- Mamo ja nie rozumiem - pisnął do niej niezadowolony.
- Kiedyś zrozumiesz. - zbyła jego pytanie mówiąc przez zęby.
W tym samym czasie Mgiełka bacznie obserwowała teren. Jeszcze nigdy nie widzieli tyle kotów zebranych w jednym miejscu.
- O patrz, Stroszku! Tam jest Krucza Gwiazda!
Zerknął we wskazanym kierunku, patrząc na staruchę, która to wszystko organizowała. Czemu musiała się wtrącać w rządy Niezapominajkowej Gwiazdy? Jego zdaniem kocur bardziej nadawał się na stanowisko lidera niż ona. Teraz z jej winy opuszczali dom!
- No i co że jest? - zapytał, bo nie wiedział o co takie halo. Nie przypuszczał, że siostra ma jakichś idoli. Myślał, że w jej głowie tylko siedzi Klan Gwiazdy.
- Podziwiam Kruczą Gwiazdę. Ona jest taka mądra i zna wartość naszego klanu. - wyjaśniła z dumą.
- A skąd to wiesz? Rozmawiałaś z nią? Nie widziałem jej nigdy w żłobku. - zauważył.
- Nie musiałam! - prychnęła. - Po niej to od razu widać, że harda z niej babka!
- Ja tam widzę, że jest posiwiała. I taka chuda. - skomentował to, bujając się na boki, przez kroki starszego wojownika.
- Tu nie chodzi o to jak wygląda! - rzuciło kocię.
- A o co? - niezbyt ją rozumiał.
- O charakter! Na Gwiazdki! Stroszku, czy ty w ogóle myślisz?
- Myślę! - zmarszczył gniewnie pyszczek. - Ale by poznać kogoś charakter, należy go najpierw poznać, a ty mówiłaś, że z nią nawet nie rozmawiałaś! Więc to ty nie myślisz! - wytknął jej to.
Był mądrzejszy od kotki! Patrzył przecież na świat w racjonalny sposób, a nie tak jak ona, która bujała się w marzeniach.
- Nie zawsze trzeba z kimś rozmawiać! Po niej to po prostu widać, a ty jesteś pewnie ślepy i tyle.
Gdyby nie wisiał nad ziemią, na pewno ukazałby swoje niezadowolenie, przez zirytowane podskoki.
- Nie jestem ślepy! Mam oczy i widzę jak jest naprawdę! - oburzył się, krzywiąc nosek.
Usłyszał głuche westchnięcie Orzecha, który się temu przysłuchiwał. Zapomniał, że przecież wszyscy ich podsłuchiwali! I to mama i ten dziwny pan!
- Nie kłócić mi się! - syknęła Tulipanowy Płatek.
- Dobrze mamusiu. - miauknęła cichutko, kładąc po sobie pędzelkowate uszka.
- Nie kłócimy się - burknął pod nosem, również na chwilę zwieszając swoje pędzelki po bokach.
Mama znów marudziła na coś czego nie było! To było takie irytujące! Nie chciał jednak jej dalej denerwować, bo bał się, że każe go zostawić. Wiedział do czego jest zdolna, gdy miała bardzo zły humor.
Zaczął więc rozglądać się po terenie, patrząc na mase kotów i jakieś dziwne drzewa. To był las... taki wielki! Otworzył aż pyszczek w szoku.
Siostrzyczka również spoglądała raz na lewo, raz na prawo i na tyle na ile pozwalało jej ciało zwisające z pyska matki.
- A-ale duże te drzewa!
Skinął łebkiem. Naprawdę świat był taki wielki!
- Ogromne - zawtórował siostrze. - Mamo, a daleko będziemy szli? - zapytał zaciekawiony.
Już powoli nudziło mu się to wiszenie w pysku Orzechowego Serca. Chciałby zejść na ziemie i nieco sam pozwiedzać!
- Tak szczerze sama nie wiem mój kochany. - mruknęła Tulipan.
- Na pewno zrobimy jakiś postój. - odezwała się Mgiełka.
Co ona tak nagle zrobiła się wszystkowiedząca? Skąd miała pewność, że będzie jakiś postój? A jak będą szli tak całą wieczność? W sensie już się tak czuł. Machnął niecierpliwie tylną łapką, ale mało mu to dało. Był przecież taki mały! Nie potrafił wyrwać się ze szczęk kocura.
- Ale mi się nuuudzi tak wisieć. Chcę się bawić - powiadomił te dwie.
Siostra nie odpowiedziała, bo już powoli zamykały jej się ślepka. Mama i jej znajomy, również zbyli to jego pytanie. Wydał z siebie niezadowolony pisk. Nie podobało mu się, że był zależny od starszych. Przez nich nie mógł spełnić swoich pragnień! Chciało mu się jęczeć i wyć, ale wzrok matki, skutecznie go uciszył, nim spróbował wydać z siebie jakiś odgłos. W oczkach zebrały mu się łezki, ale szybko przełknął tą gorycz niesprawiedliwości. Nie mógł płakać, bo mama będzie na niego potwornie zła! Zwiesił więc smętnie łeb, nie mając wyjścia, jak również oddać się w objęcia snu. To bujanie wojownika bardzo go nużyło i dość sprawnie uśpiło, z czego oczywiście nie był zadowolony.
<Mgiełko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz