Ilekroć sprawiał wrażenie, że dokonywał postępów, to zaraz zawodził go, upadając. Nie tylko w rzeczywistości. Krwawnik czuł, że we wnętrzu arlekina co rusz zachodzą nowe zmiany.
Naprzemiennie staczał się i odbijał od dna. Z tym, że zdecydowanie częściej gryzł piach.
— Dobra, nie ośmieszaj się już dłużej. Kończymy na dziś — rzucił w końcu, zawracając do obozu bez czekania na niego.
— Dobra, nie ośmieszaj się już dłużej. Kończymy na dziś — rzucił w końcu, zawracając do obozu bez czekania na niego.
***
po wojnie z Klanem Nocy
Widział, że uczeń dużo mu się przypatruje. Sytuacja w klanie wciąż była śmieszna, a ten wyglądał, jakby w ogóle go to nie cieszyło.
Przecież nie tak dawno zwyciężyli w wojnie, w której młody miał okazję nawet zabić. Na co narzekał?
Bezkarne morderstwo na oczach dwóch klanów. Brzmiało jak nierealne marzenie, a jednak wystarczył konflikt między dwiema grupami i można było beztrosko dokonywać niemoralnych czynów.
— Coś ty taki zwieszony jak mokry kundel? — prychnął, widząc smutek w żółtych ślepiach. — Idziemy na trening. Dzisiaj zobaczymy, jak sprawnie radzisz sobie na drzewach — oznajmił. — A wierz mi, że w tej kwestii mocno w ciebie wierzę.
— Coś ty taki zwieszony jak mokry kundel? — prychnął, widząc smutek w żółtych ślepiach. — Idziemy na trening. Dzisiaj zobaczymy, jak sprawnie radzisz sobie na drzewach — oznajmił. — A wierz mi, że w tej kwestii mocno w ciebie wierzę.
Nie bez powodu skupiał się na wytrenowaniu łap u Nikta. Sam nie dzierżył w nich zbyt dużą siłą, więc chciał wykorzystać młodszego.
To, z czym miał największy problem, co było jego najbardziej dobijającą słabością, uczynił silną stroną u swego ucznia.
— Powiedzmy... — rzekł niechętnie. Nie będzie go za dużo chwalił, bo się jeszcze rozleniwi.
— M-mam dla ciebie informację, panie — odezwał się tak nagle, przerywając plątające się w jego głowie myśli.
— Co? — Spojrzał na niego przelotnie. — Czy zamierzasz zanudzać mnie i dołować kolejnymi historiami o tym, jak ktoś cię zlał, czy jednak wolisz powiedzieć coś sensownego? — mruknął. — Zastanów się dwa razy, bo nie będę marnował czasu na słuchanie twoich lamentów — ostrzegł z warkotem.
— T-to nie będą lamenty, panie. Mam informację o władzy jak i o Agreście, które powinny cię zainteresować — miauknął, schylając pokornie łeb
Krwawnik zatrzymał się gwałtownie, unosząc zaciekawione spojrzenie na arlekina.
— Agrest? A co mi istotnego możesz powiedzieć na jego temat? — prychnął. — Znowu spoufala się z Krzemieniem? Że też ten dziad się jeszcze niczego nie nauczył...
— Dowiedziałem się, że jest nam przychylny. Jest za tym, by dać mi i mojej siostrze prawa, byśmy byli prawdziwymi Owocniakami, a nie... podkotami. Ma jakąś znajomą, co jej nocniaki kociaki porwały, jednak nie znam szczegółów. Na dodatek klei się do niego Kuklik. Chyba są parą... — zdradził. — Z tego co wiem, to Krzemień już się z nim nie zadaje — dodał na pocieszenie.
Bicolor mimowolnie przewrócił oczami. Gadanie o niczym, po co mu prawa dla jego ucznia?
— Sam dbaj o swój biznes i prawa, nikt nie powinien tego za ciebie załatwiać — fuknął. — Świetnie, że odpuścił sobie Krzemienia. Ale co to za znajoma? Zdradza dla niej klan? — dopytywał.
— M-mam dla ciebie informację, panie — odezwał się tak nagle, przerywając plątające się w jego głowie myśli.
— Co? — Spojrzał na niego przelotnie. — Czy zamierzasz zanudzać mnie i dołować kolejnymi historiami o tym, jak ktoś cię zlał, czy jednak wolisz powiedzieć coś sensownego? — mruknął. — Zastanów się dwa razy, bo nie będę marnował czasu na słuchanie twoich lamentów — ostrzegł z warkotem.
— T-to nie będą lamenty, panie. Mam informację o władzy jak i o Agreście, które powinny cię zainteresować — miauknął, schylając pokornie łeb
Krwawnik zatrzymał się gwałtownie, unosząc zaciekawione spojrzenie na arlekina.
— Agrest? A co mi istotnego możesz powiedzieć na jego temat? — prychnął. — Znowu spoufala się z Krzemieniem? Że też ten dziad się jeszcze niczego nie nauczył...
— Dowiedziałem się, że jest nam przychylny. Jest za tym, by dać mi i mojej siostrze prawa, byśmy byli prawdziwymi Owocniakami, a nie... podkotami. Ma jakąś znajomą, co jej nocniaki kociaki porwały, jednak nie znam szczegółów. Na dodatek klei się do niego Kuklik. Chyba są parą... — zdradził. — Z tego co wiem, to Krzemień już się z nim nie zadaje — dodał na pocieszenie.
Bicolor mimowolnie przewrócił oczami. Gadanie o niczym, po co mu prawa dla jego ucznia?
— Sam dbaj o swój biznes i prawa, nikt nie powinien tego za ciebie załatwiać — fuknął. — Świetnie, że odpuścił sobie Krzemienia. Ale co to za znajoma? Zdradza dla niej klan? — dopytywał.
Gdyby takie brudy wyszły na światło dzienne, załatwiłby sobie dodatkową rozrywkę w klanie.
— N-nie wiem tego panie. J-jeżeli w Owocowym Lesie nie znasz nikogo, komu Klan Nocy porwał kocięta, to musi być ktoś z zewnątrz. Może Burzak lub samotnik? Tylko z nimi mógłby się spotykać — podzielił się z nim swoimi przemyśleniami na ten temat.
— Ciekawe — rzekł, powoli trawiąc te informacje. — Powiedzmy, że ta wiedza może mi się kiedyś przydać. Teraz gadaj, co wiesz o władzy — zażądał.
— Ciekawe — rzekł, powoli trawiąc te informacje. — Powiedzmy, że ta wiedza może mi się kiedyś przydać. Teraz gadaj, co wiesz o władzy — zażądał.
— Janowiec był mordercą. To on zabijał te koty w lesie. Prawdopodobnie. Wiem, że w przeszłości też mordował. Szantażował liderkę, dlatego ta się go słuchała. Dyrygował nią z ukrycia. To on naprawdę rządził w Owocowym Lesie. Miał tu swoich popleczników, którzy mu w tym pomagali. Komara i Wiatra, i podobno jeszcze kogoś. Komar został zastępcą z jego woli, bo rozkazał tak Brzoskwince.
Oniemiał, słysząc to wszystko. Brzmiało tak dokładnie, że aż nieprawdopodobne było, iż jego uczeń zdobył taką wiedzę.
— Skąd to wiesz? — spytał podejrzliwie, zastanawiając się, czy młody po prostu nie nazmyślał w tym momencie.
— Od Miodunki. Brzoskwinka jej się wygadała... - miauknął. — Zapytałem się jej, czy znała Janowca i tak samo poszło.
— Liderka wygadała się byle jakiej gówniarze? — parsknął, kręcąc głową z niedowierzania. — Co za idioci zasiadają u władzy...
— T-tak... też nie mogłem w to uwierzyć, ale Miodunka to jej wnuczka... No i jest strasznie uparta. Pewnie naciskała na nią... Jednak prosto z niej to dało się wyciągnąć...
— To jej wnuczka? — spytał. — Aha. Rodzina. Wszyscy tutaj to taka wielka słodka do usrania rodzina — prychnął ze znużeniem. — Osłabiają siebie nawzajem, ale może i dobrze. Nam łatwiej wykorzystać ich słabość.
— Prawda... Ja... Ja właśnie wykorzystałem jej słabość. — Uśmiechnął się lekko. — I dzięki temu zdobyłem te informację. Tak jak ty, panie.
— A co jest w takim razie jej słabością? — spytał, robiąc ku niemu krok. — I jak to odkryłeś?
Oniemiał, słysząc to wszystko. Brzmiało tak dokładnie, że aż nieprawdopodobne było, iż jego uczeń zdobył taką wiedzę.
— Skąd to wiesz? — spytał podejrzliwie, zastanawiając się, czy młody po prostu nie nazmyślał w tym momencie.
— Od Miodunki. Brzoskwinka jej się wygadała... - miauknął. — Zapytałem się jej, czy znała Janowca i tak samo poszło.
— Liderka wygadała się byle jakiej gówniarze? — parsknął, kręcąc głową z niedowierzania. — Co za idioci zasiadają u władzy...
— T-tak... też nie mogłem w to uwierzyć, ale Miodunka to jej wnuczka... No i jest strasznie uparta. Pewnie naciskała na nią... Jednak prosto z niej to dało się wyciągnąć...
— To jej wnuczka? — spytał. — Aha. Rodzina. Wszyscy tutaj to taka wielka słodka do usrania rodzina — prychnął ze znużeniem. — Osłabiają siebie nawzajem, ale może i dobrze. Nam łatwiej wykorzystać ich słabość.
— Prawda... Ja... Ja właśnie wykorzystałem jej słabość. — Uśmiechnął się lekko. — I dzięki temu zdobyłem te informację. Tak jak ty, panie.
— A co jest w takim razie jej słabością? — spytał, robiąc ku niemu krok. — I jak to odkryłeś?
<Nikt?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz