Zgromadzenie przebiegło inaczej niż myślał. Chciał nieco pozbierać informacji o klanach i udało mu się oczywiście dowiedzieć ciekawych rzeczy o Cętkowanej Gwieździe oraz nowej władzy w Klanie Klifu. Później jednak zaczęła się paskudna burza, a coś wyrwało go z ciała i nie miał pojęcia co się działo. Ocknął się dopiero na skale liderów. Dojrzał siostrę, swojego ojca i pobojowisko. Widząc jak kotka ucieka z miejsca, gdzie nie powinno ich być, ruszył jej śladem. Podszedł do niej wciąż zdezorientowany, bo Mroczna Gwiazda zaczął mówić nie swoim głosem, podając się za sam Klan Gwiazdy. Jak nic to mu się śniło.
- Co się dzieję z ojcem? Co się stało? - zapytał, gapiąc się na kocura, który gadał od rzeczy.
Opętali go? Tego zepsutego do cna kocura, który był na usługach Mrocznej Puszczy?
- Wygląda na to, że Mroczna Puszcza przegrała. - Splunęła na ziemię. - Wiesz, że zostałeś opętany przez Jastrzębią Gwiazdę? Zazdro.
Że co takiego?! Został opętany?! To tłumaczyło utratę pamięci. Niezbyt ta informacja go uradowała. Jakiś obcy byt, właśnie skalał jego ciało. Sterował nim jakby należało do niego. Koszmar!
- C-co... - zatkało go. - Jakie zazdro?! Ktoś sterował bez mojej wiedzy i woli moim ciałem! Ugh... - Skrzywił się i spojrzał na starego. - Ty patrz... Klan Gwiazdy go opętał... Niemożliwe aż. Przecież jego dusza jest czarniejsza niż nocne niebo. Ale siara...
Na dodatek wszyscy się na niego gapili. Nawet ci dzikusy, tak zwany Owocowy Las. Czuł, że kocur, gdy tylko się ocknie, wpadnie w szał. Klan Gwiazdy sobie z niego kpił i to bardzo wyraźnie.
- Skoro sam Mroczna Gwiazda dał się opętać tym frajerom z Klanu Gwiazdy, to nic mnie już nie zdziwi, ale nie spodziewałam się, że upadnie aż tak nisko. Jak myślisz, odbije mu? Jakoś taki mniej straszny się zrobił.
- Nie mam pojęcia. Ale jakby nagle przeszedł na wiarę w Klan Gwiazdy... to bardzo bym się zdziwił. - zaśmiał się pod nosem. - Nie wierzę... tak chciał wytępić ich, a został ich marionetką. Dostanie jak nic kociokwiku. Na dodatek przed wszystkimi klanami... jaki wstyd. Dobrze, że nie siedzę teraz w jego skórze.
Ujrzał jak kocurowi przechodzi to natchnienie, wywołane czyjąś ingerencją. Usłyszał rozkaz do wymarszu Irgowego Nektaru. Stary uciekał upokorzony, podkulając ogon. No świetnie. Humor zaczął mu bardziej przez to dopisywać.
- To chyba pora na nas. Skoro i tak musimy się wynieść z tych terenów, lepiej dobrze się wyspać. I tak pół nocy spędzę, na czyszczeniu futra po tej całej jatce. - miauknęła siostra.
Ruszyli oboje za klanem, kontynuując rozmowę.
- Ale widziałaś jego minę? Cudowna. Został wybrańcem Klanu Gwiazdy. - prychnął pod nosem z rozbawieniem.
Kotka ledwo powstrzymała się przed wybuchnięciem śmiechem, a jej policzki napęczniały.
- Tiaaa... To co? Kiedy krucjaty za Klan Gwiazdy? - zażartowała, trącając brata w ramię.
- Zgaduje, że z samego rana. Wielki Mroczna Gwiazda, stał się Jasną Gwiazdą. Pogromca uśmiechów kociąt, zaczyna odpokutowywać swoje winy - zaśmiał się.
- Okej to było zbyt mocne, Chłód!
- Jakie mocne? Może prawdziwe? Kto wie, kto wie...
Nagle ich dobry nastój wyparował, gdy ojciec słysząc ich chichoty, zwolnił by wkrótce znaleźć się tuż przed nimi.
- Co was tak bawi? - warknął, zirytowany ich ciągłymi śmiechami.
Zacisnął pysk, gdy się z nimi zrównał, czując stres przebiegający mu po grzbiecie. Cholera. Mieli przerąbane. Nie spodziewał się, że kocur mógł ich usłyszeć.
- Nic takiego... - Odwrócił wzrok.
Obiecał w końcu go nie zawodzić, a wychodziło na to, że ponownie sprawił, że ciśnienie mu podskoczyło. Szylkretka nie odezwała się i wymieniła jedynie spojrzenia z bratem.
- Uważasz mnie za głupca. - miauknął z terrorem w oczach. - Policzymy się w obozie.
Zerknął na Łasice cierpiętniczo, po czym ruszył za liderem do obozu.
Przegięli. Chociaż według niego, to były tylko niewinne żarty. Nie powinien aż tak się zezłościć. Możliwe, że to sprawka niedawnego upokorzenia, które go spotkało i emocji, przez co nie myślał trzeźwo.
***
Zaraz po przybyciu Klanu Wilka do obozu z nietypowego zgromadzenia zostali surowo ukarani. Lider, po wygłoszeniu co się stało i obwieszczeniu wojownikom, by przygotowywali się do podróży, nadał karę dwóm niesfornym wojownikom za drwienie z lidera swojego klanu i poważnej sytuacji, jaka miała miejsce na pokojowym spotkaniu wszystkich klanów, a także poinformował zebranych, że sam został opętany przez Gwiezdnych. Łasiczy Skowyt dostała karne imię - Szpetny Pysk, a on został Słodkim Kwiatuszkiem. SŁODKIM KWIATUSZKIEM. Stał tam jak słup, nie mogąc uwierzyć w padające z pyska ojca słowa. Przecież to było takie upokarzające! Jeszcze cały klan się na nich gapił! Doskonale zdawał sobie sprawę, dlaczego taką podjął decyzję. Został upokorzony, bo i on na zgromadzeniu doznał upokorzenia. Musiał podnieść swoje ego, zamykając pyski śmieszką, którzy uważali, że drwienie z lidera było zabawne.
Następnie oboje musieli przed całym klanem publicznie wyznać własną głupotę i brak szacunku, a także przeprosić za wymienione wyżej zachowania. To było najgorsze co dotąd przeżył. Czuł się ponownie jak małe, zagubione kocię, stojące na skale, gdzie ogłaszał wszystkim, że jego ojciec miał urodziny, bo nie był w stanie ujawnić tego, że kocur był psycholem.
Jednak zrobił to z oszalałym sercem, patrząc na te wbite w niego oczy. Stres sprawił, że w pewnym momencie zaczął się jąkać, przez co był na siebie zły. Zrobiło mu się gorąco i chciał zapaść się aż pod ziemię. Ojciec obserwował to z zadowoleniem, czerpiąc satysfakcję z jego cierpienia. Chory sadysta!
Gdy już upokorzyli się na oczach wszystkich, Mroczna Gwiazda dodał, że mają pomagać Bezzębnemu Robalowi i Spasionej Świni, a podczas wędrówki mają obowiązek usługiwać różnym członkom klanu, także medykom, co ma ich nauczyć pokory i posłuszeństwa.
Widział zawiedziony wzrok Irgi, która wpatrywała się w niego, tak jak cała reszta. Nie czuł się jak silny wojownik. Zwieszał łeb pod ciężarem tych spojrzeń, czując jak łapy mu zaczynają drżeć. Wytrzymał jednak tą katusze, szybko schodząc wszystkim z widoku. Słyszał jak niektórzy szepczą do niego jego nowe imię, powodując że skręcało go na samo jego brzmienie. Przecież to był tylko niewinny żart! A został potraktowany jak zamach na lidera! Strach i obawa do ojca przez to tylko wzrosły. Jeżeli był w stanie ukarać ich za coś tak błahego, to obawiał się co przyniesie przyszłość. Na ten moment jednak wiedział, że zawalił na całej linii. Jedyne pocieszenie miał w siostrze, której również się dostało. To spowodowało, że mógł mieć w niej oparcie i przeżyć to znacznie lepiej niż gdyby siedział w tym sam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz