Obudził ją odór własnego futra, przynoszący jej na myśl smród sików. Niczym poparzona otworzyła oczy i podskoczyła, wbijając wzrok w jeszcze ciepłe miejsce na ciele, z którego kapała żółtawa ciecz. Zaczerpnęła oddech, rozglądając się z warkotem po żłobku i zawzięcie powtarzając w swym łebku pewne określenie na znanego jej jegomościa. Nie spostrzegła go w zasięgu swojego wzroku, ale i tak to Jastrząb był jej głównym i jedynym podejrzeniem. Dorosłe osobniki raczej nie są na tyle niedorozwinięte, aby oddawać mocz na małą – chwilowo mocno wnerwioną – czarną kulkę.
- Gdzie ti jiestieś! – wydarła się, zbudzając znaczną ilość przebywających tu kotów. Wszyscy niczym zgrani unieśli noski do góry i zaczęli węszyć, czując nieprzyjemny zapach w tym miejscu. Skała dawno nie była w aż tak wielkim centrum uwagi, choć chwilowo powód był negatywny i zdecydowanie upokarzający. Wciąż jednak tkwiła wyprostowana, aby nie sprawiać uwagi przytłoczonej tym wszystkim.
Borsuczy Krok zawiesiła na niej swój lodowy wzrok i wydała z siebie ostre westchnięcie, wstając. Czarna od razu zauważyła kryjącego się za nią brata. Beztrosko spał, choć w opinii młodej, była to tylko kolejna przykrywka.
- Chodź tu – rzuciła ogromna bura kotka, kierując się do wyjścia i ignorując całą resztę. Kocię, choć wolałoby iść dowalić pewnemu durnemu stworzeniu, niczym błyskawica popędziła za matką, chcąc doznać jak najmniejszej dawki upokorzenia. Zaraz pewnie padnie stwierdzenie, iż sama się osikała! To byłoby straszne dla jej dumy i honoru. Borsuk znowu zafundowała jej spotkanie z ojcem. Wcześniej tylko widziała, jak Modrzewiowa Kora czyści futerko Jastrzębia z błota, lecz teraz dostał o wiele gorsze zadanie. Był wręcz załamany faktem, ile roboty przysparzają mu te małe kulki. Zapewne nie spodziewał się tego, jak rola rodzicielska bywała skomplikowana.
Skale nie podobało się, iż to on ma robić coś za nią. Sama by sobie nie dała rady, ale i tak kombinowałaby zaciekle w celu pozbycia się smrodu na futrze. Samodzielność to podstawa do bycia super wojownikiem.
- To będzie ciężkie – westchnął kocur z niedowierzaniem kręcąc głową. Nim zdążył dotknąć kotkę, ta zauważyła płytką kałużę i zaczęła się w niej tarzać. Uznała to za świetny plan na pozbycie się smrodu, choć nie spostrzegła też błota, które w końcu wplątało się w jej futro. Wyskoczyła dopiero wtedy, gdy nie było od niej czuć aż tak bardzo sikami. Modrzewiowa Kora wpatrywał się w nią z niedowierzaniem, choć sam raczej uznał, iż prościej ją wyczyścić z błota, aniżeli z sików.
********
Dopiero nad ranem ojciec odstawił ją do żłobka. Czyszczenie jej okazało się o wiele trudniejsze, niż ktokolwiek mógł przewidzieć. Ledwo przekroczyła próg, a już rzuciła się z rozpędu na brata, który siedział w kącie i udawał niewinnego. Tak bardzo żałowała, iż nie ma jeszcze prawdziwych pazurków, gdyż miała ochotę go rozszarpać.
- Prziesiadziłeś glubo! – warknęła, uderzając go łapkami w losowe miejsca – Jiesiteś głupi jiak tie stwiorzenia zie stiosiu, cio się diają łapać kotiom! – dodała, jednocześnie czując dumę z tego wspaniałego porównania, na jakie sama wpadła.
- Alie tio nie ja! – burknął, jednocześnie kierując swe spojrzenie na Borsuk, która ze znużeniem obserwowała ich zachowanie. Z pewnością bez Skały w żłobku było dużo ciszej i spokojniej. Matka raczej zainterweniuje dopiero wtedy, gdy zrobi się źle, a póki co miała wylane w bójkę dzieciaków.
- Zlobiłeś tio w ziemście zia błotio! – syknęła, odsuwając się nagle od niego. Z pewnością rozsądniej byłoby zaprzestać temu, ale nie mogła tak pozostawić tej sprawy. Niestety, nie miała pomysłu na kolejną krzywdę na bracie. Ona go nie obsika, bo jako kotka ma to dosyć utrudnione, a poza tym – trochę ją to obrzydzało.
Kręciła się w miejscu, myśląc uporczywie swym małym móżdżkiem. Potem zaczęła biegać w kółko, gdyż w ten sposób jeszcze lepiej jej się funkcjonowało. Kiedy Borsuczy Krok oświadczyła, że musi na chwilę gdzieś iść i mają grzecznie tu czekać, postanowiła wykorzystać ich samotność. Pozostałe królowe był tak zajęte, iż nawet nie zwróciły uwagi, kiedy zaczęła ciągnąć Jastrzębia na zewnątrz.
- Cio ty lobisz? – mruknął znudzony brat, zapierając się. Skała o dziwo miała w sobie na tyle siły, by wyrzucić go na zewnątrz. Widząc kałużę, przypomniała sobie, jak Płomień próbowała ją kiedyś utopić. Pchnęłą w nią kocurka, a potem obiema przednimi łapami przytrzymała jego główkę pod wodą, czując dziką satysfakcję. Udało jej się chwilę go tam utrzymać, gdyż niestety nie była na tyle silna, aby zostawić go tak na wieki. Nawet nie wiedziała, że taki długi czas bez oddechu prowadzi do śmierci.
Gdy ten ją zepchnął, odskoczyła w tył i pobiegła na powrót do żłobka, aby przypadkiem brat nie zrobił tego samego w odwecie. Tam na powrót zaczęła zasuwać od ściany do ściany, uśmiechając się radośnie ze swojego sukcesu.
<Jastrząb?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz