Obserwował jak jego ukochana siostrzyczka, wspina się na drzewo, które wskazał. Nadal zaskoczyło go to, z jaką łatwością przekonał kotkę, do narażenia swojego zdrowia i życia. Zadzierając głowę do góry, przyglądał się jak łapa za łapą wchodzi na kolejną gałąź. Miała silne pazury. Ta myśl pojawiała się jako pierwsza. Gdyby ich nie miała, pewnie by się ześlizgnęła w dół po korze. Te jednak sprawowały się idealne. Sam zerknął na swoje łapki. Czy i jego były tak silne? Pooglądał swoje pazurki z jednej i z drugiej strony, po czym schował je, ponownie skupiając całą swą uwagę na wyczynie siostry.
- I co? - krzyknęła do niego, wypatrując kogoś z wysokości.
Skrzywił się nieznacznie. Teraz wzrok wszystkich klanowiczów wbity był w kocię. Nie zdziwił się więc, kiedy wyczuł zbliżający się zapach matki. Szła ze spokojem, jakby nie interesując się dobrem dziecka.
I wtedy siostra zaczęła spadać w dół. To było szybkie, ale on widział to jak w zwolnionym tempie. Wiatr muskał jej futerko, kiedy leciała na spotkanie z ziemią. Nie mógł sobie wyobrazić rozpaćkanej Skały. Zazwyczaj one powoli pękają, a później się rozkruszają. Ta jego była cała, bez odrobinki zarysowań na swojej powierzchni.
Borsuczy Krok chwyciła kocię w swoje silne szczęki, ratując przed rozpryśnięciem. Nie czuł z tego powodu radości, ani też rozczarowania. Ogarnęła go tylko fascynacja. Fascynacja tym co być mogło, a co się stało.
Mama uratowała Skałę. Położyła ją na ziemi, a na jej pysku wymalowało się niezadowolenie, spowodowane ich zachowaniem. Pewnie też oberwie się tacie za ich nieupilnowanie.
- Nic ci nie jest? - zapytał zmartwiony.
Skała nie odezwała się, pewnie czując, że nie podołała temu wyzwaniu i wygłupiła się na oczach wszystkich. To było do przewidzenia.
Borsuczy Krok zmierzyła ich dwójkę srogim spojrzeniem.
- Idziemy - warknęła.
Złapała Skałę za kark, a Jastrzębia popychając przodem, skierowała z powrotem do żłobka. Tam upuściła swoją córkę, po czym wlepiła w tą dwójkę swoje surowe spojrzenie.
- Macie zakaz opuszczania żłobka. Gdy tylko dowiem się, że któreś z was z niego wyszło, to opóźnię wasze mianowanie na uczniów. Czy to jasne? A ty Skało. Dodatkowo masz zakaz widywania się z Płonącą Waśnią.
Skała wymamrotała coś pod nosem, najwidoczniej niezadowolona. Wiedział jak ceniła sobie wolność. Zamknięcie ją w żłobku pewnie fatalnie się skończy. Ale był przynajmniej jeden plus. Będzie musiała cierpieć z powodu utraty możliwości spotkania z idolką. Mu areszt nie przeszkadzał. I tak rzadko wychodził. Wolał pozostać w cieple, czekając ze spokojem i opanowaniem na mianowanie. Siostrze będzie pewnie trudno. Ciekawe co wymyśli... Bo był niemal pewien, że wymknie się, kiedy odpowiednio ją podjudzi, uderzając w to co ceni najbardziej. W jej siłę.
Czy byłby do tego zdolny? Prawdopodobnie.
Mama odeszła, jeszcze rzucając Modrzewiowej Korze kilka słów, by ten lepiej pilnował JEJ dzieci. Wojownik w roli karmicielki rzucił przepraszające słowa, obiecując poprawę.
- Jak to było spadać w dół, czując na sobie wzrok wszystkich? - zapytał się siostry, kiedy mama wyszła, przez co na powrót zostali sami w wielkim żłobku. Tata był czujniejszy, ale jego potomstwo było z dala od wyjścia, więc nie podsłuchiwał o czym gadają.
<Skało?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz