*Dawno temu*
Patrzę rozbawiona na czarnego wojownika. Czego on się boi? Robaczki są fajne!
– Boisz się? Śmieszne, “wielki wojownik” boi się robaczka?- Śmieje się głośno.
– Zdejmij-j go, nie-e ręczę za siebie.- warczy Kawczy Lot. Przerzuciłam oczami i zdejmuję zębami robaka z głowy starszego. Kładę zwierzątko przy swoich łapach.
– Nazwę ją … Chmurka! Jak kiedyś będę mieć dzieci to nazwę jedno tak!- Dotykam robaczka nosem.
– Co ty myślisz o tych dzieciach.- krzywi pysk kocur.
– Posiadanie kociaków musi być fajne, patrzeć jak dorastają. Nie cieszyłbyś się? Tylko chce być lepszą matką niż moja, durna złamała kodeks. Poza tym ehh nie będę ci tłumaczyć, kocur nie zrozumie.- mamroczę pod nosem.- Co się tak boisz robaczków?
***
Wychodzę z obozu, ona-a nie żyje. Moja siostra, kochana siostra! Jedyny członek rodziny, którego szczerze kochałam. Czemu Gwiazdni są Zabrali? I jeszcze kłóciła się z innym kotem. Na szczęście była to kotka, zakochać się nie mogła.
– Cholerni Gwiezdni, wierzę w was jednak czemu zabieracie MOJĄ rodzinę? Nie znudziło się wam to? Macie tyle kotów do zabrania, że musieliście Stokrotkę? Mogła tyle zrobić, zostać medyczką, być lepszą od matki. Jednak nie, głupi jesteście. Po co ja w was wierzę?- mamroczę pod nosem i zamykam oczy. Nie mogę płakać. Tylko kociaki płaczą. Może jestem kociakiem? Tylko w ciele dorosłego kota? Odpowiedzialna nie jestem, ucznia mam chyba cudem? Może Mokra Gwiazda zlitował się nade mną i dał mi syna siostry mojego mentora. Brakuję mi trochę Śpiewającego Wiesiołka i wspólnych treningów. Opuszczam głowę i kieruję swoje łapy w kierunku “lasku”. Małe to strasznie, jednak kilka drzew jest. Krzaki jakieś. To tego zginęła Tuptająca Łapa, córka Orlikowego Szeptu. Pewnie źle się czuję, posiadanie kociaków jednak nie jest takie fajne. Przez te kilka księżyców to zobaczyłam, posiadać partnera fajne, dzieci nie. Trzeba się nimi opiekować, dbać, urodzić! Dużo kotek zdzierało sobie gardła podczas porodu. Nie, nie, nie. Nie dam się wrobić.
***
No normalnie “kocham” moją rodzinę, mogę jej się wyprzeć? Jest taka możliwość? Są koty które pomogły, by mi zrobić nową tożsamość w klanie? Bym nie była córką medyczki, tylko córką samotniczki z klanu klifu? Choć, by mieć korzenie w klanie jakimkolwiek, a tak to pewnie ojciec to samotnik. Matka nie chciała mi nic o nim powiedzieć, jednak mówiła, że “tutaj jest”, a to było na zgromadzeniu. Więc albo jest z klanu albo samotnikiem, z którym spotykała się na boku podczas zgromadzenia. Oba równie możliwe. Jeszcze durna kara, życia nie mam. Trening, polowanie/patrol, sprzątanie. Piękna rutyna. Na spotkania czasu nie mam, jednak czas na przemyślenia tak. Doszłam do ważnego wniosku, zgromadzenie to dno dna i nie chce tam chodzić. Widzieć ohydną mordę liderów, którzy uważają się za lepszych “mam 9 żyć, słuchaj się mnie” bla, bla, bla. Jak gwiezdni od nich się odwrócą zostaną zerami, nic nie warci. Zakładają własne rodziny, przez to prządek klanu jest zaburzony i rodzina lidera jest faworyzowana. Liderzy nie powinni mieć dzieci, tak jak medycy. Mokra Gwiazda w tej kwestii dobrze robi, jest samotny i szczęśliwy. Klan najważniejszy powinien być dla lidera, jak nie ma kociąt ani partnerki, więc nie traci czasu na takie pierdoły.
– Te Burzaku uważaj jak leziesz. Granica za chwilę. – warczy jakiś głos. Podnoszę głowę. O Kawka, cudowny kompan przemyśleń.
– Hej Wilczaku od przemyśleń, jak idzie ci z powstrzymywaniem twojego brata przed posiadaniem rodu? Tylko szybko, bo muszę ogarnąć jeszcze karę.- śmieje się cicho widząc czarnego. Ostatnio go nie widziałam na granicy. Pewnie był zajęty szukaniem ładnych kotek.
<Kawczy Locie?>
Kawka jedyne co robi to szuka ładnych kotek i mówi, że wrubel gej z modrzewiem
OdpowiedzUsuń