- To pozostałość po Dwunożnych - wyjaśniła Szyszka. - Nie jest niebezpieczne.
- Ci... Dwunożni są dziwni. - otrzepał się i wrócił na szlak. - Są tu jeszcze jakieś ich wynalazki?
Czarna kotka poruszyła z rozbawieniem wąsami. Jej pysk jak zawsze pokrywał piękny, pełen radości uśmiech.
- Pełno takich. Poza kijami, znaleźliśmy jeszcze dziwne, okrągłe skorupy. Gdy pada, napełniają się wodą. - miauknęła czarnulka. - Będziesz chciał je obejrzeć?
- Czemu nie. - krótka odpowiedz padła ze strony wojownika.
Szyszka rozejrzała się, szybko wybierając odpowiednią trasę, którą się skierowała pewnym krokiem, z energią młodzika. Czermień ruszył za nią w głąb Owocowego Lasu, obejrzeć kolejny pozostawiony przez Dwunożnych wynalazek.
***
Wpatrywała się to w jedno, to w drugie. Cicha wymachiwała łapkami, próbując jej przekazać wszystko, na co nie pozwalał brak możliwości mowy. Szyszka skupiła się, starając się zrozumieć o co chodzi. I w miarę im bardziej Cicha pokazywała, tym wszystko stawało się jaśniejsze. Wyraz jej pyska zmieniał się. Najpierw ze współczującego, w zdziwiony, a potem miała ochotę po prostu westchnąć z żalem. W tej chwili nie było ważne, dlaczego Cicha przebywa poza obozem. Może też wyszła na spacer jak Szyszka, a Owocowy Las był na tyle bezpieczny od wszelkich zagrożeń, że zakazu opuszczania obozu nie było jako takiego. Czarna kotka zmrużyła oczy, gdy jej wzrok przeniósł się na czarnego wojownika. Błagalne spojrzenie córki jej przyjaciółki odczytała od razu.
- Czermieniu.
- Rzucała we mnie kamieniami! - syknął wojownik, wskazując łapą na szylkretkę.
Cicha pokazała mu język, ponownie przenosząc spojrzenie pełne uporu i błagania na Szyszkę.
- Wszystko widziałam. - mruknęła czarnulka. Jakie szczęście, że akurat była wtedy na spacerze. Co by zrobił, gdyby Cicha została całkiem sama? - Cicha to kociak, ty jesteś wojownikiem. Powinieneś dawać dobry przykład i być odpowiedzialny. Zapewniałeś mnie, że się zmieniłeś, ale widzę doskonale, że to tylko puste słowa. Tak naprawdę wciąż jesteś tym samym Czermieniem, tyle, że bardziej panujesz nad reakcjami.
Ogon czarnej kotki poruszał się raz w jedną, raz w drugą stronę. Ze współczuciem pomyślała o Muszelce. Naprawdę liczyła, że Czermień się zmienił. Było to tylko naiwne stwierdzenie. Możliwe, że Szkarłat też zgrywa jedynie pozory, grę aktorską. To wszystko było tak skomplikowane! Miała ufać własnym pobratymcą, a tym czasem czuła się jak liść na czyimś wietrze. Czy czarnego dało się jeszcze nauczyć szacunku i miłości? Nie była pewna, ale jakoś musiała zareagować. Nie była typem liderki, która tak po prostu zakopywała sprawy w piach.
- Życie wśród naszych wrogów cię zmieniło. Ale bardziej o twojej przemianie decyduje charakter i poglądy. Nie masz w sobie szacunku, współczucia, empatii. Nie pozostawiasz mi wyboru, Czermieniu. Moi wojownicy mają podążać szlachetną ścieżką, a nie spychać się w stronę wygnania. - mruknęła Szyszka. Spojrzała na Cichą surowym spojrzeniem. - Wracaj do obozu. Dzisiaj ogłoszę wszystkim swoją decyzję.
Po tych słowach kotka odwróciła się. Ruszyła spokojnym krokiem w stronę obozu, chociaż jej ogon dalej poruszał się z niepokojem. Liderka co jakiś czas zwracała uwagę, czy szylkretka na pewno podąża za nią. Wolała, by nie spotkała jej żadna krzywda. Dbała o nią. Tak jak o każdego pobratymca. Z własnego wyboru, ale również obowiązku, który czuła na swoich barkach.
***
Siedziała na Wysokiej Gałęzi. Mianowała Gałąź, Ostróżkę i Klona na wojowników. Cała ich trójka zasłużyła już na to miano i była pewna, że sobie świetnie poradzą. Uśmiechnęła się radośnie do swojej uczennicy, tulącej się do siostry, Konopi, już dawno będącej na tym stołku. Była z niej ogromnie dumna! Z resztą jak z każdego swojego ucznia.
Widząc jak pobratymcy zaczynają się zbierać, gotowi wrócić do obowiązków, szybko się podniosła.
- Poczekajcie jeszcze! - miauknęła głośno, by na pewno ją usłyszeli.
Koty zwróciły ku niej zaciekawione spojrzenia. Ponownie usiedli. Niektórzy szeptali między sobą, pozostali po prostu się w nią wpatrywali. Uśmiech zszedł z jej pyska, na którym widoczna doskonale była powaga. Liderka odnalazła wzrokiem czarnego wojownika, o którego w dużej mierze jej chodziło. Czermień siedział na uboczu, kompletnie nie przejmując się tym, co miała do powiedzenia. Może myślał, że sprawa z Cichą została już załatwiona? Mylił się dość mocno, gdyż Szyszka mimo swej łagodności, miała zasady i nie mogła pozwolić na brak szacunku w swoim nie-klanie.
- Czermieniu, podejdź bliżej, proszę. - miauknęła ze spokojem. Uważnie obserwowała kocura, gdy ten niezbyt chętnie wykonał jej polecenie, znajdując się praktycznie na środku. Wielu pobratymców spojrzało na niego. W ich spojrzeniach Szyszka z przykrością dostrzegła satysfakcję. Widocznie wielu lisiaków, nie miało do niego zaufania, pamiętając jego dziecięce wybryki. A może podpadł im czymś już po powrocie?
- Zaatakowałeś swoją pobratymkę, do tego o wiele młodszą od ciebie. Cicha nie zna się na walce, miała z tobą małe szanse, a gdyby coś jej się stało, miałbyś jej życie na sumieniu. Ale ty to wiesz. Jesteś świadomy tego co zrobiłeś i zapewne zrobiłbyś to jeszcze raz, gdybym was nie zauważyła. Byłbyś w stanie zaszkodzić jej życiu? Szacunek to coś, co wszyscy musimy posiadać, jeśli mamy być jednością. Szacunek do jednego i drugiego kota, niezależnie od rangi czy pochodzenia. Atakując swoją pobratymkę pokazałeś, że go nie posiadasz. - miauknęła Szyszka. Może się jeszcze zmieni... może... Kotka odczekała chwilę, żeby szepty ucichły, zanim kontynuowała. - Czermieniu. Powrócisz do swoich dawnych obowiązków. Znowu będziesz ciężko pracował, dbając o każdego, nawet najstarszego pobratymca. Od nowa będziesz przynosił zwierzynę, uczył się podstaw, a także pokażesz nam swoje chęci. Może to nauczy cię odpowiednich cech i gdy ponownie tu przed nami staniesz, będziesz prawdziwym wojownikiem. Twoja droga ucznia zaczyna się od tego dnia. Twoim szkoleniem zajmie się Golec. - czarnulka spojrzała na łysą kotkę. Wiedziała, że ta będzie wymagającą i surową mentorką. A to było bardzo ważne. - Na dzisiaj to wszystko.
Czarna kotka zeszła powoli z gałęzi, kończąc wszystkie ceremonię oraz pozwalając pobratymcą się rozejść. Otarła się o bok Golca, zanim wypatrzyła gdzieś z tłumu Leszczynę, do której zamierzała podejść. Przedtem jednak spojrzała na Czermienia. Chciała zobaczyć wszystkie emocje na jego pyszczku oraz oczach.
- Teraz jesteś naszym małym Bursztynkiem! - szyderczy ton głosu Pędraka, dotarł do jej uszu. Pochwyciła to również Błysk oraz Wicher. Szyszka westchnęła cicho. Nie zmieniła jednak swojej decyzji.
<Czermień?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz