Pokiwałam głową.
- S-spróbuję. – zadrżałam, tak bardzo bałam się o syna Koniczynki, był moim wiernym druhem i partnerem mojej przyjaciółki, za nic nie chciałam go stracić. Nigdy nie wybaczyłabym sobie tego jeśli poległby w bitwie. - Nie wiem, czy mnie wysłuchają, są na mnie bardzo źli i... Sam wiesz... Mają za co.
Wsłuchując się w dźwięki lasu, wytężyłam wszystkie moje zmysły. Spróbowałam się jak najbardziej skupić, jednak tak bardzo się stresowałam bitwą, która odbędzie się niedługo, było to bardzo trudne zadanie.
Klanie Gwiazdy, proszę, dopomóż. - miauknęłam w myślach. - Dodaj sił w walce mojemu przyjacielowi, Orlikowemu Szepcie, błagam... Wysłuchajcie mnie, tam bardzo was przepraszam za złamanie kodeksu, ja naprawdę nie chciałam...! Możecie się na mnie złość, ale proszę, czuwajcie nad Orlikiem.
***Przed walką***
Nie mogłam spać, za bardzo się bałam o moich bliskich. Co chwilę przewracałam się nadrugi bok, dręczyły mnie okropne myśli, że ktoś z moich bliskich mógłby zginąć. Starałam się jak najbardziej wspierać wszystkich Klanowiczów, nie tylko fizycznie jako medyczka, ale i psychicznie, dodając im otuchy. Cętka też była zestresowana, widziałam to w jej oczach, pewnie bała się o swojego partnera i o to, że jej kociaki mogą zostać bez ojca, jednak starałam się odsunąć te złe wyobrażenia od burej.
Sama też martwiłam się o swojego ukochanego, nie wiedziałam nawet, czy żyje, to było okropne! Przez cały czas marzyłam o tym, by dotknąć jego sierści i poczuć jego zapach. Każdy przeżyty dzień był bez niego męczarnią.
Kątem oka zaważyłam przebiegającą przez obóz białą sylwetkę, od razu rozpoznałam, kto to jest. Orlik. Było rano, więc to mnie trochę zdziwiło, powinien wypoczywać, a nie... Właśnie co on robił?
Bez dłuższego namysłu podbiegłam do niego.
- H-hej! - miauknęłam. - Co robisz?
- Przygotowuje się i tak nie mogę spać... - mruknął wojownik. - A ty?
- Wiesz... Ja też nie mogłam zasnąć. A co u Cętki?
- Śpi jak kociak. - odpowiedział Kocur, biorąc kilka szybkich wdechów, widać, że się zmęczył tym całym bieganiem.
Oparłam głowę o ramię Kocura.
- Odpocznij lepiej. - orzekłam.
- Dobrze, Konwalio, zrobię tak.
Spojrzała na niego z niepewnością na pyszczku i tęsknotą, którą będę przeżywać gdy on będzie walczyć.
- Uważaj na siebie, proszę i wróż cały oraz zdrowy, bo nie przeżyje tego jak coś ci się stanie. Dbaj o siebie i nie rób nic ryzykownego.
- Jasne.
- Obiecaj. - miauknęłam. - Ale tak naprawdę i silnie. Na ogon. Proooszę!
<Orlik? Obiecasz? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz