-Ile jeszcze mam czekać aby stać się uczniem- pomyślał kociak, kiedy się obudził. Leżał tak aż nie poczuł że Żbik się obraca na lewy bok.
-Nie można sobie spokojnie poleżeć- westchnął lekko podenerwowany Gepard.
Postanowił wyjść zobaczyć co się dzieje na polance. Kiedy wychylił łeb ze żłobka zobaczył gwar panujący na otwartej przestrzeni. Chciał wyjść i spytać się o co chodzi, ale nie mógł, bo ciągle wojownicy przechodzili o długość ogona od wejścia do żłobka. Kociak czekał na odpowiedni moment i wydawało się, że go upatrzył, ale nagle jeden z kotów do potrącił, a wojownik o mało co nie upadł.
-Patrz jak łazisz mysi móżdżku- syknął do niego rozgniewany wojownik- i uważaj, bo następnym razem zamienię cię w karmę dla wron lisi bobku.
- Czemu mam być traktowany inaczej niż domowe koty które dołączyły i są traktowane jak jedne z nas, przecież każdy zasługuje na szacunek obojętnie czy jest "przeklętym kociakiem" jak ja czy domowcem który dołączył do nas.
- Masz nie sprzeciwiać się straszym. Won do żłobka- powiedział jeden z wojowników z którym Gepard się sprzeczał.
- Zapowiadał się długi dzień- wymamrotał kociak pod nosem.
Kiedy Gepard wchodził do żłobka zobaczył że już wszyscy wstali.
-Gdzie ty byłeś?!- spytała go karmicielka.
- A gdzie mogłem być?- znalazł sobie miejsce w kącie i się położył. Chciał zostać sam, ale kiedy Żbik podszedł zbyt blisko, Gepard chciał go drapnąć, ale zaledwie końcami pazurów dotknął pyska brata.
Leżał tak do południa. Aż nagle przyszła Fasolkowa Łapa.
<Fasolkowa Łapo? Może ty to jakoś rozwiniesz>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz