Zeszła z drzewa ostrożnie, stąpając teraz po zimnym śniegu, pozwalając, by chłodny wiatr wiał jej w pyszczek, a łapy domagały się odpoczynku oraz ciepłego schronienia. Spojrzeniem żółtych ślep napotkała Myszołowa. Dumny zastępca właśnie opuszczał żłobek, mieszczący się w dziurze w drzewie. Miejsce było na tyle zakryte, że nie docierało do niego zimno. Leszczyna mogła tam odpoczywać spokojnie, wraz ze swoimi kociakami. Szyszka uśmiechnęła się delikatnie do Myszołowa, zanim podeszła bliżej kocura.
— Pójdę z Sokołem przejść się bliżej ogrodzenia. — miauknął, ogonem wskazując na własnego brata, a partnera czarnulki. Kotka skinęła jedynie głową, zgadzając się z zastępcą, zanim ten ją wyminął, idąc w stronę kocura. Natomiast Szyszka w kilku krokach, znalazła się w kociarni.
Od razu poczuła zapach mleka. Poruszyła wąsami, rozglądając się za przyjaciółką. To nie był pierwszy raz, gdy ją odwiedzała. Odkąd Leszczyna urodziła, upłynął księżyc. Nowi członkowie rebeliantów, byli dobrą wiadomością, dającą nadzieję i przetrwanie, w tych ciężkich czasach. Cała ich grupa z radością myślała o malutkich łapkach, które wkrótce podbiją cały Owocowy Las swoim urokiem i dziecięcą energią.
Podeszła spokojnym krokiem w stronę Leszczynki, przy której usiadła, posyłając w jej stronę ciepłe spojrzenie i lekki uśmiech. Kotka odwzajemniła to. Na początku Szyszka ze zmartwieniem przypomniała sobie, że nie przyniosła żadnego posiłku dla karmicielki, jednak widok ledwo dojedzonej myszy obok łap Leszczynki, wywołał u niej ulgę.
— Jak się dzisiaj czujesz? — miauknęła łagodnym głosem.
Przeniosła spojrzenie na śpiące kociaki. Całą czwórkę, zwiniętą obok brzucha swojej matki, okryte ciepłym ogonem. Były słodkie.
— Zmęczona. — odparła.
Iskierki szczęścia w jej oczach, były jednak idealnym dowodem, że bardzo się cieszy i kocha swoje pociechy. Szyszka liznęła ją za uchem, zanim jedno z kociąt się poruszyło, otwierając ślepka, a następnie się przeciągając, pewnie gotowe do psot.
— Brzoskwinko, tylko się nie oddalaj. Pamiętasz jak skończyła się twoja ostatnia wizyta poza żłobkiem? — miauknęła stanowczym głosem Leszczyna.
Szyszka również pamiętała to wydarzenie oraz strach jaki przeżyła ruda kotka. Niewiele brakowało a Brzoskwinka podzieliłaby los Pająka i Ważki.
— Dzień dobry, Brzoskwinko. — zamruczała, gdy ślepia kotki utkwione zostały na niej. Może pora zaproponować jakąś zabawę i bliżej poznać jakby nie patrzeć, członka swojej rodziny?
<Brzoskwinko?>
<3
OdpowiedzUsuń