Bał się o Konwaliowe Serce. Po prostu się bał.
Kotka dziwnie się zachowywała, z dnia na dzień jej stan się pogarszał i nawet Jeżowa Ścieżka czy Zajęcza Stopa nie potrafili jej pomóc. Cudem wyszedł z rzeki, chcąc ratować medyczkę przed wodnym nurtem. Niedawno Narcyzowy Pył wepchnął go dla zabawy na płyciznę, a dzisiaj dotarła do niego potęga żywiołów. Przez długi okres czasu nie zanuży łapy w rzece.
- Bardzo mi przykro Konwalio, ale muszę to zrobić. Martwimy się o twoje zdrowie, a wkrótce zgromadzenie - miauknęła Zajęcza Stopa, powoli idąc do eksperymentu czarnej.
Konwaliowe Serce podniosła się, z cierpieniem w oczach. Spojrzała na towarzyszkę i warknęła wrogo.
- Nie! Gdy tylko wstanę, sama ciebie otruję. Jeżową Ścieżkę też. I Cętkowany Kwiat. I Orlikowy Szept również. Wszyscy pożałujecie - miauczała. W żółtych oczach błyszczało szaleństwo. Wszyscy zamarli. Zajęcza Stopa ledwo co zdołała dotknąć eksperymentu podopiecznej. Nikt nie wiedział, co wstąpiło w czarną kotkę. - Pożałujecie, że staliście się moimi wrogami. - Oczy medyczki zaszły bielą i czarna straciła przytomność.
Zapadła cisza. Biały wojownik wstrzymał oddech. Groziła mu tak bliska przyjaciółka. Poczuł przez chwilę zawiść, którą odczuwalnego wobec medyczki za kociaka. Nasłuchał się opowieść Pląsającej Sójki odnośnie kotki spoza klanu, z białymi plamkami. Uznał ją za najgorsze zło. Dawny, mały Orlik krzyczał głośno w umyśle dorosłego Orlikowego Szeptu, "miałem rację, nie warto jej ufać, to zwykła, paskudna i fałszywa kotka".
Jednak zdołał lepiej poznać Konwalię, by wiedzieć, że należała do naprawdę serdecznych i pomocnych osobniczek.
- I... Co teraz? - szepnęła załamana Cętkowany Kwiat. Musiała czuć się okropnie. Orlikowy Szept czuł jej smutek, pragnął go jej pozbawić, ale sam nie miał siły na bohaterskie czyny czy słowa.
- Cętko, idź po Jeżową Ścieżkę. Siedzi z Dreszczem w żłobku. Powiedz, że to poważna sprawa - miauknęła Zajęcza Stopa do burej wojowniczki. Córka Czaplego Potoku kiwnęła głową i udała się po czekoladowego. - A ty... Pozbądź się tego eksperymentu. Prawdopodobnie Konwaliowe Serce się od czegoś uzależniła. Trzeba posłać ją na odwyk, żeby się uspokoiła - zwróciła się najdłuższa stażem medyczka do Orlikowego Szeptu. Podsunęłaś mu pod łapy twór czarnej.
- Co? Przecież sama widziałaś, jaka była wściekła! Jak jej to zrobię, to nic się nie polepszy. Wręcz przeciwnie, będzie tylko gorzej - miauknął zdziwiony decyzją Zajęczej Stopy. Kotka wydawała się być pewna swojej decyzji i nakazu.
- Zrób to, o co cię proszę. Nie mamy innego wyjścia. Kownwalia nie może zachorować psychicznie. Inaczej klan gwiazd ją pokara koszmarami sennymi - miauknęła medyczka, krzątając się po legowisku.
Biały wyszedł z eksperymentem przyjaciółki. Miał dylemat, co powinien uczynić. Znalazł się między prośbą, a wręcz nakazem, Zajęczej Stopy a ciężką pracą czarnej. Jeśli posłucha niebieskiej szylkretki, może utracić zaufanie Konwaliowego Serca. Jeśli nie zniszczy dzieła asystentki, może nie otrzymać oczekiwanej pomocy ze strony medyczki klanu burzy, jeśli będzie wymagała tego sytuacja.
Tylko... Czy umysł żółtookiej pracował normalnie? Skoro zachowywała się tak dziwnie, to czy nadal widziała swoje relacje w dobrym świetle? Gdyby miała więcej sił, mogłaby się rzucić na szylkretkę z pazurami. Widział w oczach Konwaliowego Serca szaleństwo, którego nigdy by o nią nie posądził. Czy naprawdę klan gwiazdy posądził ją ukarał? Czy to było spowodowame wychodzeniem z obozu mimo kary od Mokrej Gwiazdy? Nadal musieli posiadać rangę uczniów. Zostały im niecałe dwa księżyce, więc połowa za nimi.
- Orlikowy Szepcie, czy z nią wszytko dobrze? Co się stało? - zapytał się szybko Jeżowa Ścieżka, mijając białego. Cętkowany Kwiat pogoniła asystenta, rozdzielającą go z małym Dreszczem. Małym i pełnym strachu kociakiem. Tym razem musiał pomóc innej ważnej dla siebie osoby.
- Ona... Zachowuje się inaczej, jakby oszalała. Widziała w nas wrogów. Myślała, że chcemy ją zabić. Wybiegła poza obóz, dobiegła do granic z klanem lisa. Wskoczyła do rzeki i... wskoczyłem do wody, by ją uratować. I... Idź do niej. Pomóż jej, proszę. Boimy się o nią. Nie zasługuje na taki los. Jeżowa Ścieżko, błagam - mówiąc to, Orlilowy Szept miał łzy w swoich oczach. Nie chciał stracić przyjaciółki. Zależało mu na szczęściu czarnej. W tamtym momencie nawet Cętkowany Kwiat nie spoglądała z zazdrością na partnera, bo sama obawiała się o swoją przyjaciółkę.
- Zajmę się nią. Wyjdziemy z tego, Orliczku, obiecuję - rzekł Jeżowa Ścieżka i udał się z burą do legowiska medyków.
Orlikowy Szept poszedł do miejsca spoczynku wojowników. Podjął decyzę, kogo posłucha bardziej. Wykopał mały dołek, schował do niego eksperyment Komwalii i przykrył go warstwą mchu. Po części się pozbył tworu czarnej kotki.
Czekał. Godziny mijały niespokojnie. Biały starał się nie myśleć za dużo o Konwalii, lecz nie był w stanie. Spędził cały dzień z Koniczynką, aby chociaż na chwilę poczuć spokój i przestać się martwić. Drżały mu łapy. Widział w głowie same mroczne scenariusze następnych wydarzeń.
Pod wieczór wrócił do legowiska medyków. Konwaliowe Serce leżała tam sama, widocznie potrzebowała samotności.
- Orlikowy Szepcie... Przepraszam, ja nie wiedziałam. Ja... Nie kontrolowałam samej siebie. Ktoś... Coś do mnie... Nie wiem... Nic nie wiem. - Czarna jąkała się jak nigdy. Wojownik podszedł do chorej i usiadł w niewielkiej odległości w stosunku do niej.
- Twój eksperyment jest ukryty - szepnął. - Tylko nic nie mów Zajęczej Stopie, bo ona jest przekonana, że go zniszczyłem. A teraz... Wyjaśnij mi, co się dzieje? Wytłumacz, dlaczego opuszczasz obóz? Chcę ci pomóc, chociaż odrobinę.
Kotka dziwnie się zachowywała, z dnia na dzień jej stan się pogarszał i nawet Jeżowa Ścieżka czy Zajęcza Stopa nie potrafili jej pomóc. Cudem wyszedł z rzeki, chcąc ratować medyczkę przed wodnym nurtem. Niedawno Narcyzowy Pył wepchnął go dla zabawy na płyciznę, a dzisiaj dotarła do niego potęga żywiołów. Przez długi okres czasu nie zanuży łapy w rzece.
- Bardzo mi przykro Konwalio, ale muszę to zrobić. Martwimy się o twoje zdrowie, a wkrótce zgromadzenie - miauknęła Zajęcza Stopa, powoli idąc do eksperymentu czarnej.
Konwaliowe Serce podniosła się, z cierpieniem w oczach. Spojrzała na towarzyszkę i warknęła wrogo.
- Nie! Gdy tylko wstanę, sama ciebie otruję. Jeżową Ścieżkę też. I Cętkowany Kwiat. I Orlikowy Szept również. Wszyscy pożałujecie - miauczała. W żółtych oczach błyszczało szaleństwo. Wszyscy zamarli. Zajęcza Stopa ledwo co zdołała dotknąć eksperymentu podopiecznej. Nikt nie wiedział, co wstąpiło w czarną kotkę. - Pożałujecie, że staliście się moimi wrogami. - Oczy medyczki zaszły bielą i czarna straciła przytomność.
Zapadła cisza. Biały wojownik wstrzymał oddech. Groziła mu tak bliska przyjaciółka. Poczuł przez chwilę zawiść, którą odczuwalnego wobec medyczki za kociaka. Nasłuchał się opowieść Pląsającej Sójki odnośnie kotki spoza klanu, z białymi plamkami. Uznał ją za najgorsze zło. Dawny, mały Orlik krzyczał głośno w umyśle dorosłego Orlikowego Szeptu, "miałem rację, nie warto jej ufać, to zwykła, paskudna i fałszywa kotka".
Jednak zdołał lepiej poznać Konwalię, by wiedzieć, że należała do naprawdę serdecznych i pomocnych osobniczek.
- I... Co teraz? - szepnęła załamana Cętkowany Kwiat. Musiała czuć się okropnie. Orlikowy Szept czuł jej smutek, pragnął go jej pozbawić, ale sam nie miał siły na bohaterskie czyny czy słowa.
- Cętko, idź po Jeżową Ścieżkę. Siedzi z Dreszczem w żłobku. Powiedz, że to poważna sprawa - miauknęła Zajęcza Stopa do burej wojowniczki. Córka Czaplego Potoku kiwnęła głową i udała się po czekoladowego. - A ty... Pozbądź się tego eksperymentu. Prawdopodobnie Konwaliowe Serce się od czegoś uzależniła. Trzeba posłać ją na odwyk, żeby się uspokoiła - zwróciła się najdłuższa stażem medyczka do Orlikowego Szeptu. Podsunęłaś mu pod łapy twór czarnej.
- Co? Przecież sama widziałaś, jaka była wściekła! Jak jej to zrobię, to nic się nie polepszy. Wręcz przeciwnie, będzie tylko gorzej - miauknął zdziwiony decyzją Zajęczej Stopy. Kotka wydawała się być pewna swojej decyzji i nakazu.
- Zrób to, o co cię proszę. Nie mamy innego wyjścia. Kownwalia nie może zachorować psychicznie. Inaczej klan gwiazd ją pokara koszmarami sennymi - miauknęła medyczka, krzątając się po legowisku.
Biały wyszedł z eksperymentem przyjaciółki. Miał dylemat, co powinien uczynić. Znalazł się między prośbą, a wręcz nakazem, Zajęczej Stopy a ciężką pracą czarnej. Jeśli posłucha niebieskiej szylkretki, może utracić zaufanie Konwaliowego Serca. Jeśli nie zniszczy dzieła asystentki, może nie otrzymać oczekiwanej pomocy ze strony medyczki klanu burzy, jeśli będzie wymagała tego sytuacja.
Tylko... Czy umysł żółtookiej pracował normalnie? Skoro zachowywała się tak dziwnie, to czy nadal widziała swoje relacje w dobrym świetle? Gdyby miała więcej sił, mogłaby się rzucić na szylkretkę z pazurami. Widział w oczach Konwaliowego Serca szaleństwo, którego nigdy by o nią nie posądził. Czy naprawdę klan gwiazdy posądził ją ukarał? Czy to było spowodowame wychodzeniem z obozu mimo kary od Mokrej Gwiazdy? Nadal musieli posiadać rangę uczniów. Zostały im niecałe dwa księżyce, więc połowa za nimi.
- Orlikowy Szepcie, czy z nią wszytko dobrze? Co się stało? - zapytał się szybko Jeżowa Ścieżka, mijając białego. Cętkowany Kwiat pogoniła asystenta, rozdzielającą go z małym Dreszczem. Małym i pełnym strachu kociakiem. Tym razem musiał pomóc innej ważnej dla siebie osoby.
- Ona... Zachowuje się inaczej, jakby oszalała. Widziała w nas wrogów. Myślała, że chcemy ją zabić. Wybiegła poza obóz, dobiegła do granic z klanem lisa. Wskoczyła do rzeki i... wskoczyłem do wody, by ją uratować. I... Idź do niej. Pomóż jej, proszę. Boimy się o nią. Nie zasługuje na taki los. Jeżowa Ścieżko, błagam - mówiąc to, Orlilowy Szept miał łzy w swoich oczach. Nie chciał stracić przyjaciółki. Zależało mu na szczęściu czarnej. W tamtym momencie nawet Cętkowany Kwiat nie spoglądała z zazdrością na partnera, bo sama obawiała się o swoją przyjaciółkę.
- Zajmę się nią. Wyjdziemy z tego, Orliczku, obiecuję - rzekł Jeżowa Ścieżka i udał się z burą do legowiska medyków.
Orlikowy Szept poszedł do miejsca spoczynku wojowników. Podjął decyzę, kogo posłucha bardziej. Wykopał mały dołek, schował do niego eksperyment Komwalii i przykrył go warstwą mchu. Po części się pozbył tworu czarnej kotki.
Czekał. Godziny mijały niespokojnie. Biały starał się nie myśleć za dużo o Konwalii, lecz nie był w stanie. Spędził cały dzień z Koniczynką, aby chociaż na chwilę poczuć spokój i przestać się martwić. Drżały mu łapy. Widział w głowie same mroczne scenariusze następnych wydarzeń.
Pod wieczór wrócił do legowiska medyków. Konwaliowe Serce leżała tam sama, widocznie potrzebowała samotności.
- Orlikowy Szepcie... Przepraszam, ja nie wiedziałam. Ja... Nie kontrolowałam samej siebie. Ktoś... Coś do mnie... Nie wiem... Nic nie wiem. - Czarna jąkała się jak nigdy. Wojownik podszedł do chorej i usiadł w niewielkiej odległości w stosunku do niej.
- Twój eksperyment jest ukryty - szepnął. - Tylko nic nie mów Zajęczej Stopie, bo ona jest przekonana, że go zniszczyłem. A teraz... Wyjaśnij mi, co się dzieje? Wytłumacz, dlaczego opuszczasz obóz? Chcę ci pomóc, chociaż odrobinę.
<Konwaliowe Serce?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz