Nie do końca podobał mu się pomysł na kontynuację polowania. Czuł się zbyt skrępowany i zniechęcony swoją wcześniejszą porażką, więc na słowa byłego mentora pokiwał łbem bez większego przekonania. W odpowiedzi zaś otrzymał kuksańca w bark, na co niepewnie podniósł głowę. Jesionowy Wicher mu tak nie odpuści, hm? Cały on.
— Co to za mina? Uśmiechnij się. Co ty na to, aby się pościgać? — rzucił wesoło starszy z kocurów, starając się tym samym zagrzać Jaskrowy Pył do walki.
Młodzik jednak jedynie położył uszy po sobie. Pościgać? Po to, żeby tylko jeszcze bardziej się skompromitować? Chociaż, mimo wszystko nie powinien odmawiać…
— No nie wiem… — miauknął ostrożnie, z wahaniem.
— Będzie fajnie. Zdrowa rywalizacja, zmusza umysł do najwyższego skupienia. Wierzę, że dzięki temu, obaj wrócimy do obozu z wieloma piszczkami. Bo pamiętaj... Tu nie chodzi o wygraną, a o zrobienie zapasów na ten trudny okres — przypomniał mu niezmordowany Jesionowy Wicher starał się go dalej zachęcić.
— Masz rację — stwierdził kocur po dłuższej chwili ciszy. Nieznacznie uniósł ogon w geście zastanawiania się. — No dobrze… możemy spróbować w ten sposób.
— Świetnie! W takim razie dajmy sobie czas, aż słońce będzie w najwyższym punkcie na niebie, zgoda? Wtedy widzimy się w tym samym miejscu, co stoimy teraz.
Jaskrowy Pył kiwnął łebkiem, wciąż jednak niezbyt przekonany do tego pomysłu. Absolutnie nie wierzył w siebie ani w swoje umiejętności, jak więc miał dać radę sam mając nad głową widmo rywalizacji z byłym mentorem, doświadczonym wojownikiem, nawet jeśli była to czysto zdrowa i przyjacielska rywalizacja? Uśmiechnął się lekko i wymuszenie, gdy starszy życzył mu powodzenia, by następnie oddalić się w głąb lasu. Kocurek musiał przez chwilę odetchnąć i zebrać się w sobie, a dopiero po dłuższej chwili również ruszył, w przeciwnym co do przyjaciela kierunku. Węsząc i rozglądając się uważnie niezmiernie liczył, że szybko trafi na jakąś łatwą zdobycz. Nie musiał też specjalnie długo czekać. Wkrótce do nozdrzy dostała się delikatna woń myszy rozdzielająca szlaki wśród reszty leśnych zapachów. W wojowniku automatycznie zebrał się stres i niepokój. Starając się nie denerwować za bardzo i skupić na swoim zadaniu, przywarł do ziemi i obrał kierunek, w którym powinien się kierować, by znaleźć żyjątko. Tak też błyskawicznie natrafił na niewielką, wątłą mysz. Skupił na niej całą swoją uwagę, zaczekał do odpowiedniego momentu… i haps! Ku jego ogromnej dumie bez żadnego problemu zaskoczył swoją ofiarę i zacisnął zęby na jej drobnym ciałku. Chyba nie szło mu aż tak źle, jak mógł się spodziewać! Ostrożnie odłożył zdobycz na ziemię, odetchnął z ulgą i zabrał się za jej zakopanie, by móc wkrótce po nią wrócić. Teraz już nie mógł zepsuć reszty.
Im dalej się oddalał, tym więcej woni mąciło mu w głowie, momentami były wręcz ciężkie do odróżnienia od siebie. Zdołał jednak wychwycić sikorkę i od razu ruszyć w jej kierunku. Ptaszyna beztrosko podskakiwała po leśnym runie, jeszcze nie zdając sobie sprawy z obecności drapieżnika. Jaskrowy Pył wiedział, że szanse miał marne i sam nie wierzył, że może mu się udać, ale jednak postanowił się zmusić do spróbowania. Napiął mięśnie i zmrużył oczy, gotowy do ataku. Nim jednak zdążył wykonać jakikolwiek ruch, potencjalna zdobycz wyczuła albo jego, albo coś innego, co wprawiło ją w niepokój. Szybko wzbiła się w niebo i kocur tyle ją widział. Westchnął z zawodem. Wiedziałem, że tak będzie, przeszło lekko przez myśli.
Ku uciesze, nim słońce faktycznie objawiło się w najwyższym swoim punkcie, Jaskrowy Pył złapał jeszcze jedną, już większą od poprzedniej mysz oraz jedną nornicę. Nie był z siebie zbyt dumny, od razu przepełniał się przekonaniem, że Jesionowy Wicher na pewno poradził sobie o stokroć lepiej. Mimo to, powoli ruszył w drogę powrotną do wyznaczonego punktu, by spotkać się tam z kocurem i pokazać, co też przez ten czas upolował.
<Jesionku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz