— Nie jesteś uczennicą medyka. — powiedział tylko.
— Ale... ale... Nie bądź wredny! Ty też się kiedyś uczyłeś za kociaka! Tak mówiła Strzyżykowa Pręga!
— Dobra. Posegregujemy zioła i coś ci o nich opowiem, dobrze? — mruknął w końcu Trójka, wzdychając cicho. Kotka uśmiechnęła się tylko, a w jej oczach błysnęło zadowolenie, ciekawość i zniecierpliwienie. — Chodź. — polecił zaraz kocur, okazując ogonem kierunek, w którym będą się kierować. Kotka w głębi jaskini dojrzała niewielką stertę prawdopodobnie niedawno zebranych medykamentów. Wśród nich widziała głównie korzenie i kawałki kory. Nic dziwnego - była Pora Nagich Drzew i ciężko było znaleźć coś zielonego oraz żywego przez ten cały zimny śnieg. Chociaż fajnie było się nim bawić, to raczej nie był przydatny w polowaniach lub zbieraniu ziół. Kotka przysiadła blisko stosu i powąchała ją, uprzednio upewniając się, że nie było w niej pokrzywy.
— Twoje zadanie jest proste. — powiedział Trójka, siadając naprzeciwko kotki. Ze sterty podniósł kawałek brązowej, chropowatej kory i położył po prawej stronie Fasolki. — Tego będziesz szukać.
Pointka skinęła głową i zabrała się do szukania kawałka drzewa w zbiorach przed nią. Za nim zdążyła zapytać, Potrójny Krok zaczął, jakby przewidując działania młodej.
— To kora olchy. Głownie jest używana na ból zębów. — wytłumaczył krótko kocur, obserwując reakcję kotki. Młoda uważnie słuchała jego słów, przyglądając się korze dokładnie, by zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Cętkowany potem bardzo, bardzo powoli segregował medykamenty, prawdopodobnie licząc na to, że Fasolce w połowie roboty znudzi się ta monotonna akcja. Jednak gdy ta skończyła układać w jedno miejsce olchę, podpytała go o resztę korzeni i kor złożonych na stosie. Trójka z początkową niechęcią w końcu zgodził się i chodź na początku opowiadał bardzo krótko i szybko, to pod koniec, prawdopodobnie widząc ciekawość i skupienie Fasolki, postanowił trochę dłużej opisać trybulę.
***
Dzieci Iglastej Gwiazdy i Miedzianej Iskry miały już prawie 6 księżyców i dwójka z nich niecierpliwie wyczekiwała mianowania... no właśnie, dwójka. Mianowicie Piórko i Kaczuszka. A Fasolka? Fasolka wciąż się zastanawiała nad wyborem i tylko czuła presję czasu. Nie chciała zawieść Kolczastej Łapy czy Kaczuszki, zostając uczennicą medyka, ale z drugiej strony - bycie wojownikiem nie było dla niej fascynujące jak zioła i wiedza, służąca do leczenia kotów. Na szczęście, po niekrótkiej rozmowie z Miedzianą Iskrą i Iglastą Gwiazdą, jej dylemat zaczął się powoli rozwiązywać. Fasolka postanowiła podążać drogą medyka. Został tylko jeden tyci tyci problem, zwący się Potrójny Krok. Kotka wybrała się dzisiaj do niego, tak samo jak prawie codziennie, przynosząc mu coś do jedzenia. Tak, prawie codziennie. Kotka przychodziła do medyków bardzo często, żeby posłuchać, co mówią o ziołach i chorobach, posegregować zioła czy po pomagać trochę. I tak jak Strzyżykowa Pręga była dosyć entuzjastycznie nastawiona do młodej wpadającej do nich po nauki, tak Trójka tylko i wyłącznie znosił jej towarzystwo ze smutkiem, marudząc coś od czasu do czasu. Dlatego Fasolka nie przychodziła dzień w dzień, żeby kocur mógł trochę odpocząć. Cóż... po tym, jak młoda zostanie jego lub jego mentorki uczennicą, to już nie będzie miał takich przerw. By trochę umilić tą wiadomość kocurowi, Fasolka tym razem wybrała jedno z najładniejszych zwierzątek ze stosu - sporego srokę, który na pewno spodoba się kocurowi.
— Dzień dobry, Potrójny Kroku. — zamruczała kotka jak zwykle, kładąc piszczkę przed cętkowanym. — Co dzisiaj będziemy robili?
Trójka westchnął, wziął śniadanie przyniesione przez Fasolkę i ułożył się gdzieś w kącie, by spokojnie spożyć posiłek.
— Strzyżykowa Pręga zbierała wczoraj zioła, korzenie i tak dalej i położyła tam, więc jak chcesz to masz co robić. — pokazał ogonem kocur, jeszcze za nim zaczął jeść. Pointka skinęła głową i usiadła niedaleko stosu. — Wiesz już, co jak wygląda stamtąd. Ja dołączę do ciebie jak zjem.
Młoda tylko kiwnęła drugi raz głową, po czym w ciszy wzięła się do roboty. O dziwno segregowanie ziółek ją uspokajało, lubiła to robić. Trójka tak jak powiedział, tak zrobił i po dłuższej chwili siedział niedaleko, również zajmując się ziołami. Chwilę tak siedzieli, otoczeni jedynie szmerem przesuwanych medykamentów.
— Wiesz, Potrójny Kroku... — zaczęła w końcu niepewnie Fasolka, spoglądając kątem oka na pysk kocura, — Tak się zastanawiałam... nie chciałbyś mieć może ucznia? Tak tylko pytam, nie żeby coś, ale... no.
< Potrójny Kroku? >
Zgodz się zgodz się *cicho podpowiada*
OdpowiedzUsuńnie wiem co z maluszki.
Usuń