— Dobra. — uniósł wysoko głowę z dumą. — Gdy tylko zostanę wojownikiem, wyzywam cię na pojedynek. Oberwiesz tak mocno, że wylądujesz u medyków.
Dla potwierdzenia swych słów, ogonem wskazał na Szybującą Mewę, wracającego właśnie ze zbierania ziół.
Barwinkowy Podmuch nie spojrzał we wskazanym kierunku. Zamiast tego prychnął głośno.
- Z medykami to ja już mogę kocimiętkę wciągać! - Rzucił, pamiętając jak często u nich lądował. Naprawdę nie chciał znowu tego powtarzać.
- Od tej kocimiętki mózg ci wyparował - syknął mijający ich Szybująca Mewa, którego czarny w ogóle się nie spodziewał.
- Ja przynajmniej go miałem, a nie jak ty - pusty łeb od urodzenia. - Burknął wojownik.
- Widocznie jesteś upośledzony - odparł zgryźliwie asystent medyka.
- To czemu mnie jeszcze nie leczysz? - Zapytał, machając lekceważąco ogonem.
On upośledzony? On bezmózgi? Jak ten kocur śmiał coś takiego powiedzieć?!
- Twojego przypadku nie da się wyleczyć - skrzywił się, podnosząc zebrane zioła.
Czarny aż wciągnął głośniej powietrze. Czuł, jak się w nim gotuje. Szybująca Mewa zawsze działał mu na nerwy, jednak sprzeczki z kocurem były satysfakcjonujące. Ot, możesz się pokłócić, ale jak coś ci się stanie, on cię wyleczy czy tego chcę czy nie. Świetne, doprawdy.
- Ej, mały gnojku - czarny zwrócił się do Szczawika.
- Kogo nazywasz małym, grubasie!? - Syknął głośno uczeń.
- Ciebie, dzieciaku! - Łapą pokazał na ucznia. - Jak z tobą skończę to cię nie poznają!
Po czym szybkim krokiem, by uniknąć ewentualnej małej bójki, ruszył ku wyjściu z obozu. Był ciekaw, czy Szczawik za nim pójdzie, jednak liliowy prychnął, odwrócił głowę, unosząc ją wysoko i poszedł w sobie znanym kierunku.
~Pora nagich drzew~
Barwinek cieszył się z nadchodzących mrozów. Jego gęste, piękne futro świetnie zatrzymywało ciepło, dzięki czemu nie marzł tak jak te krótkowłose lamusy.
W świetnym humorze wyściubił nos z legowiska wojowników, by pójść po coś na śniadanie. Teraz była chwila na jedzenie, bowiem był pewien, że znowu wyznaczą go na jakiś patrol. Na serio, Berberys nie oszczędzała biednego wojownika, co rusz dając mu nowe zadania.
Po zjedzeniu zimnej jak lód myszy, która przy każdym gryzie jakby się kruszyła, przeszedł parę kroków ku wyjściu z obozu. Dostrzegł w śniegu liliowe futro.
Podszedł do ucznia swojego przyjaciela, dostrzegając, iż drżał. Stał w śniegu po stawy kolanowe, więc nie dziwne, że mu było zimno.
- Hehe - zaczął czarny, zwracając na siebie uwagę. - jak tam Szczawiczku? Zimno? Krótkie futerko to nic fajnego w zimę, huh?
<Szczawik? ^^ >
Pogadanka Barwinka z Szybkiem zrobiła mi dzień ;3
OdpowiedzUsuńCieszę się uwu ❤️
Usuń