Tego ranka Szafirkowej Łapie znów przypadł patrol, tak samo nudny jak poprzedni. Zamiast jednak wrócić do obozu z resztą uczestników, został z Trzcinowym Brzegiem. Według jej obietnicy miał tego dnia spróbować swoich sił w polowaniu.
- No dobrze - zaczęła spokojnie. - Czujesz coś?
- Cały czas, ale nie wiem co - odparł Szafirkowa Łapa, wciągając jeszcze raz powietrze.
- Ten zapach to królik. Trochę za trudny na początek, więc lepiej chodźmy gdzieś indziej.
Czekoladowy poszedł razem z Trzcinowym Brzegiem w inną część lasu, próbując wywęszyć mysz czy nornicę. Według wojowniczki te zwierzęta są idealne do nauki.
- O, teraz czujesz? - spytała, zatrzymując się. - To nornica. Z której strony dochodzi zapach?
Szafirkowa Łapa po chwili zastanowienia wskazał ogonem kierunek.
- Chyba stamtąd - odparł.
- Bardzo dobrze. A raz bądź cicho i obserwuj mnie.
Trzcinowy Brzeg szybko odszukała swój cel, a po chwili i Szafirkowa Łapa go zauważył. Cynamonowa składała się, nie odrywając wzroku od niczego nieświadomej nornicy. Bezszelestnie stawiała łapy na miękkim, leśnym podłożu, aż nagle zatrzymała się i przybrała pozycję do skoku. Zaczekała na odpowiedni moment i wtedy skoczyła, zadając śmiertelny cios w szyję zwierzątka.
- Teraz ty spróbuj - poleciła, wracając do swojego ucznia.
KiedyvSzafirkowej Łapie udało się wreszcie wyczuć jakieś zwierzę, zaczął szukać go innymi zmysłami. W końcu wypatrzył niewielką mysz. Upewnił się, że Trzcinowy Brzeg go obserwuje, po czym zaczął się skradać.
Mysz jednak już po kilku krokach czekoladowego nastawiła uszy, po czym gdzieś zniknęła.
- No dobrze, zobacz - miauknęła zrezygnowanie Trzcinowy Brzeg, po czym zaczęła stawiać łapy przed siebie. - Nie musisz skradać się szybko, wręcz przeciwnie. Uważnie stawiaj łapy. Jeśli cię usłyszy, od razu ucieknie.
Czekoladowy kiwnął kilka razy głową, po czym spróbował jeszcze raz.
Tym razem problem Szafirkowej Łapie udało się skradanie. Zatrzymał się i przysiadł na tylnych łapach, szykując się do skoku. Wreszcie wybił się mocno, przyszpilając mysz do ziemi.
Dopiero po chwili zorientował się, że w łapach miał liść; z kolei prawdziwa ofiara była już kilka długości ogona dalej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz