Kociak trochę speszył się na komplement od Gruszki i spuścił wzrok, uciekając od spojrzenia niebieskich ślipi. Wymruczał coś pod nosem, mające prawdopodobnie znaczyć dziękuje, i wbił wzrok w kąt kociarni, nie wiedząc co teraz. Pomiędzy nimi zapadła nieco niezręczna cisza.
— Co byś powiedział na małą przechadzkę? — zaproponował nagle Gruszka.
— A-ale ja już z-znam kociarnie — mruknął cichutko, mając nadzieje, że straszy nie skrytykuje go za tą bezczelność.
Uniósł delikatnie wzrok, by spojrzeć na mordkę srebrnego. Na pysku kocurka nie było na szczęście śladu złości, czy innej emocji. Odetchnął z ulgą. Może Gruszka go jeszcze nie znienawidził.
— A po obozie? — dodał z lekkim uśmiechem, spoglądając na młodszego.
Bał się odmówić, choć wyjście poza bezpieczne cztery kąty wydawało się być przerażające, więc kiwnął jedynie łebkiem. Gruszka zadowolony uśmiechnął się pogodnie, mrużąc oczy i spoglądając czy mama nie patrzy wymknął się z kociarni. Pigwa nieco koślawo i zestresowany podążył za jego srebrną kitą. Kiedy obydwa kocurki znalazły się na zewnątrz, przystanęły za korzeniu wierzby, rozglądając się z zachwytem. Radosne promienie słońca przebijały się przez liście drzewa tworząc kolorowe mozaiki na gęstej zielonej trawie. Zadziwiony tym pięknem Pigwa otworzył pyszczek, chłonąc otaczające go widoki.
— Klan Nocy jest najpiękniejszym miejscem na całym świecie, nie? — mruknął Gruszka, widząc szeroko rozwartą mordkę kociaka.
Arlekin nieco zawstydzony kiwnął łebkiem, po czym jego wzrok powędrował na kupkę z małymi futerkami.
— C-co to? — zapytał niepewnie, pokazując swym krótkawym ogonkiem.
Gruszka podążył wzrokiem za kitą kociaka.
— To stos ze zwierzyną — wyjaśnił malcowi. — Jak będziemy duzi to sami będziemy polować i dbać o nasz klan! — oznajmił optymistycznie.
Pigwa pomimo że próbował jakoś nie potrafił wyobrazić sobie jak jest duży i poluję, wyżywiając ich klan. To wszystko wydawało się zbyt skompilowane i dorosłe dla małego kocięcia. Jedynie mruknął coś niepewnie koledze pod nosem, po czym rozejrzał się, próbując zmienić temat.
— A-a to?
— To jest legowisko wojowników, czyli dorosłych kotów, które polują, obronią granic i walczą za nasz klan — odpowiedział poważnym tonem. — Tam też mieszka mój tata, Kaczy Pląs, który jest superowy — dodał, uśmiechając się na myśl o płodzicielu.
W żółtych ślipia zabłysnął smutek. Też chciał mieć "superowego" tatę jak Gruszka. Ich podobno był bardzo niemiły oraz niegrzeczny i mama zawsze im powtarzała, że jakim jest draniem i mysią strawą. Na tą myśl uszka malca poleciały na dół, co nie umknęło uwadze starszego.
— Oh — wydał z siebie. — Wybacz zapominałem, że tym nie masz taty — przeprosił, a w niebieskich ślipiach naprawdę było widać smutek.
Pigwie zrobiło się głupio, że zasmucił i niepotrzebnie zmartwił srebrnego i już otworzył pyszczek by coś powiedzieć, gdy para czarno-białych łap stanęła przed nimi.
— Tu jesteście wyrzygane kłaki — mruknął Aroniowy Podmuch nie zbyt pocieszony widokiem kociąt. — Wasze mamy odchodzą od zmysłów, a wy bawicie się w chowanego? — pokręcił łbem i chwycił kociaki za kark, by odnieść je do kociarni.
* * *
— Ja chce być mamą — syknęła niezadowolona ze swojej roli Agrest. — Głupia medyczka — burknęła cicho wkurzona faktem, że przez jakieś kichanie ominie ją początek zabawy.
Lód westchnęła wywracając oczami i zrezygnowała z jakiegokolwiek udziału w tej zabawie. Odeszła do mamy, by następnie przysiąść się do kotki.
— Ale idziesz do medyczki i nie wiadomo kiedy wrócisz — wyjaśnił Jesionek, chcący się już bawić, a nie jeszcze czekać na powrót kotki. — Najwyżej dołączysz jak wrócisz — dodał, uspokając kotkę.
Ogon szylkretki uniósł się.
— To kto tak to będzie mamą — nie odpuszczała koteczka.
Jesionek, uznany najwidoczniej na chwilę obecną za lidera zabawy, rozejrzał się niepewnie po zgromadzonych, szukając osoby nadającej się do tej roli.
— Pigwa
Arlekin słysząc to, automatycznie zdębiał.
— Pigwa?! — wyrwało się Agrest. — Przecież on jest kocurem! Nie może być mamą i partnerką Gruszki! — syknęła zła.
Widać było, że zależało jej na tym drugim dość mocno.
— Kochanie spokojnie — mruknęła Lśniąca Róża, liżąc kotkę w czoło. — To tylko zabawa, a teraz chodź, chyba nie chcesz się pochorować
Szylkretka mruknęła coś jeszcze pod nosem po czym pokazała język Pigwie.
— No to co bawimy się — zarządził zadowolony Jesionek aż podskakując radośnie. — To ja będę bratem Gruszki, Jesionową Gwiazdą, super wujkiem i walecznym liderem! Ty — wskazał srebrnego brata. — Będziesz Gruszkową Zatoką, mym wiernym zastępcą, a Pigwa Pigowym Płatkiem twą ukochaną
Spotkawszy się z pogodnymi niebieskimi ślipiami Gruszki, Pigwa odwrócił speszony wzrok. Nie wiedział jak zachowują się partnerzy i jakie czułości sobie oferują, gdyż jego mama i tata nie lubi się, a Ciocia Oblodzona Sadzawka i Kaczy Pląs też miłością do siebie nie pałali, więc stresował się tą rolą.
— A ja będę Truskawkowym Pstrągiem! — wykrzyknął Truskawek, wpraszając się do zabawy. — Jako wyznawca Rybiszcza najadę na was i przekonam do jedynej słusznej wiary! — dodał, podpełzając do kociaków.
Teraz jedynie Poziomek i Malinek nie mieli roli, lecz szybko przepisano buraska jako kociaka Pigwowego Płatku, a Poziomka na wspólnika kremowego brata, Poziomkowego Karpia. Akurat czarno-białemu niezbyt spodobało się to imię, lecz nie miał co dyskutować z Truskawkiem. Atak Rybiszczów nadszedł nie spodziewanie. Pigwowy Płatek wraz z swym maleństwem, kryli się mchu mając nadzieję, że ich cudowny Gruszkowa Zatoka obroni ich przed wrogim plemieniem. Srebrny zastępca walczył równie walecznie co jego brat i wspólnymi siłami pokonali wrogów. Lecz nie na długo. Chytrzy przeciwnicy uknuli plan i porwali ukochaną Gruszki, by następnie grożąc zrzuceniem jej z wysokiego mchowego klifu. Na całe szczęście Gruszkowa Zatoka uratował Pigwowy Płatek i razem wrócili do obozu, gdzie czekało na nich ich oczko w głowie. Nim jednak zabawa zdążyła rozkręcić się na dobre wróciła Agrest, która niezadowolona z tego, że musi być podwładną Truskawka zaczęła marudzić i stękać.
* * *
Pigwa wpatrywał się w martwe ciało siostry umorusane krwią, gdy obcy wojownik odpędzając jego matkę wycofywał się z kociarni. Niegdyś żywe pomarańczowe ślipia Agrest, teraz wpatrywały się w martwo w przestrzeń przerażając kocurka. Poczuł jak lawina łez wypływa z jego oczu, mocząc futro na polikach, a oddech przyspiesza niebezpiecznie. Później wszystko działo się tak szybko. Krew. Martwe koty. Ich organy. Pigwa cały czas miał to przed oczami, pomimo że porywacze byli już poza ich obozem, będącym domem malca. Nie mógł otrząsnąć się z myśli póki nie poczuł jak silny zacisk popuszcza. Rozejrzał się po nowym miejscu. Był pełen strachu i lęku, ale też wyczuwalne było trochę ciepła. Może i nawet nie byłby tak przerażony, gdyby nie duszący smród ich porywaczy, który wypełniał pomieszczenie. W kącie szczeliny siedziała kotka. Była stara, a jej futro powoli traciło blask i gęstość. Pigwa mógł śmiało stwierdzić, że była starsza od jego babci. Widząc jej pełne ciepła, zielone ślipia, cofnął się krok i poczuł, że wpada na kogoś. Przerażony myślą, że to może być Klifiak, pisnął, kuląc się. Jednak nic się nie stało. Nieśmiało otworzył jedno oko i ujrzał wpatrującego się w ziemie Gruszkę.
<Gruszka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz