Syn Brzozowego Szeptu odwrócił głowę, gdy w progu legowiska medyków dopadł go znajomy głos. Od razu rozpoznał w nim Tańca, a bura sylwetka tylko go w tym utwierdziła. Chociaż syn Pląsającej Łapy już nie był małym kociakiem, wciąż był równie radosny. Jego dobry humor tylko sprawił, że Jeżyk się uśmiechnął. Czekoladowy spokojnym krokiem podszedł do kocurka. Zajęcza Stopa powinna lada chwila wrócić do obozu ze świeżymi ziołami, ale na razie sam musiał się zająć Tańczącą Łapą, posługując się całą swoją wiedzą medyka. I wcale mu to nie przeszkadzało.
— Oczywiście. Co się stało?
Uczeń Orzechowego Futra uniósł łapkę, pokazując wbity w nią malutki cierń. Jeżowa Łapa skrzywił się instynktownie. Czekało go lekkie zadanie, ale jednak trochę bolesne dla młodzika.
— No tak, cierń. Poczekaj.
Jeżowa Łapa zbliżył się do wnęki, gdzie trzymali od ostatniego czasu wszystkie potrzebne zioła. Zerknął na kilka uderzeń serca na każde z nich, upewniając się, że niczego nie brakuje. Wypatrując potrzebną roślinę, uchwycił ją delikatnie w pysk. Znowu znajdując się przy Tańcu, polecił mu gestem ogona by usiadł. Tańcząca Łapa bez zbędnego marudzenia wykonał polecenie, tylko raz wykrzywiając pyszczek w grymasie. Ból łapy musiał mu doskwierać. Jeżyk westchnął cicho, zaczynając przeżuwać szczaw, który w tym przypadku będzie idealny. Zostawił przeżutą papkę, by przyjrzeć się jeszcze raz łapie swojego pacjenta.
— Czy to będzie bolało?
Jeżowa Łapa zastrzygł uszami, chociaż nie był zdziwiony pytaniem.
— Tylko trochę.
Chwycił maleńki cierń w zęby, w myślach odliczając odpowiednią liczbę, zanim pociągnął go w górę, ostatecznie wyciągając z łapy Tańczącej Łapy. Kocurek był bardzo odważny, przy tym zachowywał się grzecznie.
Jeżyk bez najmniejszego problemu nałożył mu przeżutą papkę, dodając do niej trochę trybuli i mógł podziwiać efekt swojej pracy.
— Lepiej? — spytał zadowolonym tonem uczeń medyka, przysiadając. — Skoro już mamy okazję porozmawiać, to może opowiesz mi, co u ciebie słychać?
<Tańcu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz