*Uwaga, zawiera gore*
Krew. Krew, krew, krew, krew, strugami zmierzająca w jej kierunku. Spod nich. Spod zwłok. Zmieszanych w jedno ciał dwóch kotów, które jeszcze przed uderzeniem serca się do niej uśmiechały.
Teraz też. Kieł wystający z wyłamanej szczęki. Puste ślepe wpatrujące się w nią z zaskoczeniem. Hipnotyzujące. Żółć i czerwień, krew, krew, okropna żółć zmieszana z obrzydliwą różową miazgą narządów, mięsa i kości.
Najdroższe jej osoby. Tak długo wyczekiwane, wypatrywane, tęsknione, szukane, tropione, martwione, tęsknione, martwione, tęsknione, martw…
Martwe.
Czyżby czekoladowa łapa drgnęła?
Trzask. Ohydny trzask pękającej kości, miażdżonej kości, wystającej kości, szarpiącej mięśnie, mięśnie, mięso, głębiej, miękkie narządy, tkanki, delikatne, delikatne…
Śmiech. Spróbuj, jest naprawdę smaczny! No, nie bój się, nie będziesz żałować. Naciskasz o tu, tak, nie za mocno, ale żeby pękło i masz, i masz…
Mózg. Różowa maź rozwleczona po Drodze Grzmotu.
Ciekawe, do którego z nich należała?
Śmiech. Śmiech, śmiech, śmiech, śmiech, śmie-
-I-Iskro? Iskro!
Obraz znika, zasłonięty przez futro. Podobne futro, miękkie futro, znajome futro. Jej oczy płaczą, czuje to wyraźnie. Skupia się na tym. Na znajomo pachnącym, miękkim futrze, na gorących łzach żłobiących w jej futrze mokre ślady. Nie tylko jej łzach.
Zatapia się w nich. Pozwala, żeby ich wartki nurt ją porwał, nakrywając kolejnymi falami, spychając na dno, niżej, niżej, niżej…
Świat się rozmazał, sprowadzając do jednego futra i czterech strumieni łez. Wszystko poza nim przestało dla niej istnieć.
Mgła, obrazy, dźwięki.
Czuła, jak obraz powoli nabiera ostrości. To było nagłe jak zaczerpnięcie pierwszego oddechu, odbijało się kojącym chłodem w każdej kończynie, budząc je do życia. Otworzyła oczy, choć wcale nie były zamknięte i niezauważalnie uniosła łeb, żeby spojrzeć w niebo.
Miało kolor płaczu i konsystencję rozpaczy.
Potrzebowała być sama. Jej ciało zrealizowało zamysł bez udziału woli, doprowadzając ją do najbliższego drzewa i sadzając na gałęzi.
Nieobecna, ale boleśnie przykuta do tej chwili, obserwowała jak gaśnie słońce. Obserwowała, jak gaśnie księżyc.
-Iskro?
Spojrzała na stojącą pod drzewem siostrę. Z nieprzytrafiającą jej się nigdy wcześniej ostrością dostrzegła strach w jej pięknych oczach. Nieprzespaną noc. Widmo śmierci.
-Wracajmy - szepnęła, zeskakując. Gdy tylko przekroczyła próg legowiska, upadła, zapadając w głęboki sen. Nie poczuła nawet przytulającego się do niej dwukolorowego ciała.
<Nostalgio? Poczekasz na drugi odpis?>
wow, normalnie poczułem to co się dzieje w mózgu Iskry...
OdpowiedzUsuńjasne, że poczekam, pisz spokojnie
Iskra cóż za fantazje 😌
OdpowiedzUsuń