*i pyk, miesiąc strzelił od tamtej rozmowy z wilczym aka timeskip*
Nerwowo przebierał łapami, czekając tuż przy samiutkim wejściu do obozu, aż Wilcze Serce i Leszczynowa Łapa wrącą z pierwszego treningu. Mogło się wydawać to dziwne, jednak nie dla pointa. Owszem, ufał kocurowi, już samo to, że powierzył mu wyszkolenie własnego syna było odpowiednim tego dowodem, jednakże zwyczajnie się bał. Tak po ojcowsku.
Przełknął zaległą gulę w gardle, oddychając ciężko, na co siedząca obok kocura Miedziana Iskra, o mało co nie poskładała się ze śmiechu.
Liliowy prychnął niezadowolony, uderzając ją naburmuszony ogonem w nos, na co ta skwitowała to wyzywającym spojrzeniem błękitnych oczu. Oba koty mierzyły się przez chwilę, nerwowo uderzając ogonami o ziemię, wprawiając tym samym śnieg leżący na ziemi w ruch. Zarówno Miedź jak i Igła sprawiali wrażenie, jakby mieli rzucić się sobie do gardła, no, ewentualnie wrzucić jedno drugie w zaspę. Obie opcje teoretycznie mogły się zdarzyć.
- Co się spinasz? - miauknęła kotka, która właśnie przeniosła swój wzrok na suchego listka, pokrytego śniegiem, jednakże nadal trzymającego się gałęzi sosny - Przecież wujek Wilcze Serce o niego zadba - zachichotała, podskakując wysoko w górę i uderzając ów gałąź łapą, czym strąciła na liliowego kocura potężną zaspę śniegu, co ten skwitował wściekłym warknięciem.
- Spinam się, moja droga, bo jestem ojcem. Leszczynek to mój syn. Poza tym, wciąż nie jestem przekonany co do decyzji Świetlikowego Skrzydła. Przecież on miał złamane dwie łapy! Cztery księżyce to zdecydowanie za krótki czas na powrót do zdrowia - odparł, strzepując z siebie białe dziadostwo, zaś para uciekła z jego pyska. Spojrzał na Miedź, na której nosie właśnie gościła kupa śniegu - A tak swoją drogą, masz śnieg... - dodał zaraz, głosem pełnym obojętności, wskazując swoją łapą na własny pysk. Pointka zrobiła zeza, chcąc go dostrzec, a gdy skupiła na ów czynności całą swą uwagę, lider wepchnął ją w zaspę.
- O, tutaj. Ha, ha, ha - udawany i jakże ironiczny śmiech nie wyszedł mu ani trochę. Mimo wszystko, musiał przyznać, że stojąc tak nad leżącą na plecach kotką, nie czuł się zbyt komfortowo. W zamian jednak oberwał ogonem po uszach, co skwitował wytknięciem języka.
- A wy jak zwykle, jak dzieci - spokojny głos Wilczego Serca dotarł doń z lekkim opóźnieniem. Cóż, jego mina musiała nieźle rozbawić i płową i rudzielca, wszak nie codziennie widzi się lidera z wytkniętym językiem i srogą konsternacją na pysku.
- Jak wam poszło? - zapytał zaraz, stykając się nosami z Leszczynową Łapą, którego uśmiech ale i zmęczenie wymalowane na pyszczku mówiło samo za siebie. Nie potrzebował słów, gdy mógł dostrzec radosne iskierki pląsające w błękitnych oczach malucha. No... już nie takiego malucha! Przecież jego najmłodsze dzieci mieli już po dziesięć księżyców! Ah, czas tak szybko płynął.
Igła obserwował jak Miedź szepcze coś Leszczynkowi na ucho, a gdy ten otrzymał aprobatę mentora, szybko zniknął z kotką - Więc? - dopytywał niecierpliwie. Widząc srogą minę swojego zastępcy, przejął się jeszcze bardziej, mając wrażenie, że zaraz umrze na zawał.
- Radzi sobie - zaczął, ruszając przed siebie, znanym szlakiem, który prowadził nad strumyk - Owszem, jest zagubiony i nieśmiało zadaje pytania, jednakże jakoś mu to idzie. Ma spore braki, przez to, że tak długo leczył złamane łapy. Jednak nadrobimy je - miauknął Buck, wdychając i wydychając zimne powietrze.
Igła pokiwał łbem, wsłuchując się zarówno w słowa przyjaciela, jak i skrzypiący pod ich łapami śnieg. Niedługo później dołączył do nich szum płynącej wody.
- To dobrze - mruknął, uświadamiając sobie, że jeszcze nie miał okazji powiadomić lykoi o słowach, wypowiedzianych przez jednego kota z klanu gwiazdy, w jednym z jego ostatnich snów. Przysiadł pod świerkiem, owijając ogonem łapy - Znowu miałem sen - zaczął bez ogródek, chcąc jak najszybciej przejść do meritum - Obawiam się, że znowu mowa o lisie - wypowiadając ostatnie słowo wyszczerzył kły, wbijając pazury w twardy grunt.
- Opowiedz - Wilcze Serce podrapał się za uchem, jednakże Igła mógł dosłownie usłyszeć bezdźwięczne bluzgi w stronę Lisiej Gwiazdy, wypowiadane w umyśle zastępcy.
- Lis, kamień, strumień pełen krwi, tylko tyle widziałem. Trzy różne obrazy zostały mi pokazane. Nic w- urwał, słysząc plusk wody. Zupełnie tak, jakby ktoś wszedł do strumienia. Wychylił się zza krzaka, od razu obnażając kły i strosząc futro - Klifiaki - rzucił w stronę towarzysza.
< Wilcze Serce? >
Czyżby... mordobicie? :3
OdpowiedzUsuńNo ba, chociaż nie to właściwe :3
OdpowiedzUsuńWOJNAA
OdpowiedzUsuń