Cudownie się poczuł, gdy pojawił się na siedlisku owiec. Zaczęła się wtedy mocna ulewa po ogniu. Czuł na sobie brud, a orzeźwiająca pogoda dawała świetną możliwość na wyczyszczenie. Usiadł przy drzewie z Kwiecistym Śpiewem, zaczynając ją lizać po głowie, umywając od osiadłego dymu na sierści ukochanej. Najbardziej na świecie wśród kotów martwił się za kotkę Pustułkowy Dziób, który pomagał jej uciec przed pożarem, przechodząc przez okazałe trudności, na przykład upadłe drzewo lub jakiś większy pagórek. Tego dnia praktycznie nie miał siły na wszystko, dlatego, gdy Kwiecisty Śpiew położyła się u jego łap, przytulił się do niej, okrywając ogonem. Może deszcz był teraz idealny, ale posiadał odrobinę zimna. Zamknęli oczy, mrucząc do siebie, i zasnęli.
Wychodząc na polowanie z partnerką, był ciągle przyciśnięty do niej. Zastępca nie mógł patrzeć na las, gdyż od razu nachodziły mu łzy do oczu. Gdyby był z innym kotem, nie chciał by mu się pokazać beksą, ale jednak - był z Kwiecistym Śpiewem. Tylko jej dowierzał, tylko ona była tą, przy której mógłby nawet pokazać swoje łzy. Patrzył tylko na drogę, próbując wywęszyć coś sensownego, ale to i tak było na marne - zawsze trafiał do nozdrzy smród niczym z Drogi Grzmotu, jednak bardziej naturalny i mocniejszy.
– Co sądzisz o tym... Wszystkim? – szepnęła wojowniczka, zatrzymując się. Nie odwracała łebka, ponuro patrzyła również na drogę. Pustułek odwrócił się do ukochanej i również zatrzymał.
– O pożarze? A co ja mogę sądzić, kochanie... – spojrzał jej prosto w oczy i podszedł do Kwiatuszka. Jego wzrok miętowych ślepi był przepełniony smutkiem i bólem. Kwiecisty Śpiew również miała ochotę się rozpłakać. Sytuacja, która wówczas panowała, była praktycznie najgorszą z możliwych. Usiadł na zwęglonej ziemi, opadając ciężko. Znowu stracił siły. Znowu przestał w siebie wierzyć. Patrzył na kotkę i dotknął noskiem jej różowawy, czując na sobie oddech, po czym szybko wtulił się w sierść partnerki. Koteczka przytuliła go łapami, i obaj położyli się na ziemi. Mieli całkowicie równe oddechy.
<Kwiecisty Śpiewie?>
Wychodząc na polowanie z partnerką, był ciągle przyciśnięty do niej. Zastępca nie mógł patrzeć na las, gdyż od razu nachodziły mu łzy do oczu. Gdyby był z innym kotem, nie chciał by mu się pokazać beksą, ale jednak - był z Kwiecistym Śpiewem. Tylko jej dowierzał, tylko ona była tą, przy której mógłby nawet pokazać swoje łzy. Patrzył tylko na drogę, próbując wywęszyć coś sensownego, ale to i tak było na marne - zawsze trafiał do nozdrzy smród niczym z Drogi Grzmotu, jednak bardziej naturalny i mocniejszy.
– Co sądzisz o tym... Wszystkim? – szepnęła wojowniczka, zatrzymując się. Nie odwracała łebka, ponuro patrzyła również na drogę. Pustułek odwrócił się do ukochanej i również zatrzymał.
– O pożarze? A co ja mogę sądzić, kochanie... – spojrzał jej prosto w oczy i podszedł do Kwiatuszka. Jego wzrok miętowych ślepi był przepełniony smutkiem i bólem. Kwiecisty Śpiew również miała ochotę się rozpłakać. Sytuacja, która wówczas panowała, była praktycznie najgorszą z możliwych. Usiadł na zwęglonej ziemi, opadając ciężko. Znowu stracił siły. Znowu przestał w siebie wierzyć. Patrzył na kotkę i dotknął noskiem jej różowawy, czując na sobie oddech, po czym szybko wtulił się w sierść partnerki. Koteczka przytuliła go łapami, i obaj położyli się na ziemi. Mieli całkowicie równe oddechy.
<Kwiecisty Śpiewie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz