Czerpała jak najwięcej z ciepłych dni, podczas których słońce otulało jej futro swymi jasnymi promykami. Nie potrzebowała ładnej pogody, by mieć dobre nastawienie do życia, ale zdecydowanie wszechobecna jasność dodawała jej energii.
Niecierpliwie przebierała łapami w miejscu, obserwując zbliżającą się w jej stronę mentorkę. Delikatna Bryza powitała ją jak zwykle uśmiechem, po czym strzepnęła uchem, odganiając od siebie uciążliwie brzęczącą muchę. Następnie ogonem dała Północy znak do wymarszu.
Przechodząc pod wodospadem, czarna pozwoliła sobie na zmoczenie, chociaż fragmentu grzbietu. Polubiła się z wodą od ostatnich nauk pływania, jakie zapewniła jej koleżanka z Klanu Nocy. Co prawda po tamtym spotkaniu mentorka zerkała na nią dosyć podejrzliwie, jednak Północ uznawała to za niejasne znaki wynikające z jej własnego przewrażliwienie, a nie powód do stresu.
— Co planujesz na dzisiejszy trening? — zagadnęła szylkretkę, żwawo krocząc u jej boku. Było dosyć wcześnie, dzięki czemu ich spacerowi towarzyszył śpiew ptaków. Rozglądała się po mijanych drzewa, wypatrując uskrzydlonych stworzeń.
— Potrenujesz wspinaczkę — odparła swobodnie.
Północ zmrużyła w zamyśle oczy.
— Przecież umiem wchodzić na drzewa. Każdy kot to umie — zauważyła. To w końcu domena Klifiaków, aby byli mistrzami we włażeniu na różne, wysokie miejsca.
— Ostatnio ledwo co wlazłaś do połowy...
— Ciii. Mam wrażenie, że czepiasz się szczegółów — przerwała jej w żarcie, chociaż owa sytuacja rzeczywiście miała miejsca. Nikt prócz ich dwójki nie musiał jednak o tym wiedzieć.
W końcu otaczały je już tylko kory. Znalazły się w centrum lasu umiejscowionego nad klifem, a towarzysząca jej wojowniczka wypatrzyła jej zdaniem najlepsze drzewo do nauki, przy którym przystanęły.
— Oprzyj w pierwszej kolejności łapy, o, gdzieś na tej wysokości — zaprezentowała i spojrzała na nią wyczekująco. Północ powtórzyła jej ruch, krzywiąc się lekko, gdy chropowata struktura styknęła się ze spodem jej łap. — Teraz najważniejszy moment. Wzrok w górę. Upatrz sobie realne miejsce, do którego będziesz w stanie doskoczyć i wybij się z tylnych łap. Wtedy wczepiasz się tam, gdzie doleciałaś, a następnie standardowo, podciągasz się przednimi łapami i odpychasz tylnymi. Jasne? — spytała.
Północ energicznie pokiwała głową.
— Jak słońce!
Trening okazał się dla niej całkiem przyjemny. Wejście, pomimo jej małej siły w łapach, okazało się możliwe. Z początku bała się zejść, ale gdy już raz wyszło jej (nie licząc faktu, że od połowy pnia to bardziej przypominało nieświadome zjechanie, ciągnięta ciężarem tyłka w dół), to polubiła to bardziej niż wspinanie się.
Niecierpliwie przebierała łapami w miejscu, obserwując zbliżającą się w jej stronę mentorkę. Delikatna Bryza powitała ją jak zwykle uśmiechem, po czym strzepnęła uchem, odganiając od siebie uciążliwie brzęczącą muchę. Następnie ogonem dała Północy znak do wymarszu.
Przechodząc pod wodospadem, czarna pozwoliła sobie na zmoczenie, chociaż fragmentu grzbietu. Polubiła się z wodą od ostatnich nauk pływania, jakie zapewniła jej koleżanka z Klanu Nocy. Co prawda po tamtym spotkaniu mentorka zerkała na nią dosyć podejrzliwie, jednak Północ uznawała to za niejasne znaki wynikające z jej własnego przewrażliwienie, a nie powód do stresu.
— Co planujesz na dzisiejszy trening? — zagadnęła szylkretkę, żwawo krocząc u jej boku. Było dosyć wcześnie, dzięki czemu ich spacerowi towarzyszył śpiew ptaków. Rozglądała się po mijanych drzewa, wypatrując uskrzydlonych stworzeń.
— Potrenujesz wspinaczkę — odparła swobodnie.
Północ zmrużyła w zamyśle oczy.
— Przecież umiem wchodzić na drzewa. Każdy kot to umie — zauważyła. To w końcu domena Klifiaków, aby byli mistrzami we włażeniu na różne, wysokie miejsca.
— Ostatnio ledwo co wlazłaś do połowy...
— Ciii. Mam wrażenie, że czepiasz się szczegółów — przerwała jej w żarcie, chociaż owa sytuacja rzeczywiście miała miejsca. Nikt prócz ich dwójki nie musiał jednak o tym wiedzieć.
W końcu otaczały je już tylko kory. Znalazły się w centrum lasu umiejscowionego nad klifem, a towarzysząca jej wojowniczka wypatrzyła jej zdaniem najlepsze drzewo do nauki, przy którym przystanęły.
— Oprzyj w pierwszej kolejności łapy, o, gdzieś na tej wysokości — zaprezentowała i spojrzała na nią wyczekująco. Północ powtórzyła jej ruch, krzywiąc się lekko, gdy chropowata struktura styknęła się ze spodem jej łap. — Teraz najważniejszy moment. Wzrok w górę. Upatrz sobie realne miejsce, do którego będziesz w stanie doskoczyć i wybij się z tylnych łap. Wtedy wczepiasz się tam, gdzie doleciałaś, a następnie standardowo, podciągasz się przednimi łapami i odpychasz tylnymi. Jasne? — spytała.
Północ energicznie pokiwała głową.
— Jak słońce!
Trening okazał się dla niej całkiem przyjemny. Wejście, pomimo jej małej siły w łapach, okazało się możliwe. Z początku bała się zejść, ale gdy już raz wyszło jej (nie licząc faktu, że od połowy pnia to bardziej przypominało nieświadome zjechanie, ciągnięta ciężarem tyłka w dół), to polubiła to bardziej niż wspinanie się.
***
Obóz tętnił życiem. Nie wiedziała dokładnie, co się stało, dopóki siostra nie sprzedała jej lekkiego kuksańca w bok i nie zasugerowała skupić się na tym, co będzie miało zaraz miejsce.
Przystanęła bliżej szylkretki, po czym próbowała ustać na tylnych łapach, starając dostrzec się coś więcej ponad głowami innych wojowników. Harmider wywołany przez rozmawiające między sobą koty ucichł w momencie, w którym Srokoszowa Gwiazda wyczłapał się ze swojego legowiska, po czym wspiął się na mównicę. Wszelkie szepty ucichły, a spojrzenie zebranych spoczęło na szarawym kocurze.
Łapy jej zmiękły, gdy wzrok ojca skierował się wprost na nią. Skinął głową i głośno odchrząknął.
— Północna Łapo, wystąp.
Szczęka niemalże jej nie odpadła. Czy oto właśnie nadszedł tak długo wyczekiwany przez nią moment? Końcówka ogona zadrżała jej z ekscytacji i gdyby nie reakcja Czar, która lekko i niezauważalnie pacnęła ją w bok, stałaby tam dalej jak głupia, zamiast podejść do przodu.
Czuła, jak rozpiera ją duma, gdy w końcu znalazła się przy skale. Wyobrażała sobie jednak, że tego dnia, ojciec spojrzy na nią pogodniej, z zadowoleniem, że jego córka w końcu pozbywa się uczniowskiego miana. On jednak, jak to było dla niego typowe, miał minę dosyć nietęgą.
— Ja, Srokoszowa Gwiazda, przywódca Klanu Klifu, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam go wam jako kolejnego wojownika. Północna Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia?
Nieznacznie się skrzywiła. To "za cenę życia" brzmiało dosyć strasznie. Każdy się jednak zawsze na to zgadzał, więc nie zamierzała być wyjątkiem i kłócić się z tym stwierdzeniem.
— Przysięgam — odparła, mając na uwadze, że to było jej ostatnie słowo, zanim nie będzie zmuszona zamilknąć na całą noc, jak tego wymagała ceremonia.
— Zatem mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Północna Łapo, od tej pory będziesz znany jako Bijąca Północ. Klan Gwiazdy ceni twoją lojalność i odwagę, oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Klifu.
Zastrzygła uchem. Jej imię brzmiało dosyć... nietypowo. Nie została, jak się spodziewała, Północnym czymś, tylko nagle była Bijąca. Założyła momentalnie, że chodzić mogło o jakiś wiatr nachodzący z północy, co bije w drzewa. Gdy tak sobie to wytłumaczyła, nowe miano zaczęło jej się całkiem podobać.
[761 słów + wspinaczka na drzewa]
[przyznano 15% + 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz