Widziała, że ten temat mocno irytował kocura, więc mogła z tego łatwo skorzystać. W końcu się jakoś obudził i jej to odpowiadało- było to dosyć zabawne, chyba nawet lepsze niż kąpiel. Dodatkowo lubiła się z nim droczyć i wmawiać mu, że uważa go za kotkę. Na początku tak było, ale teraz odzywała się tak tylko dlatego bo kocura to denerwowało. No i w sumie… Gdyby tak na to patrzeć, kocurem na pewno nie był
- Co ty taka wstydliwa!- parsknęła, widząc jak próbuje się bronić.- Postarasz się i będziesz mieć go w garści... To pewne. Może leci na młode, brzydkie kotki? Hm?
- NIE JESTEM KOTKĄ! - wydarł się na nią, szczerząc kły. Już myślała, że się na niego rzuci, ale miała ochronę czyli swoją przyjaciółkę. Gdyby byli sam na sam, z pewnością już by nie miała oczu czy coś w ten deseń.
- Prawda. Szanujmy się i nie obrażajmy naszej płci, Wieczorna Łapo. Gdyby był kotką, to przynosiłby nam wstyd swoim istnieniem i trzeba by było go zabić. Prędzej mu do... nikogo. Takiej bezpostaciowej istoty - zakpiła Sosna. W sumie, to chyba wolała takie określenie. Był w końcu nic nie znaczący, to czemu miałby czyjąś płeć ranić swoim istnieniem?
- Eh... Masz rację- mruknęła cicho. To i tak była baba bo to tylko pokazywał swoim zachowaniem.- Ale lubię jak się wkurza. To słodkie. Nic nie może mi zrobić w końcu.
Z każdą chwilą coraz bardziej czuła, że gdyby byli gdzieś daleko od obozu tylko z Krukiem, zdechłaby marnie. Wojownik nie wydawał się być jakiś uradowany tym, jaką "władzę" nad nim miała i jedynie położył po sobie uszy. Dobrze mu tak było. Zachowywał się jak menda, to teraz mógł oberwać za swoje zachowanie. Nieco zaniepokoiło ją to, że syknął i zaczął iść w stronę obozu. Całe szczęście Sosnowa Igła pociągnęła go mocno za ogon, by nigdzie nie poszedł.
- Miałeś się nie oddalać - zauważyła.
- Koniec spaceru - powiedział do nich. Aż myślała, że parsknie śmiechem. On liczył na przerwę od niej? Chyba nie. To ona tutaj mogła określać co będą robić, a nie jakiś zapchlony futrzak bez honoru.
- Jaki znowu koniec?- zachichotała.- Nie masz nic do gadania. Może chcesz jeszcze jedną kąpiel? Hm?
- Spacer polega na chodzeniu. Pochodziliśmy. Nie widzę co chciałabyś jeszcze na nim robić, prócz obrażania mej osoby - odpowiedział jej. Jakby miała zamiar tylko chodzić… Co miały dać te jego słowa? Od początku wiedział, że to całe wyjście było tylko po to by bardziej pogrzebać jego godność.
- Właśnie obrażanie jest najlepsze. W takim razie może się przejdziemy jeszcze trochę, poobrażam cię i zakończymy spacerek piesku?
- Co ty taka wstydliwa!- parsknęła, widząc jak próbuje się bronić.- Postarasz się i będziesz mieć go w garści... To pewne. Może leci na młode, brzydkie kotki? Hm?
- NIE JESTEM KOTKĄ! - wydarł się na nią, szczerząc kły. Już myślała, że się na niego rzuci, ale miała ochronę czyli swoją przyjaciółkę. Gdyby byli sam na sam, z pewnością już by nie miała oczu czy coś w ten deseń.
- Prawda. Szanujmy się i nie obrażajmy naszej płci, Wieczorna Łapo. Gdyby był kotką, to przynosiłby nam wstyd swoim istnieniem i trzeba by było go zabić. Prędzej mu do... nikogo. Takiej bezpostaciowej istoty - zakpiła Sosna. W sumie, to chyba wolała takie określenie. Był w końcu nic nie znaczący, to czemu miałby czyjąś płeć ranić swoim istnieniem?
- Eh... Masz rację- mruknęła cicho. To i tak była baba bo to tylko pokazywał swoim zachowaniem.- Ale lubię jak się wkurza. To słodkie. Nic nie może mi zrobić w końcu.
Z każdą chwilą coraz bardziej czuła, że gdyby byli gdzieś daleko od obozu tylko z Krukiem, zdechłaby marnie. Wojownik nie wydawał się być jakiś uradowany tym, jaką "władzę" nad nim miała i jedynie położył po sobie uszy. Dobrze mu tak było. Zachowywał się jak menda, to teraz mógł oberwać za swoje zachowanie. Nieco zaniepokoiło ją to, że syknął i zaczął iść w stronę obozu. Całe szczęście Sosnowa Igła pociągnęła go mocno za ogon, by nigdzie nie poszedł.
- Miałeś się nie oddalać - zauważyła.
- Koniec spaceru - powiedział do nich. Aż myślała, że parsknie śmiechem. On liczył na przerwę od niej? Chyba nie. To ona tutaj mogła określać co będą robić, a nie jakiś zapchlony futrzak bez honoru.
- Jaki znowu koniec?- zachichotała.- Nie masz nic do gadania. Może chcesz jeszcze jedną kąpiel? Hm?
- Spacer polega na chodzeniu. Pochodziliśmy. Nie widzę co chciałabyś jeszcze na nim robić, prócz obrażania mej osoby - odpowiedział jej. Jakby miała zamiar tylko chodzić… Co miały dać te jego słowa? Od początku wiedział, że to całe wyjście było tylko po to by bardziej pogrzebać jego godność.
- Właśnie obrażanie jest najlepsze. W takim razie może się przejdziemy jeszcze trochę, poobrażam cię i zakończymy spacerek piesku?
<Kruku?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz