Trudno mu było zrozumieć zachowanie kocura. Obserwował go już od jakiegoś czasu, ponieważ nic innego nie miał do roboty. W zasadzie mógł iść na polowanie czy patrol, lecz ochota malała z każdą chwilą, gdy widział pyski tych wszystkich kotów. Nie chciał z nimi rozmawiać, nie chciał czuć obok siebie ich obecności. Byli dla niego obcy, a zarazem znajomi, ponieważ wiedział jakie mieli o nim zdanie.
Życie w tym klanie zaczynało go coraz bardziej męczyć. Nie potrafił zaznać spokoju. Wciąż słyszał szepty na swój temat, które starał się ignorować. Strzyżykowy Promyk pomogła mu nieco z zachowaniem kontroli, ale nie miał pojęcia ile ten stan potrwa. Na dodatek nie był już mentorem. Jego uczeń został mianowany wojownikiem. Był z niego dumny. Akurat z nim dobrze się dogadywał. Nie był skażony jak wszyscy inni przez Zajęczą Troskę. Tak... Właśnie przez nią. To ona była powodem tego wszystkiego. Chciała go zniszczyć... Ona i to jej kółeczko adoracji. Na samą myśl najeżył się tylko.
Gawroni Obłęd też nie był wyjątkiem. Był dziwny... Agresywny i nie rozumiał większości tego co robił. Jednak coś ich obu łączyło - samotność. Widział, że czarny nie miał żadnych przyjaciół, nie rozmawiał z nikim, odzywając się jak już bardzo rzadko. Tylko jedna rzecz sprawiała, że ten wydawał mu się żywą istotą. Zależało mu na swojej byłej mentorce. Podziwiał w zasadzie to jak blisko ze sobą byli. Też liczył na taką relację ze swoim mentorem, ale okazało się, że dostał wariatkę, a kolejny był słabym liderem, który miał za uszami romans ze zdrajcą.
Eh... Wstał i podszedł do Gawroniego Obłędu, ponieważ chciał sprawdzić, czy jeszcze był jakikolwiek sens ciągnięcia tego cyrku. Strzyżykowy Promyk namawiała go do zawierania znajomości, nawet jeśli wydawało mu się to dziwne i ciężkie. Czy to był czas pogodzić się z wojownikiem, który miał przesrane w tym klanie w równym stopniu jak on? Mogli się dogadać. Kiedyś w to wierzył jak był jeszcze mały, ale to wszystko prysnęło po tym, jak ten go zaatakował.
— A ty nadal jej szukasz? — zwrócił się do niego, obserwując reakcję.
Czarny rzucił mu wrogie i chłodne spojrzenie, jak gdyby obawiał się drwin z jego strony. No może i kiedyś śmiał się z tego, że tak długo był uczniem przez to, że miał niekompetentną mentorkę, ale było minęło.
— Spokojnie... Mogę ci pomóc jej szukać jeśli chcesz. I tak nudzi mi się w obozie — rzucił do niego, starając się zgrywać pozory kogoś kto wyciągał pomocną łapę z dobrej woli, a nie w akcie desperacji. — To jak będzie? — Zacisnął pysk czując jak każdy mięsień mu się spina z nerwów.
No bo czy w ogóle zechcę, by z nim gdzieś poszedł szukać osoby, na której mu zależało? Zawsze istniało ryzyko, że odmówi. A wtedy chyba się podda z szukaniem znajomych. Powie Strzyżyk, że nie miała racji i to wszystko było głupie i nie warte zachodu.
<Gawronku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz