Błotnista Plama zaskoczyła swoje potomstwo planem na dzisiejszy dzień. Kocięta będące zdziwione, tym co usłyszały, patrzyły to na królową, to na siebie nawzajem. A wszystko to za sprawą informacji o oprowadzeniu ich po obozowisku klanu.
- Naprawdę?! - wykrzyknął entuzjastycznie Makrelek, był gotów pierwszy opuścić kociarnię stojąc u jej wejścia. - Pośpieszcie się!
Kawka niezbyt ochoczo wyszła z legowiska. Dzisiaj wolała zostać chyba w kociarni, a nie poznawać ułożenie obozu. Właściwie już nieco się orientowała w tym, co gdzie było umiejscowione. A wszystko to dzięki jej uszkom, które wyłapywało najcichszą informację wypowiedzianą przez klanowe koty.
- M-morelko. - czekoladowa niecierpliwie wpatrywała się na liliowe kocię, które nie ruszyło się z miejsca
- Nie chcę wychodzić na zewnątrz, tam jest dużo kotów! Pewnie będą nas zaczepiać i będą chcieli z nami porozmawiać!
- W-większość kotów poszła zapolować, dlatego w s-spokoju będę mogła was oprowadzić po obozie. A jak ktoś będzie nam przeszkadzał, to go p-przegonie.
Kawka oparła się łapkami o brzeg legowiska i spojrzała z błyskiem w oczach na Morelkę, która w tym samym momencie pokazała jej język. Zignorowała jednak tą złośliwość i nachyliła się do siostry. Właśnie do głowy wpadł jej pomysł sprawiający, że to oprowadzenie, będzie super przeżyciem, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, którym musiała się podzielić.
- Chodź, to może uda się spotkać tatę. Może k-kręci się gdzieś w okolicy. Na pewno się ucieszy, gdy nas zobaczy - wyszeptała najciszej jak potrafiła, tak by karmicielka tego nie usłyszała i to chyba się udało. Trzeba było sobie jakoś samemu radzić, skoro mama nie chciała mówić nic, a nic na temat ich ojca. A ciekawość z dnia na dzień coraz bardziej zżerała Kawkę.
Błotnista Plama podejrzliwie wpatrywała się na córki, w momencie, gdy Morelka wygramoliła się bardzo ochoczo jak na nią z legowiska. Kotki pośpiesznie podbiegły do brata, który pośpieszał resztę rodziny. I w taki sposób cała czwórka razem opuściła kociarnię.
Dzisiejszego dnia było pogodnie, na niebie nie było, ani jednej chmurki, czego Kawka bardzo żałowała. Oślepiona przez słońce mrużyła oczy, ledwo co widziała to, co się znajdowało przed nią. Do jej małego noska zawitało bardzo dużo nieznanych zapachów, które przyprawiły ją o zawrót głowy. Nie wiedziała na czym się skupić, było wkoło tak dużo rzeczy do odkrycia.
- Z-zaczniemy od legowiska starszych - czekoladowa poinformowała swoje potomstwo idąc w stronę znajdującego na lewo od kociarni legowiska starszyzny. Kocięta ochoczo ruszyły za matką rozglądając się naokoło w poszukiwaniu kocura, który byłby ich ojcem, a to było raczej łatwe, wystarczyło znaleźć niebieskiego kocura z nastroszonym futrem i pędzelkami na uszach. W międzyczasie i Makrelek został zaznajomiony z planem, o mały włos nie zdradził go, gdy chciał krzyknąć z podekscytowania. Gdyby na jaw wyszło, że to całe oprowadzanie to tylko pretekst do spotkania z Nastroszonym Futrem, Błotnista Plama od razu zabrałaby ich z powrotem do żłobka.
Gdy znaleźli się przed wejściem do legowiska starszych, cała trójka się nagle ożywiła i zaczęła się przekrzykiwać.
- Nie chcę do staruchów!
- A możemy iść do legowiska wojowników? Chcę zobaczyć, gdzie będę mieszkać jak już zostanę wojownikiem!
- Ja bym chciała iść do l-legowiska medyków. Może mają jakieś z-zioło na pewność siebie
- C-cisza! D-dobrze, nie idziemy do s-starszyzny - królowa zamachała ogonem rozważając, gdzie udać się w takim razie najpierw, by dogodzić w tej chwili każdemu z jej dzieci - M-morelko. Gdzie c-chciałabyś się udać? - zapytała kotki, która nie określiła jasno miejsca, które chciała odwiedzić
- Chcę do taty! - wykrzyknęła po dłuższej chwili, na co Paskuda zamrugała z niedowierzaniem, w końcu nieraz zbywała kocięta, gdy te wypytywały o Nastroszone Futro. To jej zbywanie tylko zwiększało ciekawość kociąt. Chciały go poznać i spędzić z nim czas.
- N-nie. T-tata jest zajęty, na pewno jest teraz na polowaniu z resztą wojowników
- Tak się składa, że nie jestem - Cała czwórka obróciła się w stronę kota, który wtrącił się do ich rozmowy. Niebieskie dymne futro, będące nastroszone w kilku miejscach. Pędzelki na uszach. To musiał być ON! Udało im się go spotkać i to z tak bliska! W końcu! Może uda im się z nim porozmawiać. A może nawet wspólnie udadzą się zwiedzanie. - Nie za wcześnie na opuszczanie żłobka? - zwrócił się do królowej, która momentalnie znalazła się pomiędzy nim, a swoimi dziećmi - Kochanie, chyba nie chcesz by coś im się stało. - Spojrzał się na nią wymownie, na co matka wydała z siebie dziwny dźwięk. - Wróćcie do kociarni. Jak chcesz mogę ci pomóc i wezmę jedno kocię…
- N-nie! N-nie trzeba. D-dam radę sama. D-dzieci wracamy - Kawka posłusznie podeszła do matki. - M-makrelek! M-morelka! W-wracamy… na dzisiaj wystarczy.
Nie poszło tak jakby tego sobie Kawka życzyła. Nie rozumiała zachowania mamy w stosunku do ich ojca. Czemu musieli wracać? Przecież tam tata nie był wpuszczany. Nie mogli miło razem spędzić czasu i wspólnie zwiedzić obozu? Jak inne rodziny?
Kawka schowała się za tylnymi łapami Błotnistej Łapy, spuściła uszy będąc smutna z tego jak się sprawy potoczyły.
-M-mamo, ty nie kochasz taty? - Kawka odezwała się cichutkim głosem będąc bliska płaczu, jej małym ciałkiem targał smutek i złość sprawiając, że jej czarne futerko się nastroszyło
<Tato?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz