*Przed śmiercią Czarnowrona*
Pora zielonych liści przyniosła ze sobą gorąc, który zabijał nie tylko zwierzynę, ale także koty. Aby się nie przegrzać i mieć jakieś szanse na udane polowanie, trzeba było wyjść wieczorem lub w nocy, bądź bardzo wcześnie rano. I tak właśnie się stało w przypadku jego treningu. Czarnowroni Lot wziął go o zachodzie słońca z obozu na trening, który nazwał przygotowaniem do wojny.
Niby Hiacynt wiedział, że wojna się zbliża coraz bardziej i jest to bardziej fakt niż przypuszczenia, to nie chciał go zaakceptować. A co jeśli wtedy coś się stanie jego Malwinkowi, a on nie będzie w stanie zareagować? Co jak ten odejdzie, jak to zrobiła ich matka, i go zostawi? Do tego nie mógł dopuścić! Ale jak miał ten cel spełnić, jeśli na wojnie nie mógłby być cały czas przy swym bracie? Nad tym musiał się jeszcze zastanowić.
- Źle. - Padło, po tym, jak ten ponownie upadł na ziemię, po wykonanym ataku na swojego mentora. Było to pewnie najczęstsze słowo, jakie słyszał od Czarnowroniego Lotu. - Przynajmniej udawaj, że się starasz, a nie, zero zaangażowania. Jeśli tego nie zmienisz, to nigdy nie zostaniesz wojownikiem. Wstawaj. Jeszcze raz.
Rudy uczeń wstał z ziemi i wbił wzrok w wojownika, który czekał na jego następny ruch. Kilkoma skokami znalazł się przy kocurze, przewrócił go i przygniótł do ziemi. Szybko przekonał się, jednak, że to nie było wystarczające. Jednym ruchem wojownik strącił go na ziemię i wstając, postawił swą łapę na jego szyi, przykuwając go do ziemi. Wyciągnął pazury i wbił je w szyję ucznia. Każdy najmniejszy ruch powodował teraz ból. A Czarnowron wpatrywał się w rudzielca, czekając na jego następny ruch, a gdy to nie nastąpiło, to na jego pysku pojawił się grymas niezadowolenia.
- I co teraz Hiacyncie? Poddasz się przez to, że zadany będzie Ci mały ból. Nie tego Cię uczyłem. Oczekiwałem po tobie więcej. - Powiedział kocur, nie odrywając od ucznia wzroku. - Przestajesz spełniać moje oczekiwania Hiacyntowa Łapo. Nie cieszyłbym się z tego, tym bardziej że zbliża się wojna, w której polegniesz.
Po tych słowach puścił ucznia i odszedł od niego. Chwilę Hiacyntowi zajęło, aby przeanalizować wypowiedziane przez jego mentora słowa i wstać. Czyżby zdradził on swoje plany na walkę, czy była to po prostu groźba skierowana w jego stronę? Jedynie może na to pytanie odpowiedzieć, jak nadejdzie wyczekiwana walka. Teraz mógł cieszyć się, że chociaż chwilę może spędzić poza obozem bez swego mentora lub kogokolwiek.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz