Wsłuchiwał się dokładnie w słowa kotki i próbował się wybronić, ale skutkowało to tylko czymś odwrotnym. Jakby ta przekręcała jego słowa, aby pasowało jej to pod wymyśloną przez nią tezę, co było głupim zachowaniem. Prychnął cicho, słysząc ostatnie słowa, a bardziej pytanie, kocicy. Było to tylko odwzorowaniem głupoty kocicy.
- Nie. - Odpowiedział prawie od razu Hiacynt. - Tylko ty nie słuchasz i przekręcasz moje słowa, jak tylko sobie zażyczysz. Idąc tym dalej, oboje nie dojdziemy do niczego, co można było nazwać dobrym, a bardziej do wyzywania siebie nawzajem od zdrajców, rasistów i mysich móżdżków. - Tu przerwał na chwilę. Nazwała go wcześniej zdrajcą i rasistą, chociaż nie powiedziała tego wprost. Wszystko, co zrobił jego mentor, zostało zepchnięte, po jego śmierci, na jego ucznia. Czy to miało sens? W oczach Hiacynta, nie, jednak inni sądzili inaczej.
- Widzę również, że kochasz rzucać słowa, których sama nie rozumiesz. - Stwierdził rudy kocur. - Nazywasz mnie rasistą, a to słowo opisuje również Ciebie. Rzucasz się na mnie przez kolor futra. Jesteś świadoma, że działa to w dwie strony?
Słowa może były zbyt ostre, jednak ona sama rozpoczęła. Uczeń tylko kontynuował jej rozmowę, próbując się wybronić. Jeśli ta by go nie nazwała kilkoma niemiłymi słowami, to nigdy by się to tak nie skończyło.
- Nie zdajesz sobie nawet sprawy jak bardzo. - Rzekła kotka, wpierw odwołując się do ostatniego pytania. - I wkładasz w mój pysk nie moje słowa oraz zdaje się, że masz tendencję do dramatyzowania. - Odparła spokojnie, lecz z chłodem. - Jedynie wskazałam na to, jakim typem był twój mentor.
- Po czym zwalasz jego czyny i zachowanie na mnie. - Dopełnił jej słowa uczeń. - Jakbym był Czarnowronim Lotem lub jego kopią, a tak nie jest. Czy naprawdę musisz mnie oceniać przez mojego byłego mentora? Bo powoli staje się to nieznośne.
< Różyczko? >
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz