Czarnuszek obserwował łowczynię, której zdobycz wyglądała imponująco.
— Nieźle, polowanie uznaję za skończone, zresztą i tak zwierzyna chowa się już w norach — wymruczała Łuska, chwytając zająca. Tym razem czarnemu się specjalnie nie poszczęściło w polowaniu – z pyska zwisała mu jedna, nieco smętna mysz. Gęgawa nie komentował swojego pecha. Skinął tylko przyjaciółce i oboje razem poszli do obozu. Polowanie uważał za udane.
***
Łuska wyrwała z zajęczego boku kolejny kawał soczystego mięsa. Zaraz po niej zrobił to i Gęgawa, zatapiając zęby w smakowitej zdobyczy. Jeden z lepszych jakie jadł w całym swoim życiu.
— Świetne — pochwalił kotkę po przeżuciu (gdzie byłyby jego maniery?) kawałka. — Prawdziwie pyszne. Dobra robota
— Dzięki — wymruczała Łuska, leżąc wygodnie na rozgrzanej przez słońce ziemi. — Zgadzam się. Pora Zielonych Liści jednak czasami potrafi ten gorąc wynagrodzić.
— Czy ja wiem? — Gęgawa spojrzał w niebo po którym wędrowało upalne słońce. Wysuszało nie tylko jego organizm, ale też wodę z rzek. Większość zwierzyny nie była pulchna i smaczna. Przyzwyczajał się powoli do suchego, marnego mięsa. Ten okaz był jednak prawdziwym cudem. — Miałaś ogromne szczęście, że go wytropiłaś.
— Tak... — miauknęła, chichocząc, po czym z uśmiechem na pysku przysunęła się bliżej czarnego. Gęgawie to w żadnym stopniu nie przeszkadzało. Oparł na głowie kotki własny łeb, nieco zmęczony całym dniem. Jak dobrze, że miał już wolne. Czuł do tego jak z każdym dniem zbliża się jego mianowanie. Cierpliwie i z zaangażowaniem na ten dzień pracował.
— Teraz mam ochotę na ucięcie sobie drzemki — przyznał czarny, ziewając. Opuścił opartą głową i położył ją na własnych łapach. Przyjemny cień drzewa był chłodny i było mu tak wygodnie, że wcale nie miał ochoty wstawać. Widocznie Łuska również – została u jego boku, po krótkiej chwili cicho chrapiąc, z głową wtuloną we własne łapy.
***
Przechodził tego wieczoru po obozie, szykując się już do spania. Musiał w końcu wstać rano, na trening. Z drugiego końca obozowiska obarczyła go jednak Gwiazdnica, która widocznie nie mogła się powstrzymać, by do ucznia podejść niepostrzeżenie zza pleców.
— Czyli to w tę stronę biegnie zwierzyna? — zaczepiła go liliowa kotka z dziwnym uśmieszkiem. Gęgawa zadrżał, jednak po mniej niż uderzeniu serca uspokoił się, widząc, że to tylko któraś jego koleżanka z legowiska.
— Słucham? — zapytał, zaskoczony. Nie rozumiał dlaczego Gwiazdnica do niego zagadała i co miała na myśli. A może się przesłyszał?
— Nie zgrywaj głuptasa — mruknęła pointka, siadając i owijając ogon wokół łap. Zanim Gęgawa zdążył otworzyć pysk zrobiła to za niego i powiedziała: — Widać jak na dłoni, że między tobą a Łuską iskrzy.
Gęgawa zastygł jeszcze bardziej zdębiały. Czy Gwiazdnica mówiła poważnie? On i Łuska... nigdy nawet o tym nie pomyślał, gdy spędzał z nią czas. Zawsze postrzegał ją jako zwyczajną bliską znajomą. To oskarżenie wywołało w nim falę obrzydzenia.
— Niestety bądź stety, między mną a wspomnianą przez ciebie kotką nie ma nic więcej niż zwykła przyjaźń. — odpowiedział jej spokojnym, choć niezadowolonym głosem. Miał nadzieję, że go zostawi. Zamiast tego kotka zachichotała.
— Borsuk chyba wyrwał ci język — przewróciła rozbawiona oczami. — Oh, nie wstydź się. Tak się do siebie tulicie, nawet na samym forum, a ty jeszcze masz odwagę kłamać mi w żywe oczy? Błagam!
— Otóż mam odwagę, jednak brzydzę się kłamstwa. To, co wypada z mego pyska to prawda. Jesteśmy z Łuską przedstawicielami przeciwnych płci, ale to nie sprawia od razu, że jesteśmy parą.
— Phi! Kocur, kotka, blisko jak nikt inny, a ty to jeszcze nazywasz zwyczajną przyjaźnią? — miauczała do ucznia, który odwrócił od liliowej wzrok. Widocznie pech wcale Gęgawy nie opuścił. Dojrzał pod pniem klonu znajomą, szarą sierść. Prędko i kocicę o której rozmawiali Gwiazdnica zauważyła i obarczyła znaczącym spojrzeniem. Czuł się zażenowany. Łuska skierowała się w stronę rozmawiającej dwójki Miał nadzieję, że Gwiazdnica nie będzie kontynuować tematu. Byłoby to okropnie niezręczne.
<Łusko?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz