Zamarła na moment w bezruchu, mrugając szybko z zaskoczenia. Poczuła dziwne mrowienie w okolicach klatki piersiowej. Ledwo co opanowała oddech po stresującym ataku samotnika, a teraz słyszała to? I to od niego?
— Nigdy nie pomyślałabym, że powiesz coś takiego. I to w moją stronę — wymamrotała. — Fakt, że słyszę to z twojego pyska, sprawia, że są to najmilsze słowa, jakie w życiu usłyszałam — dodała, choć widziała, że z każdą chwilą jego stan zdrowia słabnie.
Nie zareagował, bo najwyraźniej stracił przytomność. Oczy miał zmrużone, a krew obficie wypływała z jego ran.
Widząc to, przełknęła ślinę i rozejrzała się. Nie było już żadnego samotnika w okolicy, ale skoro jest tu ten jeden trup, to może w każdej chwili zjawić się tu jakieś głodne zwierzę i zjeść nie tylko agresatora, ale i Żara.
Starała się odciągnąć rudzielca jak najdalej w stronę klanu. Szarpała go za skórę na karku i ciągnęła w kierunku miejsca lokalizacji obozu. Martwił ją pozostawiony czerwony ślad, bo nie była w stanie pozbyć się go. Tak samo jak zapachu krwi, ciągnącego się za nimi.
Gdy tylko znaleźli się pomiędzy drzewami, gdzie było w miarę bezpiecznie, niepewnie skryła go pod jednym ogołoconym z liści krzewów, a sama pobiegła co sił w łapach po pomoc.
— Nigdy nie pomyślałabym, że powiesz coś takiego. I to w moją stronę — wymamrotała. — Fakt, że słyszę to z twojego pyska, sprawia, że są to najmilsze słowa, jakie w życiu usłyszałam — dodała, choć widziała, że z każdą chwilą jego stan zdrowia słabnie.
Nie zareagował, bo najwyraźniej stracił przytomność. Oczy miał zmrużone, a krew obficie wypływała z jego ran.
Widząc to, przełknęła ślinę i rozejrzała się. Nie było już żadnego samotnika w okolicy, ale skoro jest tu ten jeden trup, to może w każdej chwili zjawić się tu jakieś głodne zwierzę i zjeść nie tylko agresatora, ale i Żara.
Starała się odciągnąć rudzielca jak najdalej w stronę klanu. Szarpała go za skórę na karku i ciągnęła w kierunku miejsca lokalizacji obozu. Martwił ją pozostawiony czerwony ślad, bo nie była w stanie pozbyć się go. Tak samo jak zapachu krwi, ciągnącego się za nimi.
Gdy tylko znaleźli się pomiędzy drzewami, gdzie było w miarę bezpiecznie, niepewnie skryła go pod jednym ogołoconym z liści krzewów, a sama pobiegła co sił w łapach po pomoc.
***
Dwóch wojowników pomogła jej donieść kocura do obozu. Nie wahali się pójść za nią, gdy wyjaśniła sprawę i wybłagała ich o ratunek. Ulokowali go w legowisku medyka, gdzie zajęła się nim Wiśniowa Iskra, a Tygrys w międzyczasie mogła opowiedzieć Kamiennej o tym, co zaszło na ich spacerze.
Kiedy tylko rudy odzyskał przytomność, srebrna poleciała do niego, sprawdzić, w jakim stanie jest.
— Hej! — zamruczała, z niepokojem obserwując poranione ciało. — Jak się czujesz? — spytała z troską.
Rozmawiająca jak dotąd z nim szylkretka skinęła jej na powitanie głową, a następnie zajęła sortowaniem ziół, dając im chwilę prywatności.
— Hej... Dobrze. Będę żył. Dziękuję, że nie zostawiłaś mnie tam, gdy straciłem przytomność. A ty? Jak się czujesz? — dopytał dla pewności.
— Świetnie, nawet mnie przecież nie drasnął, zareagowałeś szybko i mnie obroniłeś — wymamrotała, wciąż zdumiona, że to przetrwali. — Chyba nie usłyszałeś wtedy tego, co ci mówiłam, więc... Więc powtórzę. To, że w ogóle stanąłeś w mojej obronie, sprawia, że jest to najmilsza rzecz, jaką ktokolwiek kiedykolwiek dla mnie uczynił.
Miała wrażenie, że mówi mu dokładnie to samo, co ostatnim razem. Mimo to nie żałowała tych słów.
Spojrzał na nią ze zdziwieniem.
— Nie przesadzaj... — Machnął na to łapą zdezorientowany. — Nie rozumiem, czemu uważasz to za coś dziwnego... — dodał.
— Bo mało kto wierzy, że uczyniłbyś coś tak dobrego — odparła z lekkim uśmiechem. — Czasem jesteś najwspanialszy właśnie przez to, że potrafisz zaskakiwać, wiesz? — rzuciła pokrzepiająco.
— Czyli to mój atut? — Uśmiechnął się lekko, nadal zakłopotany całą tą sytuacją. — Nie zgrywasz się?
— Chyba znasz mnie na tyle, by wiedzieć, że nie byłoby to w moim stylu — odpowiedziała delikatnie.
— A ty powinnaś wiedzieć, że nie jestem przyzwyczajony do takich słów... i mi... dziwnie z tego powodu... — wyjaśnił jej.
— Cóż, może teraz będziesz słyszeć je częściej? — zamruczała pogodnie. — Wieści w klanie rozchodzą się szybko, opinia o tobie powinna się zmienić i to na lepszą — zauważyła, rozglądając się po otoczeniu.
Nie przepadała za tkwieniem w legowisku medyka. Kojarzyło jej się ono bardziej z chorobami i śmiercią, aniżeli z całym procesem leczenia i odzyskiwania zdrowia.
— Aż nie chcę się budzić — miauknął, kładąc łeb z powrotem na mchu, w bardzo zadowolonym nastroju.
Zaśmiała się przelotnie.
— Nie musisz, to nie sen. Masz pierwsze wyniki naszych terapii i efekty swojej pracy — stwierdziła z uznaniem.
W jakiś sposób była nie tylko dumna z niego i jego postępów, ale i z siebie. Wielu wątpiło i wprost przyznawało jej, że nie wierzy w jego przemianę. Ona natomiast uparcie tkwiła przy swoich racjach i teraz mogła wytknąć język każdemu, kto sądził inaczej.
<Żar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz