– Z-ZABIERZ JĄ, Z-ZABIERZ – wrzasnęła Paskuda i gwałtownie przylgnęła ciałem do Sroki.
Czarno-biała kotka skrzywiła się. Nienawidziła kiedy ktoś krzyczał jej do ucha, a jeszcze bardziej nienawidziła kontaktu fizycznego. Odsunęła się i posłała siostrze spojrzenie mówiące “zamknij się.”. Nie trzeba było długo czekać na reakcję. Kotka od razu posłusznie zamilkła i skuliła się za Sroką.
– Wybacz mi reakcje mojej siostry. – zaczęła ostrożnie Sroka, odwracając pysk w stronę liliowej. – Ona jest… chora. Tak. Jest bardzo chora i stąd jej dziwne zachowanie.
– N-Naprawdę? – zapytała zmartwionym tonem koteczka. – W takim razie powinnyśmy czym prędzej powiadomić Muchomorzy Jad, naszego medyka. Jestem pewna, że on coś zdzi-
– Nie, nie. Paskuda jest nieuleczalnie chora, więc żadne ziółka tutaj “niestety” nie pomogą.
– Och…– westchnęła ze smutkiem niebieskooka – Tak mi przykro! Musi być wam naprawdę ciężko.
– Tak, ciężko żyć z czymś takim. – mruknęła Sroka. Trudno było stwierdzić, czy wspomnianym “czymś” była sama Paskuda, czy jej domniemana choroba. – A teraz, czy mogłabyś nas zostawić same? Chciałabym porozmawiać z siostrą, a jak widzisz - ona nie przepada za obcymi.
– O-oczywiście, rozumiem! – pisnęła Lilka i szybko powędrowała w swoją stronę.
Sroka odetchnęła z ulgą. Miała już dość tej gadki szmatki z drugą kotką. Jej obecność irytowała Srokę, do tego liliowe futro do złudzenia przypominało rozjaśniony odcień brązu, którego tak nienawidziła.
Zielonooka spojrzała za siebie. Paskuda dalej była na swoim miejscu, trzęsąc się tylko trochę mniej niż na początku. Właściwie, to Sroka już nawet nie miała ochoty rozładowywać na niej swoich frustracji.
– Widzisz, poszła sobie. Możesz przestać panikować. – powiedziała oschle.
Zanim Paskuda miała okazję cokolwiek odpowiedzieć, Sroka wstała z miejsca i zaczęła zmierzać w kierunku upatrzonej kupki mchu. Mijając czekoladową, nie mogła powstrzymać się przed trzepnięciem jej ogonem po pysku. Teraz, kiedy Arielki nie było w pobliżu, to na niej spoczywał cały obowiązek przypominania Paskudzie o tym gdzie jej miejsce!
Sroka położyła się na wygodnym, zielonym meszku i zaczęła lizać swoją piękną, białą łapkę. Wszystko było takie wilgotne, brudne i błotniste, przez co futerko kociczki mogło się z łatwością wybrudzić, a ona - w przeciwieństwie do jej siostry - dbała o swój wygląd. Czekoladowa była tak skrajnie zaniedbana, że trudno było stwierdzić czy jej sierść była jednolicie brązowa czy jednak miała na sobie jakieś białe łaty. Sroka czuła się tym obrzydzona. Kotce trudno było uwierzyć, że Paskuda także jest córką jej wspaniałej, urodziwej matki Arielki. Przecież ten wypłosz w niczym nie przypominał przepełnionej gracją złotookiej kocicy. O wiele bliżej było jej do ich ojca, Kabanosika. Mieli to samo czekoladowe futro, co w oczach Sroki czyniło ich równymi sobie. Chociaż nie. Kabanosikiem gardziła bardziej. Jej siostra przynajmniej zdawała sobie sprawę ze swojego miejsca, w przeciwieństwie do wcześniej wspomnianego kocura, który miał się za istny pępek świata, dar od niebios i kto wie co jeszcze.
Po skończonej toalecie, zielonooka przeciągnęła się ospale. Miała już dość wrażeń na dzisiaj. Rozejrzała się ostatni raz po kociarni w celu upewnienia się, że nikt nie znajdował się zbyt blisko niej. Na szczęście wszyscy byli tam gdzie być powinni, czyli jak najdalej od Sroki. Kotka zwinęła się w mały, ciasny kłębuszek i powoli zaczęła zasypiać.
<Paskudo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz