Odskoczyła od kocura.
- N-nie u-umiem się b-bić!- jeknęła błagalnie, rozpatrując sposoby jak się od tego wymigać. Nie chciała nikogo atakować.- P-proszę, w-wymyśl c-coś innego…
Jego “rozkazy” były coraz to dziwniejsze. Oczekiwał od niej agresji? Wtedy inni jeszcze bardziej by jej nie lubili a może nawet kazali sobie iść, a tego nie chciała. Umarłaby. Nie byłoby nigdzie jedzenia. A tutaj pozwalali jej być i nie było jej aż tak źle. Nawet jeżeli musiała być posłuszna takim niefajnym kotom.
- Ale żałosne. I ty chcesz być jedną z nas? - Machnął zirytowany ogonem. - Dobra to... - zastanowił się chwilę. - Pobawimy się w rozkazy! Do nogi.
Zastrzygła uszami. To oni się w to nie bawili przez cały czas? Skulona podeszła do kocura, jednak otrzymywała od niego sporą odległość, patrząc się na niego jak zbity pies. Żałowała, że nie mogła się mu postawić, bo on tylko nią pomiatał i kazał robić głupstwa. Była gorsza, ale… To ją męczyło.
- Bliżej! - Tupnął łapką, by wskazać gdzie ma podejść. - Tu jest moja noga.
Pisnęła cicho, czując okropny wstyd. Podeszła jeszcze bliżej, niemalże stykając się z kocurem nosem.
Osunał się od niej nieco.
- Nie aż tak mysi móżdżku! - prychnął, ale uśmiechnął się do niej zadowolony. - Dobrze. To teraz siad!
Przybrała smutny wyraz pyska. Nienawidziła go. Był okropny. Ale i tak usiadła posłusznie, do tego pochyjąc lekko głowę. Nie mógł jej dać ani odrobiny spokoju? Jego ciągłe oczekiwania były… Niefajne. Bawił się nią.
- Zrób głupią minę - miauknął.
Wystawiła język, mrużąc oczy z zawstydzenia. Zresztą, to oddawało jej obecny nastrój. Była obrzydzona zachowaniem Nastroszonego, a nie mogła tego nawet pokazać.
Zaśmiał się na to.
- Dobrze. Naprawdę to jest głupia mina. To teraz leżeć i turlaj się - rzucił z chorą satysfakcją
Zaskomlała cicho. Nie miała na to wszystko sił. Położyła się jedynie wyczerpana na podłożu, nie zdolna do turlania się. On ją wymęczał i tyle! Miała dość jego zabaw, polegających na wykorzystywaniu jej dla własnej rozrywki!
- No i co ty robisz? Nie słyszałaś rozkazu? Turlaj się - Popchnął ją łapkami dla zachęty
Zakryła pysk łapami. Nie chciała tego robić! Delikatnie odepchnęła się tylnymi łapami tak, że przekręciła się na plecy. Może mu to wystarczy i ją zostawi?
- Brawo! Dobrze ci idzie Paskudo! Jeszcze trochę. Taka pozycja jest groźna, bo może ktoś wbić ci się w brzuch! - przestrzegł ją, wysuwając swoje pazurki.
Wrzasnęła, widząc jak kocur wyciąga pazury. Nie chciała być nieposłuszna! Szybko wróciła do swojej leżącej pozycji, zanosząc się płaczem. Gdyby ją zabił… Byłoby źle i tyle! Nie chciała tego! Może on czytał w myślach? Czyli musiała być jeszcze bardziej mu uległa?
Schował pazury, a ona odetchnęła z ulgą. Nie chciał jej ranić!.
- No już, nie rycz. Bo ktoś się zainteresuje co się dzieję
Siorbnęła cicho nosem ostatni raz, nawet nie patrzeć się mu w oczy. Mógłby w końcu uznać to za jakąś oznakę braku szacunku. A ona musiała dbać o to, by ją zostawił przy życiu.
- P-przepraszam- wyjąkała cicho, zwijając się w kulkę ze stresu. Nie była przekonana, czy na pewno Nastroszony przypadkiem jej nic nie zrobi jednak. Bo takie koty może potrafią odgadywać emocje? Mają takie magiczne moce?.- T-to c-co m-mam t-teraz z-zrobić?
- Jesteś leniwa - stwierdził, nie odpowiadając wprost na jej pytanie. - Nie lubisz się ruszać. Będziesz gruba i jeszcze bardziej brzydka niż teraz - fuknął. - Wiesz, że u nas w klanie, niedawno zmarł podobny do ciebie kociak? Też był czekoladowy - zdradził jej. Wybałuszyła ze strachu oczy. Jak to kociak umarł? Umierają tylko stare koty! Przez sierść umierają czy co?
- J-ja nie chcę u-umierać!- zaskomlała, nie rozumiejąc o co mu chodzi.- N-nie j-jestem p-przecież ch-chora!
- Ale nie umarł przez chorobę! Tylko zjadł coś fuj i już się nie obudził. A skoro ty jesteś taka leniwa, bez życia, to pewnie też cię to czeka... - rzucił rozczarowany.
Zadrżała lekko. W tak młodym wieku? Przez… Bycie leniwym?
- Cz-czemu? J-ja n-nie z-zjem n-niczego f-fuj, b-bo n-nie chcę u-umierać…
- Ale on myślał, że to nie fuj! Dlatego ja daję wszystko do spróbowania najpierw mamie. I jak żyje to wtedy jem.
Zdziwiona spojrzała na kocura.
- A-a c-co g-gdyby u-umarła? N-nie b-było b-by c-ci s-smutno?
- Może trochę... - Wzruszył ramionami. - Ale szybko by mi minęło. Ona jest zła. Sadza mnie w kącie i każe wierzyć w gwiazdki oraz się do nich modlić, a je tego nie lubię.
- T-to j-jest z-złe z-zachowanie? G-gwiazdki s-są b-ble?- zaskoczona zaczęła myśleć. Jej mama nic takiego nie mówiła. Nie znała się, czy to on wymyśla? Albo to są jakieś wymysły dzikusów?
- Gwiazdki nie istnieją! - krzyknął, tupiąc stanowczo łapą. - To tylko bajki. Nie ma żadnych duszków! Czczenie ich to marnowanie czasu!
- A-ale g-gwiazdki s-są ł-ładne... Cz-czemu t-to m-marnowanie cz-czasu, skoro s-są p-piękne? T-tak s-sobie ś-świecą…
- Nie takie gwiazdki! Bo tu są głupie koty, które uważają, że gwiazdki to zmarłe kotki i ich dusze, które nad nami czuwają. I się do nich modlą! To właśnie jest tym marnowaniem czasu!
- A-aha...- wymamrotała.- P-przepraszam.
Przynajmniej miała szczęście, że kocurek zapomniał o tych wszystkich głupich zabawach. Miała już serdecznie dość biegania i była szczęśliwa, że on się tak nad nią jako gorszym sortem ulitował.
- N-nie u-umiem się b-bić!- jeknęła błagalnie, rozpatrując sposoby jak się od tego wymigać. Nie chciała nikogo atakować.- P-proszę, w-wymyśl c-coś innego…
Jego “rozkazy” były coraz to dziwniejsze. Oczekiwał od niej agresji? Wtedy inni jeszcze bardziej by jej nie lubili a może nawet kazali sobie iść, a tego nie chciała. Umarłaby. Nie byłoby nigdzie jedzenia. A tutaj pozwalali jej być i nie było jej aż tak źle. Nawet jeżeli musiała być posłuszna takim niefajnym kotom.
- Ale żałosne. I ty chcesz być jedną z nas? - Machnął zirytowany ogonem. - Dobra to... - zastanowił się chwilę. - Pobawimy się w rozkazy! Do nogi.
Zastrzygła uszami. To oni się w to nie bawili przez cały czas? Skulona podeszła do kocura, jednak otrzymywała od niego sporą odległość, patrząc się na niego jak zbity pies. Żałowała, że nie mogła się mu postawić, bo on tylko nią pomiatał i kazał robić głupstwa. Była gorsza, ale… To ją męczyło.
- Bliżej! - Tupnął łapką, by wskazać gdzie ma podejść. - Tu jest moja noga.
Pisnęła cicho, czując okropny wstyd. Podeszła jeszcze bliżej, niemalże stykając się z kocurem nosem.
Osunał się od niej nieco.
- Nie aż tak mysi móżdżku! - prychnął, ale uśmiechnął się do niej zadowolony. - Dobrze. To teraz siad!
Przybrała smutny wyraz pyska. Nienawidziła go. Był okropny. Ale i tak usiadła posłusznie, do tego pochyjąc lekko głowę. Nie mógł jej dać ani odrobiny spokoju? Jego ciągłe oczekiwania były… Niefajne. Bawił się nią.
- Zrób głupią minę - miauknął.
Wystawiła język, mrużąc oczy z zawstydzenia. Zresztą, to oddawało jej obecny nastrój. Była obrzydzona zachowaniem Nastroszonego, a nie mogła tego nawet pokazać.
Zaśmiał się na to.
- Dobrze. Naprawdę to jest głupia mina. To teraz leżeć i turlaj się - rzucił z chorą satysfakcją
Zaskomlała cicho. Nie miała na to wszystko sił. Położyła się jedynie wyczerpana na podłożu, nie zdolna do turlania się. On ją wymęczał i tyle! Miała dość jego zabaw, polegających na wykorzystywaniu jej dla własnej rozrywki!
- No i co ty robisz? Nie słyszałaś rozkazu? Turlaj się - Popchnął ją łapkami dla zachęty
Zakryła pysk łapami. Nie chciała tego robić! Delikatnie odepchnęła się tylnymi łapami tak, że przekręciła się na plecy. Może mu to wystarczy i ją zostawi?
- Brawo! Dobrze ci idzie Paskudo! Jeszcze trochę. Taka pozycja jest groźna, bo może ktoś wbić ci się w brzuch! - przestrzegł ją, wysuwając swoje pazurki.
Wrzasnęła, widząc jak kocur wyciąga pazury. Nie chciała być nieposłuszna! Szybko wróciła do swojej leżącej pozycji, zanosząc się płaczem. Gdyby ją zabił… Byłoby źle i tyle! Nie chciała tego! Może on czytał w myślach? Czyli musiała być jeszcze bardziej mu uległa?
Schował pazury, a ona odetchnęła z ulgą. Nie chciał jej ranić!.
- No już, nie rycz. Bo ktoś się zainteresuje co się dzieję
Siorbnęła cicho nosem ostatni raz, nawet nie patrzeć się mu w oczy. Mógłby w końcu uznać to za jakąś oznakę braku szacunku. A ona musiała dbać o to, by ją zostawił przy życiu.
- P-przepraszam- wyjąkała cicho, zwijając się w kulkę ze stresu. Nie była przekonana, czy na pewno Nastroszony przypadkiem jej nic nie zrobi jednak. Bo takie koty może potrafią odgadywać emocje? Mają takie magiczne moce?.- T-to c-co m-mam t-teraz z-zrobić?
- Jesteś leniwa - stwierdził, nie odpowiadając wprost na jej pytanie. - Nie lubisz się ruszać. Będziesz gruba i jeszcze bardziej brzydka niż teraz - fuknął. - Wiesz, że u nas w klanie, niedawno zmarł podobny do ciebie kociak? Też był czekoladowy - zdradził jej. Wybałuszyła ze strachu oczy. Jak to kociak umarł? Umierają tylko stare koty! Przez sierść umierają czy co?
- J-ja nie chcę u-umierać!- zaskomlała, nie rozumiejąc o co mu chodzi.- N-nie j-jestem p-przecież ch-chora!
- Ale nie umarł przez chorobę! Tylko zjadł coś fuj i już się nie obudził. A skoro ty jesteś taka leniwa, bez życia, to pewnie też cię to czeka... - rzucił rozczarowany.
Zadrżała lekko. W tak młodym wieku? Przez… Bycie leniwym?
- Cz-czemu? J-ja n-nie z-zjem n-niczego f-fuj, b-bo n-nie chcę u-umierać…
- Ale on myślał, że to nie fuj! Dlatego ja daję wszystko do spróbowania najpierw mamie. I jak żyje to wtedy jem.
Zdziwiona spojrzała na kocura.
- A-a c-co g-gdyby u-umarła? N-nie b-było b-by c-ci s-smutno?
- Może trochę... - Wzruszył ramionami. - Ale szybko by mi minęło. Ona jest zła. Sadza mnie w kącie i każe wierzyć w gwiazdki oraz się do nich modlić, a je tego nie lubię.
- T-to j-jest z-złe z-zachowanie? G-gwiazdki s-są b-ble?- zaskoczona zaczęła myśleć. Jej mama nic takiego nie mówiła. Nie znała się, czy to on wymyśla? Albo to są jakieś wymysły dzikusów?
- Gwiazdki nie istnieją! - krzyknął, tupiąc stanowczo łapą. - To tylko bajki. Nie ma żadnych duszków! Czczenie ich to marnowanie czasu!
- A-ale g-gwiazdki s-są ł-ładne... Cz-czemu t-to m-marnowanie cz-czasu, skoro s-są p-piękne? T-tak s-sobie ś-świecą…
- Nie takie gwiazdki! Bo tu są głupie koty, które uważają, że gwiazdki to zmarłe kotki i ich dusze, które nad nami czuwają. I się do nich modlą! To właśnie jest tym marnowaniem czasu!
- A-aha...- wymamrotała.- P-przepraszam.
Przynajmniej miała szczęście, że kocurek zapomniał o tych wszystkich głupich zabawach. Miała już serdecznie dość biegania i była szczęśliwa, że on się tak nad nią jako gorszym sortem ulitował.
<Nastroszony?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz