Zaskoczona odsunęła się do tyłu. Nie mogła powiedzieć nie, bo będzie smutny i zły. Zaczęła powoli kręcić głową, ale nic nie powiedziała tylko wydała jakiś cichy skrzek. To wszystko było takie dziwne. Nagłe przyjście Nastroszonego oraz jego zachowanie. Nie chciała z nim spędzać czasu, ale nie mogła zareagować. Nic nie mogła z tym zrobić. On był od niej tu ważniejszy i pewnie przynieśli ją tylko dlatego, bo potrzebowali kogoś do usługiwania. Jak dorośnie, to pewnie tak się stanie.
- Cieszę się, że się zgadzamy! - miauknął entuzjastycznie, przysuwając się bliżej. - A więc po pierwsze, musisz mówić głośno i wyraźnie. Te skrzeki są zabawne, więc mogą zostać, mi tam nie przeszkadzają, ale inni mogą być na ciebie źli i cię zlać na kwaśne jabłko. Dlatego powiedz teraz takie zdanie: "Cześć, jestem Paskuda", tak jak na kota przystało.
Znowu zaczęła płakać. On był za blisko i wymyślał dziwne rzeczy. Ale musiała być posłuszna, skoro była gorsza. Co on do niej miał? Była jak na razie chyba odpowiednia, a on ją tu chciał torturować. Nienawidziła tego miejsca nawet jeśli nie było tutaj takiej Arielki, która odzywała się do niej tylko by ją jeszcze bardziej pogrążyć. A może ten kociak taki będzie? Ale on nawet nie był czarno-biały…
- Cz-cze...- pisnęła cicho, od razu płosząc się na początku. Nie da rady, nie potrafi tego. To było na nią za trudne. Tymczasem dla Nastroszonego to była tylko zabawa.
- Co ty taka spięta. To zwykłe powitanie. Tak tutaj robimy. No dalej. Wierzę, że ci się uda - dopingował ją, a ona dalej się smuciła. Zaszlochała, próbując znowu wydobyć głos. Zamiast słów jedynie skrzeczała jakieś dziwne rzeczy, a przecież tego kota to bawiło. To było aż tak śmieszne? Dla Sroki to było przecież irytujące i dobrze, że nie słyszała tych odgłosów, bo już by ją rozszarpała.
- Cze-cze...- zapiszczała, po chwili jednak przestając by znowu unieść się płaczem i wrzaskami. Czemu nie mogła być lepsza?
- Powinnaś zmienić imię na Ptaszyne, tak skrzeczysz. - zadrwił. - Nic nie zrozumiałem - westchnął, kręcąc zawiedziony głową. - Naszemu liderowi to się nie spodoba. Musisz umieć mówić!
- P-przepraszam!- wrzasnęła, odskakując do tyłu. Wszyscy byli na nią źli, a ona nie chciała. - P-proszę, w-wybacz m-mi p-proszę- powiedziała już ciszej, kłaniając się nisko. Musiał jej wybaczyć, bo ktoś ją jeszcze pobije. Będzie znienawidzona. Zamordują ją. Pogrążą. Porzucą. Albo wszystko w jednym.
- Och, nie martw się. Ja jestem litościwy - Przyłożył swoją łapę do piersi, patrząc na nią z zadowolonym uśmieszkiem.- Wybaczę ci, ale tak nie odskakuj. Wyglądasz wtedy jak skacząca pchła.
Jak najbardziej zniżyła się do ziemi. Czyli inne koty mogły być złe na nią? Bardzo złe? Aż tak bardzo? Czyli się nie myliła, to wszystko się źle skończy. Po chwili z powrotem usiadła, próbując uspokoić drgające ciało. Nagle zdała sobie z dyskomfortu w nosku. Kichnęła lekko, ale na tyle by smarki poleciały na kocura. Co ona zrobiła. Z płaczem odsunęła się do samego rogu.
- Przepraszam! Przepraszam!- zaszlochała. Znowu będzie zły, a dopiero co go uspokoiła. Z powrotem ukłoniła się, próbując jakoś odpokutować swoje wszystkie winy. Już jutro pewnie zaczną ją obskubywać z futra, pobiją i tak dalej…
Wyraz pyszczka kocurka uległ zmianie w bardzo rozgniewany, jednak po chwili zelżał, patrząc na jej postawę. Tak chyba musiała robić, prawda? Podszedł do niej, kładąc jej łapę na głowie.
- Właśnie tu jest twoje miejsce. Zapamiętaj to. I więcej nie kichaj mi w nos, bo ci wsadzę łeb w błoto! - zagroził.
- P-przepraszam!- powtórzyła z płaczem, nawet nie mając odwagi żeby na niego popatrzeć. - B-będę p-posłuszna, n-naprawdę, p-proszę nic mi nie rób- pisnęła błagalnie. Nie chciała go irytować! To nie był w żadnym stopniu jej cel.
- No nie wiem... Skoro twierdzisz, że będziesz posłuszna, to musisz mi to udowodnić. - Zdjął łapę z jej głowy, obserwując ją z zaciekawieniem. - Podskakuj w miejscu - rozkazał, czekając na to co kotka zrobi.
Zaskoczona wybałuszyła oczy. O co mu chodziło? Czemu on tego chciał? Ale musiała być uległa bo będzie zły.
Niepewnie stanęła przed nim, próbując się uspokoić. Da sobie radę choć było to głupie i upokarzające, bo jeżeli coś się nie uda to oberwie.
Koślawo zaczęła skakać przed nim ze wstydem, kładąc płasko uszy. To było tak żenujące. Była tylko głupim popychadłem, które można było do wszystkiego przeznaczyć. A jeżeli coś jej się nie uda, to pewnie będą źli nawet jeśli się postara.
- Dobrze. Widzę, że umiesz wykonywać polecenia. Gorzej z mówieniem, ale w sumie... Nie musisz dużo mówić. Ważne byś się słuchała - miauknął obserwując jej podskoki. - No dobrze... Teraz... Leżeć!
Położyła się tak jak kazał jej kocur. Gdyby nie miała futra, byłoby widać jej zawstydzenie tym wszystkim, ale ze strachu nawet o tym nie myślała. Jedynie chciała, żeby on nie był na nią zły i poza tym nawet nie miała jak się przeciwstawić.
- Dobra... - zastanowił się chwilę nad nowym rozkazem. - Przeturlaj się, po czym podskocz i znów padnij na ziemię
Skuliła się lekko. Po co mu to było? Spróbowała odepchnąć się na bok. Przywaliła mordką o ziemię, po chwili rozpłakując się lekko. Nastroszony będzie zły, nie mogła przerwać. Wstała niepewnie i znowu podskoczyła, prawie wywracając się na ziemię. Zgodnie z poleceniami znowu się położyła, płaszcząc uszy. Te jej ruchy go rozśmieszały?
- J-już t-tyle?
- Tak. Bardzo ładnie, Paskudo. Czuje, że to początek wspaniałej przyjaźni. - Uśmiechnął się do niej radośnie. - Chodź. Pobawisz się ze mną mchem. - Pobiegł po kulke, po czym wrócił z nią do kotki.
Przekrzywiła łebek zdziwiona. Czemu chciał się z nią bawić, jak przyznał, że jest nikim? A może miała tylko być częścią jego zabawy? W końcu, wcześniej kazał jej robić jakieś akrobacje, miała się przygotować?
- C-co m-mam r-robić?
- Bronić, by kulka nie trafiła w ścianę za tobą. - wyjaśnił zasady, po czym zamachnął się głową i rzucił mchem w kotkę z całej siły.
Wrzasnęła i odskoczyła w bok. Co to miało być, wiedziała, że jeżeli zrobi coś nie tak, to będzie chciał jej zrobić krzywdę, ale była dla niego dobra. Słuchała się go. A teraz chciał w nią rzucić a to pewnie bolało. Zaszlochała cicho, wpatrując się w tego małego sadystę. Wykończy ją i tyle. Nie da jej spokoju, bo można było nią pomiatać. Jak zabawką. Ale ona nie chciała, bała się. Kulka mogła sobie trafiać w ścianę, przecież nic jej się nie stało.
- Co piszczysz? To mech, nie zrobi ci nic przecież. Moja siostra rzuca kamieniami - uświadomił jej, jaki jest miłosierny. Kto normalny rzuca kamieniami? Co było nie tak z tymi dzikusami?- No i masz bronić ściany! A nie odskakiwać - tupnął łapką.
- Prze-przepraszam- mruknęła cicho, z powrotem wracając na swoje miejsce. Nie chciała tego robić bo pewnie i tak będzie bolało. Będzie musiała skakać za tą kulką i tyle, to nie było fajne zresztą tak jak wszystkie pomysły Nastroszonego.
- A-ale n-na p-pewno n-nie b-będzie b-bolało?
- Nie będzie! To mech! Jest bardzo miękki - zapewnił ją. - Jak tak się cykasz, to możemy pobawić się w zapasy. Tylko tu już będzie bolało - ostrzegł ją.
- N-nie!- pisnęła.- M-możemy się p-pobawić m-mchem, p-proszę- skuliła się lekko. Czemu on chciał ją bić? Nie mógł jej zostawić w spokoju?
Radośnie pobiegł po mech, po czym znów stanął przed kotką, rzucając nim.
Zastrzygła lekko uchem. Czyli miała to łapać? Wyciągnęła łapy do góry, chcąc schwytać kulkę. Miała ją! Z radością zobaczyła na mech. Czyli nie będzie na nią zły?
Z piskiem poleciała na ziemię, tracąc równowagę. Powiedział, że nie będzie boleć, a jednak. Cała szczęka wołała o pomstę do nieba i była przekonana, że jeszcze przez pewien czas będzie boleć, a kocur tylko się zaśmiał się.
- Brawo. Złapałaś, ale twoja sprawność jest do bani, że taki rzut cię przewrócił. Poturlaj mi mech z powrotem i wstawaj
Popchnęła kulkę łapą, lekko smarkając nosem. Chciała już iść spać, a nie żeby on ją męczył. Mogłaby odrobinę odpocząć od tego wszystkiego.
- M-możemy s-skończyć z-zabawę?- powiedziała cicho, powoli wstając z podłoża i otrzepując futro.
- Przecież dopiero ją zaczęliśmy! - jęknął niezadowolony. - Już masz dosyć? Nie bawiłaś się nigdy?
Spuściła łeb. Znowu będzie zły.
- P-przepraszam, j-jeżeli ch-chcesz się b-bawić t-to d-dobrze- miauknęła z pokorą.- A-ale m-możemy w-w c-co i-innego?
- A w co niby chcesz się bawić? Jak znasz lepszą zabawę to powiedz.
- N-nie znam...- wymamrotała cicho. Nie znała się na zabawach.- M-możemy s-się pobawić w-w coś... S-spokojniejszego?
Zwęził oczy.
- Zabawy zwykle są żywiołowe. Nie znam nic spokojniejszego. - miauknął, przekrzywiając łeb. - Nie będziemy bawić się w udawanie, że ty jesteś kimś innym, bo to głupie i nudne. A ty to Paskuda paskudna, a nie super wojownik.
Delikatnie kiwnęła głową. Miał rację, więc nie mogła mu się sprzeciwić. Ale nie potrafiła w takie bardzo ruchliwe zabawy.
- M-masz rację... P-przepraszam- wymamrotała, wpatrujac się w glebę.
- Dobra. Dam ci spokój. Na razie. Jak znów przyjdę, to masz być chętniejsza, bo inaczej... inaczej będę bardzo zły i dam ci nauczkę, jasne?
- D-dobrze- pisnęła, od razu wracając na swoje miejsce i odwracając się tyłem do kocura. Nie chciała go znać. Był zły. Bardzo zły. Groził jej. Bała się go. Był gorszy nawet od Sroki. Wysmarkała się w mech, zwijając się w jak najmniejszy kłębek.
- Cieszę się, że się zgadzamy! - miauknął entuzjastycznie, przysuwając się bliżej. - A więc po pierwsze, musisz mówić głośno i wyraźnie. Te skrzeki są zabawne, więc mogą zostać, mi tam nie przeszkadzają, ale inni mogą być na ciebie źli i cię zlać na kwaśne jabłko. Dlatego powiedz teraz takie zdanie: "Cześć, jestem Paskuda", tak jak na kota przystało.
Znowu zaczęła płakać. On był za blisko i wymyślał dziwne rzeczy. Ale musiała być posłuszna, skoro była gorsza. Co on do niej miał? Była jak na razie chyba odpowiednia, a on ją tu chciał torturować. Nienawidziła tego miejsca nawet jeśli nie było tutaj takiej Arielki, która odzywała się do niej tylko by ją jeszcze bardziej pogrążyć. A może ten kociak taki będzie? Ale on nawet nie był czarno-biały…
- Cz-cze...- pisnęła cicho, od razu płosząc się na początku. Nie da rady, nie potrafi tego. To było na nią za trudne. Tymczasem dla Nastroszonego to była tylko zabawa.
- Co ty taka spięta. To zwykłe powitanie. Tak tutaj robimy. No dalej. Wierzę, że ci się uda - dopingował ją, a ona dalej się smuciła. Zaszlochała, próbując znowu wydobyć głos. Zamiast słów jedynie skrzeczała jakieś dziwne rzeczy, a przecież tego kota to bawiło. To było aż tak śmieszne? Dla Sroki to było przecież irytujące i dobrze, że nie słyszała tych odgłosów, bo już by ją rozszarpała.
- Cze-cze...- zapiszczała, po chwili jednak przestając by znowu unieść się płaczem i wrzaskami. Czemu nie mogła być lepsza?
- Powinnaś zmienić imię na Ptaszyne, tak skrzeczysz. - zadrwił. - Nic nie zrozumiałem - westchnął, kręcąc zawiedziony głową. - Naszemu liderowi to się nie spodoba. Musisz umieć mówić!
- P-przepraszam!- wrzasnęła, odskakując do tyłu. Wszyscy byli na nią źli, a ona nie chciała. - P-proszę, w-wybacz m-mi p-proszę- powiedziała już ciszej, kłaniając się nisko. Musiał jej wybaczyć, bo ktoś ją jeszcze pobije. Będzie znienawidzona. Zamordują ją. Pogrążą. Porzucą. Albo wszystko w jednym.
- Och, nie martw się. Ja jestem litościwy - Przyłożył swoją łapę do piersi, patrząc na nią z zadowolonym uśmieszkiem.- Wybaczę ci, ale tak nie odskakuj. Wyglądasz wtedy jak skacząca pchła.
Jak najbardziej zniżyła się do ziemi. Czyli inne koty mogły być złe na nią? Bardzo złe? Aż tak bardzo? Czyli się nie myliła, to wszystko się źle skończy. Po chwili z powrotem usiadła, próbując uspokoić drgające ciało. Nagle zdała sobie z dyskomfortu w nosku. Kichnęła lekko, ale na tyle by smarki poleciały na kocura. Co ona zrobiła. Z płaczem odsunęła się do samego rogu.
- Przepraszam! Przepraszam!- zaszlochała. Znowu będzie zły, a dopiero co go uspokoiła. Z powrotem ukłoniła się, próbując jakoś odpokutować swoje wszystkie winy. Już jutro pewnie zaczną ją obskubywać z futra, pobiją i tak dalej…
Wyraz pyszczka kocurka uległ zmianie w bardzo rozgniewany, jednak po chwili zelżał, patrząc na jej postawę. Tak chyba musiała robić, prawda? Podszedł do niej, kładąc jej łapę na głowie.
- Właśnie tu jest twoje miejsce. Zapamiętaj to. I więcej nie kichaj mi w nos, bo ci wsadzę łeb w błoto! - zagroził.
- P-przepraszam!- powtórzyła z płaczem, nawet nie mając odwagi żeby na niego popatrzeć. - B-będę p-posłuszna, n-naprawdę, p-proszę nic mi nie rób- pisnęła błagalnie. Nie chciała go irytować! To nie był w żadnym stopniu jej cel.
- No nie wiem... Skoro twierdzisz, że będziesz posłuszna, to musisz mi to udowodnić. - Zdjął łapę z jej głowy, obserwując ją z zaciekawieniem. - Podskakuj w miejscu - rozkazał, czekając na to co kotka zrobi.
Zaskoczona wybałuszyła oczy. O co mu chodziło? Czemu on tego chciał? Ale musiała być uległa bo będzie zły.
Niepewnie stanęła przed nim, próbując się uspokoić. Da sobie radę choć było to głupie i upokarzające, bo jeżeli coś się nie uda to oberwie.
Koślawo zaczęła skakać przed nim ze wstydem, kładąc płasko uszy. To było tak żenujące. Była tylko głupim popychadłem, które można było do wszystkiego przeznaczyć. A jeżeli coś jej się nie uda, to pewnie będą źli nawet jeśli się postara.
- Dobrze. Widzę, że umiesz wykonywać polecenia. Gorzej z mówieniem, ale w sumie... Nie musisz dużo mówić. Ważne byś się słuchała - miauknął obserwując jej podskoki. - No dobrze... Teraz... Leżeć!
Położyła się tak jak kazał jej kocur. Gdyby nie miała futra, byłoby widać jej zawstydzenie tym wszystkim, ale ze strachu nawet o tym nie myślała. Jedynie chciała, żeby on nie był na nią zły i poza tym nawet nie miała jak się przeciwstawić.
- Dobra... - zastanowił się chwilę nad nowym rozkazem. - Przeturlaj się, po czym podskocz i znów padnij na ziemię
Skuliła się lekko. Po co mu to było? Spróbowała odepchnąć się na bok. Przywaliła mordką o ziemię, po chwili rozpłakując się lekko. Nastroszony będzie zły, nie mogła przerwać. Wstała niepewnie i znowu podskoczyła, prawie wywracając się na ziemię. Zgodnie z poleceniami znowu się położyła, płaszcząc uszy. Te jej ruchy go rozśmieszały?
- J-już t-tyle?
- Tak. Bardzo ładnie, Paskudo. Czuje, że to początek wspaniałej przyjaźni. - Uśmiechnął się do niej radośnie. - Chodź. Pobawisz się ze mną mchem. - Pobiegł po kulke, po czym wrócił z nią do kotki.
Przekrzywiła łebek zdziwiona. Czemu chciał się z nią bawić, jak przyznał, że jest nikim? A może miała tylko być częścią jego zabawy? W końcu, wcześniej kazał jej robić jakieś akrobacje, miała się przygotować?
- C-co m-mam r-robić?
- Bronić, by kulka nie trafiła w ścianę za tobą. - wyjaśnił zasady, po czym zamachnął się głową i rzucił mchem w kotkę z całej siły.
Wrzasnęła i odskoczyła w bok. Co to miało być, wiedziała, że jeżeli zrobi coś nie tak, to będzie chciał jej zrobić krzywdę, ale była dla niego dobra. Słuchała się go. A teraz chciał w nią rzucić a to pewnie bolało. Zaszlochała cicho, wpatrując się w tego małego sadystę. Wykończy ją i tyle. Nie da jej spokoju, bo można było nią pomiatać. Jak zabawką. Ale ona nie chciała, bała się. Kulka mogła sobie trafiać w ścianę, przecież nic jej się nie stało.
- Co piszczysz? To mech, nie zrobi ci nic przecież. Moja siostra rzuca kamieniami - uświadomił jej, jaki jest miłosierny. Kto normalny rzuca kamieniami? Co było nie tak z tymi dzikusami?- No i masz bronić ściany! A nie odskakiwać - tupnął łapką.
- Prze-przepraszam- mruknęła cicho, z powrotem wracając na swoje miejsce. Nie chciała tego robić bo pewnie i tak będzie bolało. Będzie musiała skakać za tą kulką i tyle, to nie było fajne zresztą tak jak wszystkie pomysły Nastroszonego.
- A-ale n-na p-pewno n-nie b-będzie b-bolało?
- Nie będzie! To mech! Jest bardzo miękki - zapewnił ją. - Jak tak się cykasz, to możemy pobawić się w zapasy. Tylko tu już będzie bolało - ostrzegł ją.
- N-nie!- pisnęła.- M-możemy się p-pobawić m-mchem, p-proszę- skuliła się lekko. Czemu on chciał ją bić? Nie mógł jej zostawić w spokoju?
Radośnie pobiegł po mech, po czym znów stanął przed kotką, rzucając nim.
Zastrzygła lekko uchem. Czyli miała to łapać? Wyciągnęła łapy do góry, chcąc schwytać kulkę. Miała ją! Z radością zobaczyła na mech. Czyli nie będzie na nią zły?
Z piskiem poleciała na ziemię, tracąc równowagę. Powiedział, że nie będzie boleć, a jednak. Cała szczęka wołała o pomstę do nieba i była przekonana, że jeszcze przez pewien czas będzie boleć, a kocur tylko się zaśmiał się.
- Brawo. Złapałaś, ale twoja sprawność jest do bani, że taki rzut cię przewrócił. Poturlaj mi mech z powrotem i wstawaj
Popchnęła kulkę łapą, lekko smarkając nosem. Chciała już iść spać, a nie żeby on ją męczył. Mogłaby odrobinę odpocząć od tego wszystkiego.
- M-możemy s-skończyć z-zabawę?- powiedziała cicho, powoli wstając z podłoża i otrzepując futro.
- Przecież dopiero ją zaczęliśmy! - jęknął niezadowolony. - Już masz dosyć? Nie bawiłaś się nigdy?
Spuściła łeb. Znowu będzie zły.
- P-przepraszam, j-jeżeli ch-chcesz się b-bawić t-to d-dobrze- miauknęła z pokorą.- A-ale m-możemy w-w c-co i-innego?
- A w co niby chcesz się bawić? Jak znasz lepszą zabawę to powiedz.
- N-nie znam...- wymamrotała cicho. Nie znała się na zabawach.- M-możemy s-się pobawić w-w coś... S-spokojniejszego?
Zwęził oczy.
- Zabawy zwykle są żywiołowe. Nie znam nic spokojniejszego. - miauknął, przekrzywiając łeb. - Nie będziemy bawić się w udawanie, że ty jesteś kimś innym, bo to głupie i nudne. A ty to Paskuda paskudna, a nie super wojownik.
Delikatnie kiwnęła głową. Miał rację, więc nie mogła mu się sprzeciwić. Ale nie potrafiła w takie bardzo ruchliwe zabawy.
- M-masz rację... P-przepraszam- wymamrotała, wpatrujac się w glebę.
- Dobra. Dam ci spokój. Na razie. Jak znów przyjdę, to masz być chętniejsza, bo inaczej... inaczej będę bardzo zły i dam ci nauczkę, jasne?
- D-dobrze- pisnęła, od razu wracając na swoje miejsce i odwracając się tyłem do kocura. Nie chciała go znać. Był zły. Bardzo zły. Groził jej. Bała się go. Był gorszy nawet od Sroki. Wysmarkała się w mech, zwijając się w jak najmniejszy kłębek.
<Nastroszony?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz