Spojrzał na młodszego.
- O, mianowali cię? Gratulację, z pewnością będziesz jednym z najlepszych wojowników Klanu Klifu. – W jego głosie wciąż tkwiło pozytywne nastawienie. – Ja w końcu jestem uczniem, więc teraz czeka mnie dużo nauki o roślinach, ale zrobię wszystko, by być w przyszłości dobrym medykiem – zapewnił.
Bluszczowa Łapa miał w sobie zapał do nauki, a do tego pasję. Możliwe, że kiedyś zostanie kimś wielkim. Nie wykluczone, iż posiądzie ogromną wiedzę, którą wykorzysta, by ratować Klan. Fałszywy miał do tego inne podejście. Jego interesowała siła, jaką zapewniała posada wojownika. Bycie kotem medycznym miało w sobie jedynie podstawy walki. Nie mógłby tak żyć - bez pojedynków i uczucia, że jest silniejszy od pozostałych. Zarówno umysłowo jak i fizycznie - tego chciał, ale czy zdoła osiągnąć cel?
Zamrugał parę razy, wracając do rzeczywistości. Bluszcz nadal stał przed nim, cierpliwie czekając na odpowiedź.
- Będę najlepszy. - Oznajmił bez cienia wątpliwości.
- Nie wątpię! - Machnął wesoło ogonem uczeń. Był taki miękki, pozytywny, jego dobry humor niemalże oślepiał. Fałszywy nie wiedział, jak można było kimś takim być, ale cóż, różne koty po tym świecie chodzą.
Kiwnął głową. Zastanawiała go też wiara Bluszcza w jego możliwości. Kocurek robił to, by się przypodobać? A co mu to da?
Fałszywy zmarszczył brew, patrząc na ucznia. Był od niego wyższy, hihi.
- Zajęty teraz jesteś? - Zapytał point, bo w sumie kojarzył medyków z nieustanną pracą.
- Skończyłem segregować zioła, kiedy cię zobaczyłem i chciałem się przywitać. - Odpowiedział zgodnie z prawdą.
Lynx pomyślał chwilę. Nie miał powodu, by odrzucać towarzystwo młodszego. Miał akurat niezgorszy humor, więc może...?
- Zechciałbyś przejść się ze mną na polowanie? Może znajdziesz jakieś zioła, które są wam potrzebne? - Zaproponował. - Albo potraktuj to jako osobisty trening, jak wolisz.
Przysiadł, owijając łapy ogonem, w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Przejść się z tobą? - powtórzył, jakby z lekkim niedowierzaniem. Po chwili na jego pysk wkradł się ciepły uśmiech. - Z wielką przyjemnością, chętnie popatrzę. Szczerze to nigdy nie widziałem polującego wojownika, w sumie to cały czas siedzę w obozie - westchnął, spoglądając na niego przyjaźnie.
Niebieskooki uniósł brew.
- Pewnie się nudzisz. - Stwierdził, wstając i otrzepując sierść. Spojrzał na niego z pewnością siebie w oczach. - Zapewnię ci rozrywkę.
Bluszczyk otworzył szerzej oczy, jakby zobaczył ducha. A przecież stał przed nim jedynie Fałszywy. Czyżby jego propozycja była aż tak zaskakująca?
- Zapewnisz mi rozrywkę? - powtórzył, kryjąc szok. Zabrzmiało to dla niego co najmniej dziwnie, ale po chwili skinął głową. - W sumie medyków i tak jest dwóch, więc poradzą sobie chwilę beze mnie. Najwyżej przyniosę im jakieś zioła na przeprosiny - stwierdził, wbijając wzrok w stronę wyjścia z obozu.
Niebieskooki obszedł go dookoła, po chwili prowadząc ku wyjściu. Był tutaj ten odpowiedzialny, który musi pilnować młodszego od siebie. Nie będzie raczej ciężko...co nie?
- Umiesz tropić?
- Nie bardzo - odparł natychmiastowo. - Jedyne, co miałem wspólnego z tropieniem, to zabawy w polowania jak byłem małym kociakiem.
- A teraz nie jesteś mały? - Zapytał.
- Dla niektórych zawsze będę mały - odparł spokojnie - Wiesz jednak o co mi chodzi. Z pewnością wtedy byłem nieporadnym maluchem, teraz jestem sprawniejszy - stwierdził.
- Przekonamy się. - Mruknął, a w jego oczach zabłysnęła chęć rywalizacji. Stłumił ją jednak, bo wiedział, że nie będzie frajdy. Bluszczyk nic nie potrafił z tego, co umiał on. - Na co masz ochotę? Mysz czy zając? - Zapytał, wyczuwając obydwa te tropy.
- Wszystko jedno - wymamrotał cicho, nie chcąc zabrzmieć przypadkiem na niemiłego. Przypatrywał się w skupieniu Fałszywemu, zainteresowany jego postępowaniem.
Kiwnął głową. W takim razie upoluje zająca. One wymagały więcej pracy, dzięki czemu będzie mógł pokazać swoje umiejętności. Zaczął węszyć. Złapał trop, ogonem nakazując kocurkowi iść za sobą. Nie może go w końcu zgubić, bo będzie na niego. Jak się wytłumaczy?
Po niedługim czasie w końcu go zauważył. Bystre oczy wojownika spoczęły na zającu. Nakazał ruchem ogona zostać Bluszczykowi w miejscu, i oczywiście obserwować.
Zerwał się do biegu, po uprzednim podkradnięciu się. Zaczął gnać za zającem, który nie próbował mu ułatwić zadania. Łapa za łapą, czuł gęstą, wysuszoną przez słońce trawę pod poduszeczkami. Wiatr w sierści, tak! To było to cudowne uczucie, dla którego uwielbiał bycie wojownikiem. Adrenalina, uczucie żądzy...
I nagle czar prysł. Jego łapa zaczepiła się o wystający korzeń, przez co poleciał jak długi na pysk. Uderzył o ziemię, robiąc kilka fikołków. Kręciło mu się w głowie, bolało go wszystko, jednak najbardziej jedna z łap.
Po paru dłuższych chwilach usłyszał nad sobą kroki. Opanował drżenie spowodowane bólem.
- I czego się gapisz? - Burknął jak obrażony dzieciak. Wygłupił się!
<Bluszczowa Łapo? zajmij się mną, mam łapkę skręconą>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz