*niedługo po śmierci Sarniego Ogona*
Zielone ślepia spojrzały na nią oskarżycielsko.
- To wszystko twoja wina. Wiesz o tym. Dlatego mnie zabiłaś. Żeby prawda nie wyszła na jaw. To przez ciebie Bystra Woda został kaleką! Przez ciebie prawie zginął! - Zmrużyła ślepia. - Wiedziałaś, że tak będzie. Wykorzystałaś go. W głębi serca… liczyłaś na to, prawda? Nienawidziłaś go i chciałaś, żeby zginął! Jak wygodnie użyć do tego cudzych łap… Borsuczy Krok… - Kocica uśmiechnęła się przerażająco. - Niczym się nie różnicie.
- Nie! - miauknęła, czując jak grunt osuwa jej się spod łap. - Nie chciałam! Nie jestem taka jak ona! Ona zresztą też nie jest…
- Kłamiesz! - Jastrzębi Krok skuliła się w sobie, rozpaczliwie próbując nie wpaść do dołu. - Jesteście siebie warte. “Jest taka samotna, tylko ja mogę ją zrozumieć”. Wiesz dlaczego? BO NICZYM SIĘ OD NIEJ NIE RÓŻNISZ!
- Nieprawda! Ja… - Zachwiała się i straciła równowagę. Spadała, coraz niżej, niżej, niżej…
Obudziła się gwałtownie wciągając powietrze. Chwilę zajęło jej rozpoznanie legowiska wojowników. Nie spadła. Żyła, a najlepszym tego dowodem było jej mocno bijące serce. Przekręciła się na drugi bok, starając się nie obudzić dzieci.
- W porządku?
- Tak, śpij dalej - miauknęła szybko, widząc rozespany pyszczek siostry. Ruda uśmiechnęła się i zamknęła ślepia, momentalnie zasypiając. Jastrzębi Podmuch odetchnęła.
Nie była w stanie dłużej tak funkcjonować.
Wyrzuty sumienia nie pozwalały jej funkcjonować. Miała koszmary. Podskakiwała, słysząc każdy głośniejszy szelest. Każde spojrzenie kierowanie w jej stronę uznawała za atak kogoś, kto odkrył jej sekret.
Zabiła Sarni Ogon. I w tamtym uderzeniu serca uważała, że działa słusznie. Odebrała matkę kociakom. Wojowniczkę klanowi. Siostrę swojemu partnerowi.
Bystra Woda. Świadomie naraziła go na śmierć. Nigdy nic do niego nie czuła, poza niechęcią. Sprowadziła na świat Gwiezdnym ducha winne kociaki.
Może gdyby Borsuczy Krok traktowała ją inaczej… Jastrząb skrzywiła się z obrzydzeniem. Po tym wszystkim co się stało, wciąż żebrała o uwagę zastępczyni. Gardziła sobą. Tak bardzo sobą za to gardziła i tak bardzo starała się nienawidzić burej, ale im dłużej ją znała, tym bardziej niemożliwe się to stawało.
Patrząc w jej puste ślepia zobaczyła siebie.
Nie, nie mogła tak dłużej żyć.
Podniosła się i cicho wykradła z legowiska. Na moment zamarła na środku obozu, nasłuchując. Po obozie pełzały cienie, szeleszcząc i trzaskając. Przez uderzenie serca pragnęła uciec. W końcu postawiła krok w stronę legowiska lidera. Później kolejny. Resztę drogi przebiegła w szaleńczym pędzie, nie dając sobie chwili do namysłu. Nie pozwalając sobie się wycofać.
- Wróblowa Gwiazdo?
Bury drgnął niespokojnie w objęciach swojego partnera.
- Wróblowa Gwiazdo?
Gwałtownie otworzył ślepia i spojrzał na nią w panice. Gdy dostrzegł że to ona, na jego pyszczku wymalowała się ulga.
- Możemy porozmawiać?
- J-jasne - miauknął, trochę zaskoczony. Ostrożnie wstał, starając się nie obudzić Modrzewiowej Kory. Odezwał się dopiero, gdy byli już na zewnątrz.
- Wszystko w porządku?
Nie było w porządku. Było cholernie nie w porządku. Jej serce chciało wyskoczyć z piersi. Rozespany uśmiech lidera wcale jej nie pomagał. Przełknęła ślinę.
- Potrzebuję porozmawiać. - Zacisnęła powieki. - Sarni Ogon… miała rację. Prawie zabiłam jej brata. Wiedziałam, że mu się podobam, że zdenerwuję tym Borsuk, dlatego się zgodziłam, a w głębi duszy wiedziałam… liczyłam na to, że ona go zabije, a ja udowodnię wszystkim, do czego jest zdolna. Sarni Ogon winiła mnie o to, co się stało, chciała żebym się przyznała, dlatego zwabiła Borsuk, później mnie. Chciała… chciała tylko przeprosin, przyznania się do winy, ale ja… Ja nie mogłam. To była też wina Borsuk, to ona musiała mu o tym powiedzieć, może tam była, na górze, prawie zabiła moją siostrę! Nie mogłam, nie uwierzyła mi gdy powiedziałam prawdę, stwierdziła, że mam szansę naprawić swój błąd tylko muszę… muszę zabić Borsuk, albo sama umrzeć, i rzuciła nam gołębia, powiedziała, że jest zatruty. Myślałam… Borsuk go zjadła, to był impuls, musiałam ją ratować, była ranna, wydostałam się i… ja naprawdę nie chciałam, w tamtej chwili nie byłam sobą, liczyło się tylko jej życie, nie chciałam jej zabijać! Odepchnęłam ją, i tyle, naprawdę nie chciałam!
Słowa wylewały się z niej razem z długo tłumionymi łzami. Ukryła pysk w łapach, nie chcąc patrzeć w oczy liderowi.
- Nie mogłam już dłużej… Ona śni mi się co noc, oskarża mnie… Ukarz mnie. Wyrzuć z klanu, zabij, tylko zajmij się Słoneczną Myślą, moimi dziećmi, jej dziećmi. Ja już nie mogę…
Zaskoczona poczuła, że lider ją przytulił.
- Dziękuję, że ją uratowałaś - miauknął cicho. - Że ciągle ją ratujesz. To co się stało to nie twoja wina. Nie mogłaś wiedzieć. Sarni Ogon miała ogromnego pecha, że wpadła na tamto drzewo.
Wojowniczka spojrzała na niego z niedowierzaniem. Całe jej ciało drżało od płaczu i emocji. Spojrzała w ślepia lidera, które w mroku nocy wyglądały jak dwie czarne otchłanie i zaskoczona znalazła w nich poczucie winy. Nie rozumiała tego, co widziała. Nagle poczuła, że kocur doskonale ją rozumiał, że łączy ich jakaś głęboko ukryta, mroczna tajemnica.
- Ratuję? - miauknęła.
Mrok w oczach lidera zgęstniał. Spojrzał w jej ślepia.
- Nie pozwól jej wejść głębiej w mrok.
Odwzajemniła jego spojrzenie, zupełnie obudzona.
- Postaram się. A na pewno nie pozwolę jej odejść samej.
Zapadła cisza, wśród której słychać było tylko noc.
- Sarni Ogon miała dzieci? - Wróblowa Gwiazda rzucił swobodnym tonem, jakby ich wcześniejsza rozmowa nie miała miejsca.
Jastrzębi Podmuch skinęła głową.
- Zajmij się nimi proszę. To będzie twoja kara.
- Już to zrobiłam - miauknęła.
Lider uśmiechnął się do niej ciepło.
- Dziękuję. I myślę, że oboje powinniśmy iść już spać.
Niebieska skinęła głową. Bury podniósł się z miejsca i ruszył w stronę swojego legowiska.
- Wróblowa Gwiazdo?
Odwrócił się, zaskoczony.
Chciała podziękować. Przeprosić. Pokazać, że nie jest sam. Że go rozumie. Jego i jego siostrę. Że zrobi wszystko, żeby nigdy więcej nie zrobiła czegoś, co pozwoliłoby jej wydać ją klanowi.
- Dobranoc - miauknęła tylko.
Odpowiedział jej uśmiech nie sięgający oczu.
Resztę nocy przespała spokojnie.
Miała jeszcze jedną rzecz do zrobienia.
- Bystra Wodo?
Skinęła głową dawnemu liderowi i jego partnerce. Miedziana Iskra uśmiechnęła się do niej pokrzepiająco. Oboje chyba zrozumieli, że chciałaby mieć trochę prywatności, bo odeszli w drugi kąt, przytulając się do siebie.
Jej partner leżał na mchu, wpatrując się w niewielki fragment nieba widoczny przez wejście do legowiska. Spojrzenie niewielkich pomarańczowych ślepi spoczęło na kotce, a jej serce przyspieszyło. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby się teraz wycofała.
- Bardzo mi przykro, z powodu Sarniego Ogona. I że… - Ślepia szczypały ją niebezpiecznie. - Przepraszam, jestem beznadziejną partnerką. Odkąd tu trafiłeś, nie odwiedziłam cię ani razu. Nie poznałeś naszych dzieci. Przepraszam, ja… bałam się. To moja wina.
Kocur uśmiechnął się do niej. Z trudem przysunął się bliżej i oparł łeb na jej łapie.
- Przychodź do mnie częściej, dobra?
Powstrzymała chęć ucieczki i powoli położyła się obok kocura, pozwalając mu się przytulić.
- Łapy mam niesprawne, ale cała reszta…
Parsknęła, chowając łeb w jego futrze. Spod zaciśniętych powiek uciekło jej kilka łez.
- Obiecuję - miauknęła. - Powinieneś poznać Mleczyka, Lodowatkę i Rozkwit.
oh trzymaj się Jastrząb
OdpowiedzUsuń