*uwaga brutalność*
Po śmierci Pajęczyny, skierował swoje kroki od razu do domu. Gdyby ojciec dowiedział się, że włóczył się sam po mieście, pewnie by się wściekł i tym razem, spełniłby swoje groźby. Wkraczając do cichego zakątku, dostrzegł Nornice, która spała zwinięta w kłębek w krzaku. Jeszcze nie była świadoma tragedii jaka miała miejsce. Od razu wspiął się na drzewo, aby złożyć raport ojcu. Nie było go jednak na gałęzi, na której zawsze przebywał. Czuł nadal unoszący się w powietrzu jego zapach, więc wyszedł niedawno. Oparł się więc o korę i czekał.
Wyczuł czyjś ruch, który sprawił, że sierść uniosła mu się na karku. Wrócił. Oddech z tyłu utwierdził go tylko w tym.
- Gdzie, Pajęczyna? - zapytał.
Kłak drgnął nerwowo. Nie zastanawiał się nad tym, jak kocur przejmie się jej śmiercią. Była w końcu jego pierworodną.
- Nie żyje - miauknął cicho.
Zapadło milczenie. Serce waliło mu z zawrotną prędkością, czując że zaraz spadnie z gałęzi i skręci kark. Czekał na koniec, który o dziwo nie nadszedł.
- Powiedz, Nornicy - tylko tyle.
Tylko te dwa słowa. Wzrok wbity w łapy, uniósł się nieco, nie odważając się spojrzeć na pysk potwora. Wiedział, że to była jego kara. Nie uratował siostry i teraz Nornica miała go zabić. Złapał głęboki oddech. Był więc na to gotowy. Przynajmniej jego cierpienie dobiegnie końca. Zszedł sprawnie z drzewa, po czym stanął przed wejściem do krzaków. Kocica myła się, a widząc jego sylwetkę od razu się podniosła.
- No i co znaleźliście? Gdzie moja córka? - zapytała, szukając wzrokiem czarno-białej.
Przełknął ślinę. Stres rósł i rósł, a jego serce biło coraz szybciej. Czuł się jak zwierzyna, która właśnie stanęła przed drapieżnikiem. Wyczuł na sobie wzrok ojca. Czekał. Obserwował.
- Nie-nie żyję - te dwa słowa wystarczyły, aby w samotniczce coś pękło.
Jej kochana Pajęczyna. Owoc miłości jej i Czermienia. To o czym zawsze pragnęła, odkąd tylko kocur zawrócił jej w głowię.
Jej krzyki rozniosły się po otoczeniu. Nie cackała się tylko rzuciła do ataku.
Wyćwiczone ciało odskoczyło od jej kłów i pazurów. Unikał ciosów kotki, która klęła na niego, wyzywając i życząc śmierci. Jego ojciec obserwował to z drzewa, nie kwapiąc się do pomocy. Musiał sobie radzić sam.
- Ty wronia strawo! Zabiję cię! Zabiję! - Jej krzyki dudniły mu w uszach.
Rany zadane przez ojca na nowo zapulsowały bólem. Nie dała mu wytłumaczyć jak zginęła. Obwiniała go. I słusznie. Gdyby ostrzegł Pajęczynę, ta by żyła. Nie zrobił tego. Czy był więc mordercą?
Odskoczył w bok, zderzając się boleśnie z płotem. Furia kotki spłoszyła ptaki. Pewnie już cała kocia społeczność wiedziała co się stało.
- Ty wyrzygany kłaku! Powinnam cię zabić, kiedy tylko ta Kukułka cię nam oddała! - syczała i pluła, pełna bólu i złości po stracie jedynego dziecka.
Ból kiedy zadrapała mu grzbiet, pobudził go w końcu do prawdziwej walki. Wiedział, że Nornica nie żartuję i go zabiję. To szaleństwo w oczach... Mówiło mu wszystko. Chciała by cierpiał. Tak jak cierpiała jej córka.
Popchnął ją na płot, po czym odskoczył. Lekko oszołomiona ponownie rzuciła się do ataku. Złapał ją zębami za ogon, zamykając oczy. Zacisnął szczęki. Szarpnięcie. Jedno, drugie, trzecie. Krew w jego pysku i brak oporu. Otworzył ślipia. Końcówka ogona kotki nadal przebywała w jego pysku. Za to Nornica... Leżała kilka króliczych skoków dalej, próbując zatamować krew i klnąc.
Spojrzał w górę na drzewo.
Czermień uśmiechał się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz