- Ty za to jesteś drętwy - stwierdziła - Och, chociaż, to żadna różnica. Zawsze taki jesteś - wymamrotała w szale złości. Resztki jej szarych komórek trzymały ją przy zdrowych zmysłach.
- Czyżbyś była o coś zła? - spytał niewinnym głosikiem, co tylko bardziej rozjuszyło Skałę.
- Nie, czemu bym miała? - odparła, parodiując go i wypowiadając te słowa najdelikatniejszym tonem głosu, na jaki była w stanie się wysilić.
- Bo zachowujesz się jak osa - stwierdził.
Było naprawdę ciekawie oglądać rozjuszoną Skałę. Jej bieganie miało w sobie coś... takiego uspokajającego. Gdyby nie to, że siostra wleciała na niego, to pewnie już by spał. No i to jak starała się go ignorować! Cudowne! Jego siostrzyczka z każdym uderzeniem swojego serduszka, bardzo go ciekawiła. Niby taka cwana, a tutaj dała się tak pięknie podejść! Na dodatek wie, że zrobił to specjalnie. Czy tak łatwo było go przejrzeć? Może za bardzo się nie starał? Naprawdę jednak trudno powstrzymać pyszczek od uśmiechu, kiedy ma się tak przednią zabawę!
- A ty jak nudziarz! Nic tylko gapisz się na mnie! - fuknęła.
- A nie mogę? Podziwiam twą piękną sierść i silne łapy.
Tego to chyba się nie spodziewała, bo ją zatkało. Skała była bardzo otwarta. Umiał wyczytać z niej wszystko. To jak się czuję i pewnie też co sobie myśli. Nie potrafiła zamknąć się, nie dopuszczając obserwatora do swojego wnętrza. On nie miał takiego problemu. Jego mama również nie ukazywała uczuć, co stawiał sobie za wzór. Prawdziwą siłę.
- Jesteś głupi! - w końcu wypaliła.
No tak... Skończyły jej się wyzwiska. Nie wiedziała jak na to odpowiedzieć, więc rzuciła pierwsze lepsze słowo. On głupi? Był mądry i to wiedział. Nie chciał jednak zaczynać z nią bezsensownej kłótni. Wzruszył tylko ramionami.
Widział jak Skale kończy się cierpliwość. Pewnie chciała, aby nieco z nią powalczył, pokazał gdzie jego siła. Nie czuł jednak takiej potrzeby. Gdyby uległ ta by się cieszyła, a tak? Denerwował ją tylko bardziej i bardziej, obserwując zmiany zachodzące w jej ciele. No i przy tym, był tym dobrym dzieckiem, nie co to Skała, która dręczyła biednego brata.
- Skało! Proszę nie wszczynaj awantury - O! Odezwał się tata.
Poszedł do niego, siadając sobie przy jego boku, robiąc smutne oczka.
- Ona mnie wyzywa i dręczy. - To oczywiście chwyciło za serce kocura, który wstał i podszedł do córki.
Słuchanie jej wrzasków, że on kłamie i zmyśla było cudowne. Tylko... Tatuś jej nie wierzył. W końcu ani razu nie obraził siostry, za to ona go kilkakrotnie. I kto tu był mądry, siostrzyczko? Nie miała swej idolki Płonącej Waśni, nie miała wolności, którą tak ceniła. Dwa księżyce spędzi tutaj, przy nim, tak jak powinno być. On nie lubił się dzielić siostrą... Powoli jego zazdrość wychodziła na światło dzienne. Starał się jednak, aby tego nie zauważyła. Mogło to być w końcu kiedyś jego słabością.
***
Gdy nastał wieczór, po długim bieganiu Skała zasnęła. Obserwował jak spała, tuląc się do mchu, bo pani obrażona, nie miała zamiaru spać razem z nimi. Jej czarne futro zlewało się z otoczeniem. Brzuch unosił się i opadał w rytm oddechu. Była taka niewinna i urocza, kiedy nie darła pyska. Powoli, aby nikogo nie zbudzić, wstał i udał się w kąt żłobka. Tam miał coś, co udało mu się ukryć przed ciekawskimi kociakami, kiedy jeszcze mieli towarzystwo. Wyciągnął z kryjówki kamień. Był mały, idealny do przeniesienia w pysku. Zanim jednak to zrobił, naskrobał na nim szramę. Zadowolony z efektu, udał się do siostry i położył na jej futerku prezent. Następnie odszedł i zasnął, wtulony w sierść ojca.
<Skało?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz