Wracał jedynie wieczorem z potrzebą zjedzenia czegoś i zapadnięcia w sen. Często łapy odmawiały mu posłuszeństwa. Starał się wykonywać jak najlepiej obowiązki wojownika. Patrole poranne, próby upolowania czegoś, ale najbardziej skupił się na treningu Piaskowej Łapy. Może był młody, jednak pierwszy uczeń zobowiązywał do odpowiedzialności i chciał, żeby wyrósł na jak najlepszego wojownika.
Tego dnia jego nowy plan zajęć się jednak zmienił. Dał Piaskowej Łapie wolne, co nie zdarzało się często, otóż Szczawiowy Liść należał do wymagających mentorów. Dzisiejszy dzień był jednak bardzo wyjątkowy. Berberysowa Bryza urodziła kilka dni temu. Szczawik jednak dotąd odwiedził ją tylko raz, przelotnie spoglądając na kociaki. Była ich trójka. Tylko jedno przypominało mu ojca. Żywiczna Mordka dalej nie wrócił. Wojownik bardzo się martwił o ojca. Liczył, że ten ich nie zostawił, przecież byli taką dobrą rodziną. Rodzeństwo Szczawika zdawało się także wypatrywać powrotu taty, w wolnych chwilach pocieszając mamę.
Młodsze rodzeństwo powinno być na tyle duże, żeby otworzyć oczy i móc przynajmniej coś wyseplenić. Szczawiowy Liść udał się w stronę żłobka. Nie wiedział co prawda, w jakim stanie zastanie kociarnię, pozostającą jednym z najgłośniejszych miejsc. Musiał też upewnić się, że z tych maluchów wyrośnie cokolwiek dobrego. Byli jego rodziną, powinni być dumni i silni! Pierworodny syn Berberysowej Bryzy i Żywicznej Mordki, uśmiechnął się lekko na myśl, że będzie mógł ich przypilnować.
Wchodząc do żłobka, rozejrzał się od razu w poszukiwaniu matki. Zapach mleka doleciał do niego od razu. We wnętrzu było ciepło i tylko niektóre, starsze kociaki, bawiły się w kącie. Dojrzał swoją mamę na mchowym posłaniu. Musiała go usłyszeć, spojrzała w jego stronę, delikatnie się uśmiechając na widok syna. Szczawiowy Liść pewnym krokiem do niej podszedł, siadając u jej boku. Spojrzał na trójkę kociąt. Zimorodek, Meszek i Roska. Zwyczajne imiona, wyjątkowe kociaki. Przynajmniej tacy byli dla niego.
Jeden z jego braci otworzył ślepka. Ich spojrzenia się spotkały. Tylko który to był? Meszek czy Zimorodek? Uh, mógł przyjść tutaj z Rumiankową Pręgą, ona ich bardziej kojarzyła.
— O, hej mały. — miauknął, uważnie go oglądając. — Zimorodku? tak, Zimorodku. Jestem Szczawiowy Liść, twój starszy, wspaniały brat. W Klanie Klifu jestem najlepszym wojownikiem. Każdy ma do mnie szacunek, a w walce pokonałem niejednego. Super, prawda? A ty to taka mała kulka. Ale spokojnie, mały, jesteśmy rodziną, więc ty też będziesz super, może mniej niż ja, ale na pewno lepszy od większości wojowników w naszym klanie.
<Zimorodku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz