Po sytuacji z kilku dni już nikt taty nie widział. Znaczy kręcił się po obozie, ale trzymał się z daleka żłobka i Oblodzonej Sadzawki. Jesionek w przerwie od szalenia widział jak całe dnie spędza z Niedźwiedzim Futrem. Było mu przykro, że mama była zła na Kaczego Pląsa. Jeszcze chyba nie widział, aby żywiła do niego jakiekolwiek uczucia. Nie rozumiał czemu się nie dogadywali. W końcu mieli czwórkę kociąt. A dziś był szczególny dzień, ponieważ minął dokładnie księżyc odkąd on i jego rodzeństwo przyszło na świat. Od tego czasu jego łapki nabrały siły, urósł, ale i tak największym z nich był nadal Gruszka. Dni spędzone na zabawach wzrosły. Łapki Jesionka nie bolały już tak często. Ciągłe bieganie poprawiało jego kondycje. Mama była dumna, bo rósł na silnego wojownika, jednak czasami była zbyt przemęczona przez jego harce. Na dodatek do żłobka zawitała jakaś kotka. Był tym bardzo podekscytowany, bo ktoś nowy i na dodatek wojowniczka! Pewnie dużo ma do opowiedzenia! Jednak mama ostudziła jego zapał tłumacząc im wszystkim, że to tylko uczennica, która złamała kodeks wojownika, a jej dzieci będą obrazą dla klanu . Rozszerzył oczka w zaskoczeniu. I się zaczęło...
- Co to kodeks wojownika? Jakie kociaki? Będą mieszkać z nami? Skąd się biorą dzieci? Dlaczego mają być obrazą?
Oblodzona westchnęła widząc, że popełniła wielki błąd wspominając o tym dzieciom, a zwłaszcza Jesionkowi.
- Po kolei. Wojownicy kierują się kodeksem. Złamanie go jest jak splunięcie w twarz naszym przodkom. - Jej wzrok powędrował na kotkę - Nie dość nam problemów po powodzi... Przez nią możemy doświadczyć ponownie jakiegoś nieszczęścia zesłanego przez Klan Gwiazd.
I tak Jesionek dowiedział się, że z nieba obserwują ich przodkowie z Klanu Gwiazdy, że każdy umierający kot pojawia się na srebrnej skórze jako białe światełko i łączy się z przodkami, ale tylko jeśli przestrzegał wspomnianego kodeksu. Oraz że Klan Gwiazd kontaktuje się z przywódcami klanów i medykami. Dowiedział się, czym jest kodeks wojownika oraz o wielkim nieszczęściu, które sprawiło, że Klan Nocy musiał opuścić dawne tereny. Jednak nie mógł zrozumieć, gdzie są te kociaki i w jaki sposób się pojawią. Miał nadzieję, że mama przesadza i nie będą wcale różniły się od jego rodzeństwa. Przez resztę dnia robił to co zawsze, czyli szalał. Gonienie swojego ogona, wspinanie się na rodzeństwo po to, aby dołączyli do zabawy było czymś normalnym. Oblodzona Sadzawka po katorżniczych nocach przywykła, że jedno z kociąt jest zbyt nadpobudliwe, dlatego co jakiś czas ucinała sobie drzemki. Nie oznaczało to jednak, że nie była czujna. W każdej chwili mogła zerwać się do obrony swoich kociąt, jeżeli usłyszałaby coś niepokojącego.
Podczas przerw na posiłek, Jesionek spoglądał raz po raz na Lśniącą Łapę. Bardzo podobała mu się perspektywa nowych kolegów do zabawy. Dlatego po najedzeniu się do syta, zaczął zamęczać uczennice o to, kiedy kociaki się pojawią. Oczywiście nie rozumiał jej tłumaczeń. Zrozumiał tylko to, że są w drodze i za jakiś czas odwiedzą obóz. Chciał aby to nastąpiło jak najszybciej, ale wiedział, że gdziekolwiek są muszą pokonać pewnie duże odległości. Dlatego też przez resztę dnia, uważnie śledził wejście do obozu, czekając aż kociaki przyjdą.
o jejaśku jaki słodziak
OdpowiedzUsuń