— No to droga siostro, jaki farciarz jest twoim mentorem? — zapytał z pewną dozą niepewności, lecz na jego pyszczku zakwitł tajemniczy uśmiech.
— Nagietkowa Pręga — powiedziała, odsuwając się od srebrnego. — Jest naprawdę wspaniałym mentorem. Nauczył mnie już tyyyle rzeczy! — dodała wesoło, po chwili poważniejąc. — Ale nie czas na pogaduszki; musimy wracać do obozu, Pszenico! Nawet nie wyobrażam sobie reakcji mamy. Nie uwierzysz, ile przez ciebie przepłakała — ciągnęła podekscytowana koteczka, jednak zauważając niezadowolone spojrzenie pręgowanego, natychmiastowo mordka wykrzywiła jej się w wyrazie niezrozumienia. — Nie mów, że nie chcesz wrócić do domu!
— Nie zrozum mnie źle, Jaskółko — odparł, jednak nie ruszył się ze swojego miejsca przy strumyku. Początkowo błądząc po otaczających go drzewach zagubionym wzrokiem, jak gdyby szukał jakiejś wymówki, moment później kontynuował. — Mam jeszcze parę spraw do załatwienia, wiesz. Muszę się najpierw z nimi uporać — zakończył pewnie, by po chwili znowu uśmiechnąć się w ten dziwny sposób.
— Uhm, tak jasne, oczywiście, że rozumiem — wymamrotała zbita z tropu niebieskooka, przyglądając się bratu z nieukrywaną ciekawością. Jak to nie chciał wrócić do rodziców, Sosenki, Zmierzch oraz do niej? Jakie sprawy były niby ważniejsze od rodziny? Niezauważalnie potrząsnęła ze zrezygnowaniem łbem w duchu i tak dziękując Klanu Gwiazdy za odnalezienie zagubionego kocurka. Po jego w miarę umięśnionej sylwetce mogła stwierdzić, że powodzi mu się dobrze i nie cierpi na głód czy jakąś chorobę, co też stanowiło ogromny plus. Zmuszając się do pogodnego uśmiechu, podeszła do liliowego i kładąc się obok niego, zagadnęła.
— Póki co opowiadaj, co mój mały braciszek porabiał przez ten cały czas! — zaśmiała się, pacając go delikatnie ogonem po łbie.
— No wiesz, polowałem, jadłem, spałem — mruknął srebrny, chcąc jak najszybciej zmienić temat. Jaskółka, będąc pod wpływem zbyt dużego szoku, nie była w stanie zauważyć dziwnego zachowania Pszenicy, więc jedynie skinęła zachęcająco głową. — A ty, Jaskółcza Łapo?
— Ja? Tak jak wcześniej wspominałam, wiele trenowałam z Nagietkową Pręgą, dzięki czemu już całkiem nieźle walczę i poluję. Kto wie, może za niedługo zostanę wojowniczką? — rozmarzyła się, nie zauważając znudzonego do granic możliwości spojrzenia Chudzielca. Była taka podekscytowana nadchodzącymi i obecnymi wydarzeniami, że mówiła to, co ślina jej na język przyniosła i nawet nie zastanawiała się nad sensem wypowiadanych przez nią słów.
— Jestem pewien, że wa-nasz lider coś wymyśli — mruknął, nieco marszcząc brwi na zmianę w nastroju koteczki. — Co się stało?
— Ty przecież nie wiesz! — zachłysnęła się powietrzem, wlepiając w niego chłodne ślipia. — Błotnista Gwiazda zmarł dużo księżyców temu, a na jego miejsce wstąpił Iglasta Gwiazda — westchnęła z żalem, przypominając sobie dymnego przywódcę, który teraz wędrował z Gwiezdnymi.
— O nie — powiedział pręgowany, jednak pomimo starań, w jego głosie nie było słychać ani grama przejęcia. — Jaka tragedia.
— Każdy w Klanie Wilka był zdruzgotany — wyznała, przypominając sobie niedowierzające spojrzenia współbratymców. Moment później jednak przerwała, gdy do jej nozdrzy dotarł zapach jednego z pięciu klanów. — Pszenico, czemu ty pachniesz Klanem Burzy?! — krzyknęła zdezorientowana, odsuwając się natychmiastowo od kocurka.
<Braciszku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz