Błoto było idealnym miejscem dla niego i Malinka. Przynajmniej tak sądził. Świetnie się bawił i miał nadzieję, że braciszek do niego dołączy, więc jego zdziwienie było bardzo duże, gdy młodszy uciekł w panice, jakby zrobił nie wiadomo co. Chciał tylko dobrze. Skrzywił pyszczek, gdy zobaczył jak kociak wyrżnął fikołka. Szybko podbiegł do brata, stając nad jego mordką.
- Malinku, co się stało? - miauknął z nutą troski. - Czemu uciekłeś?
Dlaczego braciszek nie doceniał tego, co dla niego zrobił? Poczuł, że humor burego mu się udziela. Ukrył to jednak, aby kociak nie czuł się winny, widząc jego smutek. Już i tak świadomość, że się obwinia z powodu swojego futerka, była dla niego za duża.
-B-bo w-wcale nie wy-wyglądam t-tak jak t-ty! - wyszlochał, a Jesionek poczuł ogarniającą go frustrację. Jak nie wygląda, jak przecież widzi, że są podobni?
- Jak to nie? Patrzyłeś chociaż w kałużę? - pociągnął go za kitę aż pod samą taflę wody.
- Hej, no i widzisz? Normalnie bliźniacy! - zaśmiał się, podskakując z radości, że udowodnił Malinkowi iż się myli. Widząc w oczach brata iskierki radości, poczuł się dumny. Całą jednak zabawę popsuła mama, która pojawiła się znikąd. Oblodzona wyglądała na wkurzoną. Machała kitą na boki, zbliżając się coraz bardziej.
- Malinku! Jesionku! Co ja z wami teraz zrobię? Czemu jesteście cali ubłoceni?
Podreptał łapkami w miejscu unosząc głowę.
- Pomagałem Malinkowi w zmianie futerka! Czemu zawsze musisz nam psuć zabawę... - burknął pod nosem.
- Jesionku!
Machnął ogonem na surowe spojrzenie Oblodzonej. Czemu nie rozumiała, że chciał pomóc braciszkowi? Robił to z dobroci serca, chcąc by młodszy się chociaż raz uśmiechnął.
- Koniec tego. Do mycia. Obaj!
Mycie? Drgnął. Najgorsza rzecz jaka może spotkać kocię. To oślinianie i pocieranie językiem. Fuj! Spojrzał na Malinka. Miał nadzieję, że brat zrobi dokładnie to co on. Czyli... zrobi taktyczny odwrót.
- W nogi! - rzucił i pobiegł przed siebie.
Jego serduszko przyspieszyło, gdy kicając starał się uciec przed mamą i jej groźbą kąpieli. Zatrzymał się dopiero, gdy znalazł się przy jakimś krzaku. Odwrócił się, sprawdzając czy brat za nim nadąża. Niestety mama go dorwała. Trzymała burego za kark, posyłając Jesionkowi gniewny wzrok. No to tyle z ucieczki.
Przełknął ślinę. Nie mógł zostawić brata samego, ale był świadom, że nie da rady w starciu z Oblodzoną.
Nagle poczuł jak ktoś chwyta go za kark. To było tak nagłe! Jak mógł stracić czujność?! Miauknął w proteście szarpiąc się na boki. Kto to? Co to za ukryty wróg? Syknął na nieznajomego, machając łapką pełną ostrych pazurków. Nie da się. Nie umrze tak młodo!
Widząc jak intruz zanosi go do mamy, nieco się uspokoił. To musiał być jakiś kot z klanu. Kątem oka dostrzegł niebieską pręgowaną cętkowanie z białym sierść.
- Dziękuję, Żółwi Brzasku - odezwała się królowa. - Urwanie głowy mam z tymi kociętami. - machnęła ogonem i ruszyła z Malinkiem w stronę żłobka. Żółwi Brzask tylko coś chrząknął przez zaklinowane usta i ruszył za nią. Puścił kocurka dopiero, gdy doszli na miejsce i wrócił do obowiązków. Jesionek otrzepał się strosząc ubłoconą sierść. Już miał coś powiedzieć, gdy Oblodzona Sadzawka chwyciła go za kark i zaczęła wylizywać jego futerko z brudu, krzywiąc się raz po raz, bo błoto nie należało do najsmaczniejszych. Próbował się wyswobodzić, ale ta unieruchomiła go swoją łapą. Spojrzał na Malinka, który grzecznie czekał na swoją kolej.
- Malinku, ratuj!
<Malinku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz