- Drzewo? Ładne - stwierdziła Szyszka, zupełnie nie rozumiejąc, o co jej chodzi.
- Popatrz tutaj - wskazała nosem korę. Gdy się lepiej przyjrzeć…
- Uszkodzona - z lekkim wahaniem powiedziała czarna, dalej nie rozumiejąc. Miejscami drzewo puściło sok, zasłaniając podłużne fragmenty obłupane z kory, świecące jaśniejszym drewnem.
Iskra uśmiechnęła się szeroko.
- No właśnie! Jest Pora Nagich Liści, uszkodzona kora, brakuje tylko… - urwała, gorączkowo rozglądając się po ziemi. - Są! Zobacz, ślady! Żeby tylko gdzieś tu było, żeby tylko - nakręciła się czekoladowa, z nosem w śniegu idąc za śladami (przy okazji zabawnie parskając, gdy zimny puch dostawał się do jej nozdrzy).
Zaciekawiona Szyszka ruszyła za kotką, z rozbawieniem obserwując jej poczynania. Jeśli z takim samym zapałem polowała, to żadna mysz nie miała z nią szans.
Iskra parła przed siebie, co chwilę zapadając się w śniegu. Zawracała, kręciła się w kółko, przyspieszała, zupełnie ignorując otoczenie. Czarna była dużo rozważniejsza - trzymała się wydeptanej przez zwierzęta ścieżki, czekając na kolejny ruch czekoladowej.
W końcu w żółtych oczach zapaliły się wesołe ogniki i kotka w jednym susie znalazła się na zdobyczy.
- Patrz! Patrz!
Koteczka zbliżyła pyszczek, ciekawa co też znalazła Iskra…
Pac! Szyszka miauknęła niezadowolona, odsuwając się od uczennicy.
- Bardzo śmieszne - stwierdziła, rozcierając czoło.
- Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać - zachichotała czekoladowa. - Szyszka oberwała szyszką! To naprawdę śmieszne!
Patrząc na jej radość, kocica mimowolnie się uśmiechnęła.
- Nie jesteś na mnie zła? - spytała koteczka, robiąc niewinną minkę.
- Nie, nie jestem - parsknęła czarna. - Ale mam nadzieję, że to nie po to tu przyszłyśmy.
Iskra szeroko się uśmiechnęła.
- Spójrz! - Chwyciła w pyszczek swoje znalezisko. Był to jeleni róg, pewnie niedawno zrzucone przez jakiegoś młodego samca. Niezbyt wielki, ale i tak robił wrażenie. - Tata potrafił robić świetne przebrania z takich rogów! - Chwyciła go w jedną łapę, stając na tylnych i zagrzmiała:
- Jestem potężny król jeleni, bój się mnie! Łaaa!
Szybko straciła równowagę i padła na miękką zaspę, nie potrafiąc powstrzymać śmiechu.
- Nic ci nie jest? - Szyszka też nie potrafiła powstrzymać uśmiechu.
- Nieee - Iskra wygramoliła się z białego puchu. - To dla ciebie - podała jej brązowy róg.
- Naprawdę? Dziękuję - Wojowniczka przytuliła czekoladową.
- To co, wracamy? - jak gdyby nigdy nic spytała uczennica.
*time skip*
Gdy tylko sobie o tym przypomniała, Iskrę zaczęło nurtować pewne pytanie. Pojawiło się, gdy odstawiła Koguta do legowiska uczniów (po pamiętnym obchodzie terenów, o którym młodemu miał jeszcze przez jakiś czas przypominać ból łap) i za nic nie mogło dać jej spokoju.
Czy Szyszka zabrała ze sobą jeleni róg, który od niej dostała?
Nie, żeby to było coś ważnego, kotka zwykle zupełnie nie pamiętała o takich drobiazgach (gdy Muszelkia zgubiła swój własnołapnie wykonany przez Iskrę prezent i zrozpaczona przyszła jej o tym powiedzieć, czekoladowa nawet nie pamiętała, że go dała), poroże nie było jej też do niczego potrzebne, zresztą przy odrobinie szczęścia mogła znaleźć niedługo jeszcze ładniejsze, ale tak jakoś… Rada była tylko jedna - znaleźć Szyszkę i zapytać.
Koteczka kręciła się przy powstającym legowisku wojowników, nadzorując pomagających uczniów.
- Szyszko? Masz może poroże, które kiedyś ci dałam? - bez ceregieli spytała Iskra.
<Szyszko? Nie przejmuj się, jeśli go nie zabrałaś xD I mam nadzieję, że taki duży time skip to nie problem>
Ups.. Chyba został w obozie. Wybacz, Iskro xD
OdpowiedzUsuń