Point należał do tej grupy kotów, która zawsze wolała posiedzieć samemu niż z kimś pogadać, jednak tego dnia unikał innych członków klanu bardziej, niż zwykle. Nie miał najmniejszej ochoty na kontakty z kimkolwiek, a gwar panujący dookoła ani trochę mu nie pomagał. Nie pozostało mu więc chyba nic innego, jak ruszyć się stąd i pójść chociaż na polowanie, by wyrwać się od szarej rzeczywistości. Jak postanowił, tak powoli podniósł się z miejsca chcąc powędrować w swoją stronę… ale nie, najwyraźniej ktoś postanowił przerwać mu wykonywanie tego planu! Usłyszał czyjeś kroki zmierzające wyraźnie ku niemu, a gdy ostrożnie uniósł łebek, jego oczom ukazał się Poranna Łapa. Ach tak, od księżyców z nim nie rozmawiał. Jakiś czas temu kocur ten stwierdził, że droga wojownika nie jest jednak dla niego i postanowił szkolić się na medyka. Przez to przestali się widzieć chociaż na patrolach, więc ich kontakt, choć wcześniej wcześniej i tak był dosyć marny, totalnie się urwał.
— Hej — mruknął, lecz w jego głosie nie było szczególnego entuzjazmu był bardzo… nijaki, może trochę obojętny? Łabędzi Plusk pojął więc w mig, że terminator został zapewne do niego wysłany. Tylko uch, z jakiej racji, po co? — Nic cię nie boli, czy coś? Nie obtarłeś sobie łap? Słońce cię za bardzo nie przyprażyło? — zapytał, szybko rozwiewając wszelkie wątpliwości. Ach, więc to miał na myśli. Medycy od czasu do czasu na postojach chodzili po klanowiczach, sprawdzając ich stan zdrowotny.
— N-nie, w-wszystko j-jest w po-porządku — wyjąkał. Naprawdę, nie miał najmniejszej ochoty na dłuższy dialog, chociaż odnosił wrażenie, że jego rozmówca również wcale nie chciał tu być.
— Na pewno? — starał się upewnić, jakby od niechcenia.
— N-na pewno — odpowiedział, wstając wolno i ociężale. — T-to w-wszystko? J-ja mu-muszę i-iść — wydukał. Płowy zamrugał oczami, ale starszy ani myślał zdobyć się na wyjaśnienia czy czekać na odpowiedź. Szybko wyminął Poranną Łapę, a z czasem, gdy coraz bardziej oddalał się od dźwięków obozu, tym tylko gorzej się czuł. Naprawdę wierzył w to, że potrzebował samotności. Wśród klanów nigdy nie miał przy sobie kogoś specjalnie bliskiego, więc może przez to odnosił wrażenie, że może poradzić sobie sam? No cóż, jak widać, nie radził sobie. Ostatnio wszystko go przerastało, właściwie to na nic nie miał już siły.
***
Osiedlili się tu już jakiś czas temu. Nowe tereny jednak wciąż napawały Łabędziego Pluska strachem, niepewnością. Wydawały się takie... obce. Fakt, że wszystkie koty dookoła już klimatyzowały się w nowym miejscu, a on czuł się wciąż bardzo źle, wcale mu nie pomagał. Nie, jeszcze bardziej utrudniał sprawę, bo zaczął czuć się jak odmieniec, który gardzi wszystkim, co się mu poda i totalnie nie wpasowuje się w normy społeczeństwa. A może jednak w tych przemyśleniach było w tym trochę prawdy i faktycznie tu nie pasował?
Wracał właśnie z porannego patrolu z Rubinowym Kamykiem, Niebiańskim Lotem i Borówkowym Nosem. Szli wzdłuż granicy z Klanem Wilka. Point wciąż nie mógł się przyzwyczaić, że przebieg granic wygląda znacznie inaczej, niż wcześniej. Właściwie to tak, jak było wyżej wspomniane, nie mógł przyzwyczaić się do niczego, co było tu nowe.
Zbliżali się do swojego obozu idąc w milczeniu. Łabędziemu Pluskowi to rzecz jasna odpowiadało, cieszył się, że nie musi wysłuchiwać krzyków młodych uczniów i wojowników.
Jak zwykle w takich momentach, zagłębił się w swój umysł i swoje myśli, powoli odłączając się od rzeczywistości. Zamyślony, parł do przodu, nie patrząc, gdzie stąpa… tak też masywny, dorosły kocur wpadł nagle w jeżyny, wijąc się w nich jak mały kociak. Świetnie.
Point przez resztę drogi nieporadnie próbował pozbyć się kolców z futra, a gdy tylko dotarli na miejsce, podążył szybkim krokiem do legowiska medyków. Ku swojej uciesze, nie spotkał tam Szybującej Mewy— ten skrzeczący kocur z pewnością był ostatnią rzeczą, jakiej teraz niebieskooki potrzebował. Zamiast niego w środku znajdował się jedynie Poranna Łapa.
— H-hej — zaczął cicho wojownik, chcąc zwrócić na siebie uwagę terminatora zajmującego się sortowaniem ziół. — N-na pa-patrolu z-zaplątałem się w j-jeżyny, mo-możesz m-mi p-pomóc?
<Poranna Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz