*jeszcze przed atakiem lisa*
Szyszka chrupała przyniesioną przez siebie mysz, ciesząc się jej smakiem. Była naprawdę smaczna. Przełykała każdy kęs, nie gardząc nawet kosteczkami. Pora Nagich Drzew co prawda chyliła się już ku końcowi, ale wciąż brakowało zwierzyny. Przez większość czasu, chodziła i zasypiała głodna. Dlatego przyjemnie było posiedzieć trochę, w towarzystwie najlepszej przyjaciółki. Obie miały dzisiaj wolne od treningów, nie mogły się doczekać wspólnego. Szyszka zastanawiała się, co też ich mentorzy przygotowali. Miała nadzieję, że będzie to dość przyjemne. Gdy skończyła swoją zdobycz, uśmiechnęła się delikatnie do Leszczyny.
-Tak myślę, że fajnie byłoby kiedyś wybrać się samemu na spacer po terenie. Zapomniałam już nawet jak wygląda Droga Grzmotu, a Jemioła mówiła o innych klanach. Nawet nie znam ich zapachów! No może tylko tego całego Klanu Klifu.-zamyśliła się czarna kotka. Zaszurała łapką po ziemi.-Co o tym myślisz, Leszczynko?
-Byłoby ciekawie.-miauknęła uczennica, rozchylając pyszczek w szerokim uśmiechu.
Szyszka ze szczęścia, trzepnęła ogonem o ziemię. Otworzyła pysk, by coś dopowiedzieć, ale wtedy usłyszała odgłosy kroków. Zastrzygła uszami zaciekawiona. Dotarł do niej znajomy zapach, którego raczej nie pomyliłaby z żadnym innym. Odwróciwszy się, spostrzegła idącą w jej stronę Czereśnie. Czarna kotka zmarszczyła brwi. Dlaczego liderka wracała z legowiska medyka?
-Coś się stało?-wyprzedziła jej pytanie Leszczyna.
Liderka Klanu Lisa zatrzymała się koło nich. W jej spojrzeniu odbijał się niepokój, co od razu zmusiło Szyszkę do wstania na równe łapki.
-Brzózka miał wypadek.-wzrok Czereśni stanął na czarnulce.-Pszczółka i Nów się nim zajmują. Jego stan jest... dość poważny.
Z ruchu jej pyska, Szyszka zgadywała, że coś do niej mówiła. Prawdopodobnie opisywała wszystko co się wtedy wydarzyło. Liderka wpatrywała się w nią z uwagą, próbując zgadnąć, jak zareaguje uczennica. Leszczynka wydała się spanikowana, ale tak naprawdę, największy do tego powód miała właśnie Szyszka. W tej chwili, każdy skrawek jej drobnego ciałka, odmawiał posłuszeństwa. Czuła się tak, jakby spadała w przepaść, nie mogąc znalezć oparcia dla własnych łap. W jednej chwili, cały świat kotki mógł się zawalić. Wiedziała, że nie przeżyłaby, gdyby coś się stało Brzózce. Był jej jedyną rodziną. Kochała go, wspierała, szanowała, potrafiła zawierzyć własne życie. W żółtych oczach zebrały się łzy. Nie mogła go stracić! Nie jego!
Nawet nie słuchała tłumaczeń Czereśni. Po prostu rzuciła się susami w stronę legowiska uzdrowicielki.
-Szyszko, czekaj!-zawołała za nią Leszczyna.
Kotka nie zamierzała jednak się zatrzymać. Biegła najszybciej jak potrafiła, zwinnie mijając pobratymców. W tej chwili, była skupiona tylko na jednym. Wpadła do wskazanego wcześniej miejsca, depcząc po drodze kilka roślin. Zdecydowanie oberwie jej się po uszach, gdy któraś z uzdrowicielek to zauważy, będą musiały robić zapas. Szyszka zmarszczyła brwi, nie przejmując się tym nawet. Rozglądała się jak szalona po legowisku, dopóki nie natrafiła na leżącego na boku brata. Widok ten złapał ją za serce. Powoli podeszła, opanowując trzęsące się ze strachu łapy. Musiała być silna. Nie mogła pokazać, że coś jest nie tak.
Wstrzymała oddech. Brzózka stracił lewe oko, które przybrało teraz barwę jasno szarą. Zamrugał, upewniając Szyszkę w tym, że nie widział na nie.
-Cześć, Szyszko. I jak?
Wysiliła się na smutny uśmiech, zanim usiadła obok niego.
-Jak się czujesz?
-Lepiej. Trochę jestem tylko poobijany.
-Tak mi przykro.-zamruczała, dotykając nosem jego policzka.-W-wszystko będzie dobrze, braciszku. Jestem tutaj przy tobie. Potrzebujesz czegoś? mogę ci coś przynieść, albo jeszcze lepiej, zostanę tu przy tobie, dopóki nie wydobrzejesz.
-Dam sobie radę. Cieszę się, że jesteś.-miauknął biały kocurek, kładąc swoją łapkę na tej jej. Szyszka westchnęła z ulgą. Żył. Nie odszedł do Gwiezdnych. Chociaż stracił oko, siostra była pewna, że poradzi sobie. Zawsze był silny i odważny. Zamrugała wspominając, jak jeszcze mieszkali z matką. On zawsze był w czasie ich zabaw liderem. Podziwiała Brzózkę za wiele. Był jej najcenniejszym skarbem. Musiała go chronić przed wszystkim co złe, lub nieznane. W końcu tak powinno zachowywać się rodzeństwo.
* * *
Po upływie kilku dni, Brzózka wrócił do pełni sił. Kocur mógł wrócić do swoich uczniowskich obowiązków, znów uczęszczając na szkolenie. Szyszka cały czas dbała o niego. Czuła się dziwnie w obecności Pszczółki, która nie specjalnie, ale jednak, była z nim na tej niebezpiecznej wyprawie.
Role odwróciły się, gdy to Szyszka trafiła do medyczki, zraniona poważnie w łapkę przez lisa. Ból był niemiłosierny, ale najgorsze było to, że koteczka czuła się słaba. Nie dawało jej spokoju to, że sobie wtedy nie poradziła.
Pocieszeniem okazał się brat, którego słowa, były pełne uczucia. Wiedziała, że nigdy by jej nie okłamał. Musiała więc od nowa w siebie uwierzyć. Księżyc minie szybciej, niż się zorientuje. Miała tylko nadzieję, że rana się zagoi i nie pozostanie po niej ślad.
- Już jestem.. - Rzucił biały jednocześnie kładąc zwierzynę zaraz przy pysku siostry. - Zdecydowałem, Szyszko!
- Zdecydowałeś o czym? - czarna kotka spojrzała na niego z pytającym wyrazem pyska.
- Szyszko, obiecuję, że będę Ci pomagać niezależnie od sytuacji i relacji, jaka będzie między nami. Jeśli cokolwiek będzie się działo czy to teraz, czy w przyszłości, Z A W S Z E możesz na mnie liczyć.
Zastrzygła uszami, mrugając z zaskoczenia. Nie spodziewała się takiego wyznania. Uśmiechnęła się wzruszona, spoglądając teraz na niego zaszklonymi oczami. Jej wspaniały brat. Pomimo bólu przebiegającego przez ranną łapkę, nie skrzywiła się, a jedynie przylgnęła do futra kocura. Poczuła się bezpiecznie. Z miłością liznęła go w policzek. Czy mogła równie pięknie odpowiedzieć na te słowa? Nie potrafiła.
-Również ci to obiecuję, Brzózko. Nigdy cię nie zostawię, będę cię wspierać niezależnie od tego, jaką podejmiesz decyzję. Zawsze stanę po twojej stronie, nigdy nie zwątpię. Bardzo cię kocham i dziękuję że jesteś.
<Brzózko? Przepraszam za jakość :c .Możesz zrobić odpis, jeśli chcesz>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz