*pierwsza noc po powrocie do obozu*
Nie były to luksusy. Legowisko, częściowo zniszczone przez powódź, było mokre i postrzępione. Nie chciało mu się już dzisiaj układać nowego. Częściowo przez wrodzone niedbalstwo, częściowo przez ostatnie wydarzenia. Był wyczerpany, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Jednak patrząc na niezbyt sprzyjające okoliczności, w jakich znalazł się jego ich klan, na głód i powodzie… Jego legowisko wydawało się aż nazbyt wygodne.
Przyjemnie było znowu spać we własnym łóżku.
Nie zniósłby ani chwili dłużej spędzonej w tamtym prowizorycznym obozie. Niby wszystko było takie samo, tak samo polowali i patrolowali oraz starali się jakoś nie zatracić w tym wszystkim… Ale przebywanie w tamtym miejscu cały czas przypominało mu o sytuacji, w jakiej znalazł się Klan Lisa. Krótko mówiąc? Beznadziejnej. Jednak mimo wszystko już lepiej było wrócić i mieć poczucie, że robi się wszystko, aby wrócić do dawnego stanu rzeczy.
Tak. To było coś, czego wszyscy potrzebowali.
Zamknął oczy, czując lekki powiew wiatru. Szkoda, że jego ojcu nie będzie już dane zobaczyć, jak Klan Lisa wychodzi na prostą. Największy żal już minął i teraz miał po prostu poczucie głębokiej pustki, której nie sposób było niczym wypełnić. Stracił w końcu ważnego członka rodziny, prawda? Miał prawo pochodzić trochę z nosem spuszczonym na kwintę.
A ten cały Klan Gwiazdy? Cóż, patrząc na ostatnie wydarzenia, szczerze wątpił w jego istnienie. Koty Klanu Gwiazdy musiałyby być niezłymi sadystami, żeby fundować jakimkolwiek kotom taki los. Ale cóż… Mogły przy nim być, a mogło ich jednocześnie przy nim nie być. To pozostawało kwestią sporną, na którą po prostu nie miał już siły. Miał dosyć ciągłych wahań i rozważań. Chciał po prostu być wojownikiem Klanu Lisa godnym swojego tytułu, i nic poza tym. Chyba nie potrzebował do tego pomocy jakichś wielkich, pradawnych przodków, prawda? Chyba…
Teraz pozostawało tylko czekać cierpliwie na to, aż wszystko się uspokoi. Przymknął oczy i oparł głowę na srebrzystych łapach, wciągając w nozdrza nocne powietrze. Może wszystko będzie jeszcze takie, jak dawniej? Łudził się, miał taką nikłą nadzieję. Wolał już nawet nie myśleć w ogóle o tym, że mogłoby tak nie być. Że z Klanu Lisa zostaną tylko marne szczątki w postaci głodnych, zagubionych i zrozpaczonych kotów. Wolał zablokować przez paniką i rozpaczą swój umysł i skupić się na teraźniejszości. Będzie ciężko, ale da radę.
Widok na niebo był bardzo wyraźny, mimo przysłaniających pole widzenia gałązek ostrokrzewu. Było ciepło, wiał lekki wiatr.
Patrzył w gwiazdy.
<miałam wenę na coś takiego, to coś takiego skleciłam>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz